Pracodawcy z całego regionu przedstawili swoje oferty pracy uchodźcom uciekającym przed wojną. W Lublinie odbyła się Giełda pracy dla osób z Ukrainy.
– To pierwsze tego typu wydarzenie. By je zorganizować, odwiedzałam te osoby i pytałam, czego oni oczekują, jakiej pomocy potrzebują – mówi dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie Grażyna Gwiazda. – Myślałam, że w większości będą chciały korzystać ze szkoleń i ja dołożę branżowy język polski. Ale one jednak mówią, że chcą po prostu iść do pracy, zarabiać po to, żeby było z czym wrócić do Ukrainy, żeby odbudowywać to, co zostało zniszczone. Pomyślałam sobie, że najlepszym rozwiązaniem będzie dla nich bezpośrednie spotkanie z pracodawcami.
– To pierwszy sukces. Tego najbardziej się obawiałem, czy Ukraińcy przyjadą, czy uchodźcy się tu pojawią. Jak wszedłem tutaj przed 10.00, to byłem lekko zdziwiony, że tak pusto. Poprosili mnie, żebym wyjrzał przed budynek. Okazało się, że rzeczywiście był tam tłum. To już duży sukces. Nie wiemy, co z niego wyniknie. To są już rozmowy indywidualne, ale sam fakt, że przyszli tutaj, oznacza, że mają taką potrzebę – zauważa starosta lubelski Zdzisław Antoń.
– Prowadzę Gospodarstwo Szkółkarskie. Potrzebuję pracowników do zajmowania się drzewkami. Myślę, że zapotrzebowanie jest bardzo duże i mam nadzieję, że te kobiety, które przyjechały, zapełnią lukę po tym, jak nie przyjechali mężczyźni – mówi Mariusz Frąk.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Giełda pracy dla osób z Ukrainy
– Nasza firma szuka akurat pracowników wyspecjalizowanych. Zajmujemy się projektami IT i stwarzamy prototypy. Poszukujemy pracowników w tym zakresie. Są to programiści, konstruktorzy i inżynierzy. Jak wszyscy wiemy, w IT językiem przewodnim jest język angielski, więc wskazana jest znajomość tego języka, a jeżeli chodzi o naszą firmę, to jesteśmy i ukraińskojęzyczni, i polskojęzyczni, w razie potrzeby też rosyjskojęzyczni – informuje Włodzimierz Nepelak, przedstawiciel firmy JudiTech i Shutters Global.
– Potrzebujemy osób, które chcą pracować w rolnictwie, czyli przy gracowaniu, zbiorach owoców. U mnie akurat jest produkcja drzewek owocowych, tak więc cała praca jest na powietrzu. Nic nie robimy w pomieszczeniach. Tutaj do każdej osoby podchodzimy indywidualnie. Jeśli komuś pasuje pracować do 15.00, może pracować do 15.00, jeśli ktoś chce pracować po 12 godzin, również tak może – mówi Sebastian Chołożyński ze Szkółki Drzewek Chołożyńscy.
– W powiecie lubelskim w ubiegłym roku na podstawie oświadczeń i zezwoleń, czyli w rolnictwie i w zakładach pracy, pracowało ponad 3800 osób, w większości osób z Ukrainy. Oczywiście w dużej mierze byli to też mężczyźni. Natomiast w tym roku jest ich dużo mniej. Zaledwie 800 odnotowaliśmy na koniec kwietnia. Przepisy poszły w tym zakresie, żeby maksymalnie ułatwiać, by oferować dla nich pracę na takich samych zasadach, jak Polakom – dopowiada Grażyna Gwiazda.
– Szukam pracy w Lublinie. Mam małe dziecko i trudno będzie dojeżdżać. Widziałam kilka ofert pracy, które mnie zainteresowały. Była to pomoc kuchenna, krawcowa. W Ukrainie pracowałam w służbie migracyjnej, ale teraz, bez znajomości języka polskiego, szukam pracy prostej. Ciężko było zostawić swój własny dom i bliskich, ale zmieniać pracę nie jest ciężko, zaczniemy od początku – mówi Wira z Chersonia.
– Ciężko znaleźć pracę, kiedy jest dziecko. Ono jest w przedszkolu tylko do 17.00, a w firmach produkcyjnych, czy przy zbieraniu owoców trzeba zostawać o wiele dłużej – tłumaczy Daryna z Charkowa.
CZYTAJ: Ukraina: ranna 15-latka uratowała cztery osoby w obwodzie ługańskim
– W Ukrainie pracowałam w szkole, potem w banku. Dziś rozglądam się za jakąkolwiek pracą. Jak to mówią, widzę cel, nie widzę przeszkód. Spodziewam się lepszego – mówi Wiktoria z miasta Browary.
W wydarzeniu wzięło udział ponad 30 przedsiębiorstw z całego regionu. Pracodawcy poszukiwali między innymi kucharzy, fryzjerów, czy pracowników IT.
InYa / opr. LysA
Fot. Piotr Michalski