Skaleczenia, zranienia, a także oparzenia. Do Lublina trafiają pacjenci z obrażeniami ciała spowodowanymi działaniami wojennymi w Ukrainie.
– Łącznie po 24 lutym przyjęliśmy ponad 100 osób – mówi rzeczniczka Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1, Anna Guzowska. – Duży procent hospitalizacji to pacjentki przyjmowane do Kliniki Położnictwa i Patologii Ciąży. Bardzo dużo pacjentek było na onkologii ginekologicznej z tego powodu, że nasi lekarze ściśle współpracowali z konkretnym szpitalem, który przesyłał do nas pacjentki w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej. Oczywiście w Klinice Okulistyki Ogólnej przebywało dotychczas najwięcej pacjentów ze wszystkich naszych jednostek. Były to zarówno dzieci, jak i osoby dorosłe. W tej grupie największy procent stanowiły osoby, których problem medyczny dotyczył bezpośrednio przebywania w obszarze działań wojennych. Były to ofiary wybuchów, ofiary jakichś innych mechanicznych uszkodzeń oczu, związanych z przebywaniem na terenie stricte wojennym.
– Najczęściej są to skaleczenia, zranienia, oparzenia. Mamy również do czynienia z pacjentami, którzy mają blizny, ponieważ często bardzo późno do nas docierają – po kilku tygodniach. Zespół interdyscyplinarny: dermatologów, okulistów, chirurgów plastycznych, chirurgów szczękowych zajmuje się w tej chwili u nas tymi pacjentami – informuje kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Ogólnej i Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, prof. Robert Rejdak.
CZYTAJ: Telemedycyna na wojnie. Lubelscy okuliści wspierają lekarzy z Ukrainy
– Myślę o dwóch ostatnich przypadkach osób z Ukrainy, bardzo ciężko doświadczonych przez wojnę. To przede wszystkim matka z dwójką dzieci, która przebywała w Klinice Okulistyki Ogólnej, ale była również leczona w naszej poradni chirurgicznej – opowiada Anna Guzowska. – Była to kobieta, która miała bardzo ciężkie uszkodzenie oczu i w zasadzie jechała do Lublina, nie widząc. Na szczęście odzyskała wzrok. Wymagała również pomocy chirurgicznej, ponieważ miała uszkodzoną nogę i musiała być zabezpieczona w gipsie. Było to o tyle trudne, że jest to mama małych bliźniaków – 5-letnich chłopców, którzy również ucierpieli, których oczy też wymagały kilku zabiegów. Jeden z chłopców zupełnie stracił oko jeszcze w Ukrainie.
– Do dnia dzisiejszego hospitalizowano 79 uchodźców z Ukrainy. Chcę podkreślić, że wśród tych pacjentów nie było osób rannych, które odniosłyby obrażenia powstałe w wyniku zbrojnego ataku na Ukrainę. Nasz szpital ma opracowane procedury, dostosowane do przyjmowania pacjentów, którzy doznają obrażeń w wyniku działań wojennych – zaznacza Anna Mielcarek, rzecznik prasowy Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu.
– Drugi przypadek – taki, który był najbardziej skomplikowany – to 20-letni Rusłan. To młody mężczyzna, który od początku wojny podjął decyzję, że chce walczyć w wojskach obrony terytorialnej. W wyniku działań wojennych został poszkodowany; uszkodzeniu uległ nie tylko wzrok, ale również twarz i twarzoczaszka. Był u nas hospitalizowany w Klinice Chirurgii Szczękowo-Twarzowej – opowiada Anna Guzowska.
– Codziennie ktoś się zgłasza. Leczonych było kilkanaście osób, gdzie wykonaliśmy czasami obuocznie operacje. Jest to kilkanaście operacji – dodaje prof. Robert Rejdak.
– Myślę, że żadna placówka ochrony medycznej nie była w stanie przygotować się na takie wydarzenia, jakie miały miejsce w Ukrainie. Jednak od wielu lat funkcjonowaliśmy w stanie pokoju i nie mieliśmy w szpitalach ofiar stricte wojennych. Oczywiście, mamy specjalistów, którzy potrafią leczyć pacjentów we wszystkich stanach, również tych pacjentów. Natomiast z relacji lekarzy wiem, że dla nich jest to czasem również po prostu szok i niedowierzanie, że w XXI wieku stanęli w takiej sytuacji, że udzielają pomocy ofiarom wojny i to ofiarom, które pochodzą z kraju najbliższego nam – mówi Anna Guzowska.
W Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie takich pacjentów było trzech. Natomiast w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Chełmie nie przyjęto pacjentów z obrażeniami spowodowanymi działaniami wojennymi. Jednak, jak podkreśla dyrekcja, placówka jest przygotowana do przyjmowania takich osób.
InYa / opr. WM
Fot. pixabay.com