– W piątek (27.05) wieczorem do Mariupola przybyła duża grupa kadyrowców, czyli czeczeńskich żołnierzy z rosyjskiej Gwardii Narodowej. Jest to potwierdzenie, że nie będzie żadnej „odbudowy” miasta, tylko wyłącznie grabież i terror – poinformował w sobotę na Telegramie doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
CZYTAJ: Ukraina: Rosjanie ukradli z Mariupola 3 tys. ton metalu
– Rosyjscy okupanci oddali miasto kadyrowcom. Z pomocą czeczeńskich wojskowych najeźdźcy znaleźli miejscowych specjalistów do pracy w porcie w Mariupolu – załadunku wyrobów metalowych na statki – przekazał doradca mera.
Wcześniej, w czwartek, Radio Swoboda poinformowało, że rosyjska okupacyjna administracja planuje wywieźć z portu w zajętym Mariupolu ukraińskie wyroby metalowe i zboże, wykorzystując w tym celu statki zarejestrowane w innych państwach.
W ocenie dyrektora Mariupolskiego Morskiego Portu Handlowego Ihora Barskiego, wartość tych produktów metalowych wynosi około 170 mln dolarów. Z kolei kolaboracyjny „mer” Mariupola Kostiantyn Iwaszczenko potwierdził w środę w rozmowie z rosyjskim dziennikiem „Kommiersant”, że pierwszy statek jest już przygotowywany do załadunku i ma przetransportować do Rostowa nad Donem około 3 tys. ton metalu.
CZYTAJ: Rzeczniczka praw człowieka: ukraińscy jeńcy torturowani w rosyjskiej niewoli
„Rosyjskie obietnice odszkodowań za utracone mienie okazały się oszustwem”
– Obiecywane przez okupacyjne rosyjskie władze odszkodowania za zniszczone w Mariupolu domy i mieszkania okazały się oszustwem. Warunki otrzymania kompensaty są niemożliwe do spełnienia – poinformował Petro Andriuszczenko.
– Ministerstwo budownictwa Donieckiej Republiki Ludowej (samozwańczej parapaństwowej struktury kontrolowanej przez Moskwę) wyjaśniło, że w celu otrzymania odszkodowania posiadacze zniszczonych nieruchomości muszą przedstawić oryginały dokumentów, potwierdzających prawo własności. Nietrudno się domyślić, że wszystkie takie dokumenty obróciły się w popiół lub zostały pogrzebane na wieczne czasy pod gruzami – napisał polityk.
Andriuszczenko dodał, że okupacyjne władze zrzucają z siebie odpowiedzialność i nie próbują wyjaśniać sytuacji. – Administracja Mariupola wzrusza ramionami i kieruje do władz Donieckiej Republiki Ludowej. Oni też wzruszają ramionami i mówią, że to decyzja Rosji. Koło się zamyka – podkreślił doradca mera.
Wcześniej, 16 maja, Andriuszczenko powiadomił, że mieszkańcy Mariupola są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że „zniszczeń miasta dokonały wojska ukraińskie” w zamian za obietnicę odszkodowania od Rosji za zrujnowane domy lub śmierć bliskich. W związku z tym w Mariupolu ogłoszono rejestrację w celu otrzymania odszkodowań. Za utracone mieszkanie Rosjanie mieli obiecywać 500 tys. rubli (ok. 6 tys. dolarów), a za śmierć bliskiej osoby – 3 mln rubli (ok. 33 tys. dol.).
Już w połowie maja doradca mera przewidywał, że kompensaty nie zostaną wypłacone. – Tylko na realizację swoich obietnic wobec mieszkańców Mariupola Rosja musiałaby wydać nie mniej, niż 2,5 mld dolarów – zauważył wówczas Andriuszczenko.
W mieście nad Morzem Azowskim, zajętym przez wojska Rosji, panuje dramatyczna sytuacja humanitarna. W ocenie Andriuszczenki w ciągu trzech miesięcy rosyjskiej inwazji zginęło co najmniej 22 tys. mieszkańców Mariupola.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. Petro Andriuszczenko Telegram