Rosyjscy żołnierze jadący na wojnę z Ukrainą muszą sami kupować sobie sprzęt – poinformowało w piątek Radio Swoboda, powołując się na portal Moscow Times.
Dziennikarze portalu przeprowadzili kilka anonimowych rozmów, z których wynika, że żołnierze kontraktowi rosyjskiej Gwardii Narodowej (Rosgwardii) muszą sami kupować sobie wyposażenie. Podpisali kontrakty na okres od maja do września i już niedługo zostaną wysłani na Ukrainę. Obiecano im płacić miesięcznie 200 tys. rubli (około 14,1 tys. zł).
CZYTAJ: Ukraińscy żołnierze zniszczyli dwa kolejne rosyjskie czołgi
– Kamizelka kuloodporna, hełm, buty, kamizelka taktyczna, kurtka, spodnie, podkoszulki – wychodzi mniej więcej 200 tys. rubli (około 14 tys. zł) – powiedział jeden z żołnierzy.
Inny rosyjski żołnierz zawodowy powiedział, że w armii brakuje nie tylko nowoczesnych kamizelek i hełmów, lecz nie ma też ciepłych ubrań i racji żywnościowych. Cały sprzęt jest „w radzieckiej naftalinie, najprostsza broń się zacina”.
Podobnie jest z apteczkami – w tych, które wydają, jest tylko bandaż, jodyna i opaska uciskowa. – Ja swoją skompletowałem za 20 tys. rubli (około 1400 zł), a i tak jest tam tylko niezbędne minimum: antybiotyki, odtrutka, zestaw opasek elastycznych, strzykawki, środki tamujące krwawienie. Jeżeli nie skompletujesz apteczki, nikt cię nie uratuje. Na polu walki jodyną krwi nie zatamujesz – powiedział inny żołnierz, który był już na wojnie z Ukrainą.
Sklepy sprzedające kamizelki kuloodporne i inny sprzęt wojskowy notują dwukrotny wzrost sprzedaży. Podobnie jest na portalu avito.ru (odpowiednik allegro), gdzie wszystkie towary łącznie z bronią i amunicją znikają „na pniu” – napisał Moscow Times.
RL / PAP / opr. WM
Fot. pixabay.com