Rowery nadal są towarem deficytowym. Mimo że nowe są coraz droższe, to sklepy sprzedają ich coraz więcej. Problemem jest ich niedobór spowodowany pandemią koronawirusa i brakiem części. Z nadmiarem klientów zmagają się serwisy rowerowe, które pierwsze wolne terminy mają dopiero w czerwcu.
– To, że sprzedaje się ich rekordowo dużo, widać na ścieżkach rowerowych – mówią mieszkańcy Lublina. – W weekend można spotkać tu właściwie wszystkich: dzieci, całe rodziny. Widzę też wielu seniorów. W weekendy nie jeżdżę drogą rowerową wzdłuż Bystrzycy. Jej przepustowość została przekroczona; jest za dużo osób. Trzeba szukać innych tras, żeby sobie pojeździć.
– Sprzedaż rowerów jest większa o 30-50% niż przed pandemią – mówi Damian Poniewozik, właściciel lubelskiego sklepu i serwisu rowerowego.
– Bardzo dobrze sprzedają się rowery górskie. Rośnie też sprzedaż rowerów crossowych i trekkingowych. Ostatnio większym zainteresowaniem cieszą się też rowery typu gravelowego, czyli lekko uterenowione jednoślady szosowe. Z roku na rok widać, że większość ludzi wybiera rowery wygodniejsze, na których siedzi się z bardziej wyprostowaną sylwetką – wymienia Mateusz Styżej, menedżer innego sklepu i serwisu rowerowego w Lublinie.
– Jest jednak problem z dostępnością rowerów różnych rozmiarów. Dotyczy to większości producentów. Jest to spowodowane przez brak części, związany z zamknięciem fabryk z powodu pandemii – mówi Damian Poniewozik. Rowery są też droższe. – Ceny poszczególnych modeli wzrosły o około 30-40%. Również rowery polskiej produkcji poszły o 20-30% do góry.
– W zeszłych latach w związku z pandemią była mniejsza dostępność sprzętu rowerowego. Ludzie albo w ogóle nie mogli kupić roweru, albo kupowali to, co było. Teraz sytuacja się trochę poprawiła. Przekłada się to na to, że ludzie tych rowerów pragną. Z jednej strony chcą kupić te, jakich nie mogli nabyć w latach poprzednich, a po drugie pojawił się większy wybór – wyjaśnia Krzysztof Kowalik z Porozumienia Rowerowego. – Przez pandemię rower stał się trochę naszym „sportem narodowym”. Ludzie „zaprzyjaźnili się” z rowerami i zaczęli częściej nimi jeździć.
– Wiadomo, że jak się rowery sprzedają, to zaraz będą potrzebne jakieś regulacje. Dlatego jest bardzo duże zainteresowanie serwisem. Aktualnie najwcześniejszy termin to do dwóch tygodni. Bieżące drobne naprawy staramy się robić od ręki, a jeśli chodzi o większe remonty czas jest niestety wydłużony – tłumaczy Damian Poniewozik.
– Mieszkańcy oraz turyści, którzy nie dysponują własnym rowerem, mogą jednak skorzystać z oferty Lubelskiego Roweru Miejskiego. Infrastruktura miejskiej wypożyczalni składa się z 700 jednośladów, z czego 12 to rowery dziecięce. W kwietniu rowery miejskie wypożyczono już ponad 9 tysięcy razy. Obserwujemy duże zainteresowanie ofertą abonamentów – informuje Justyna Góźdź z Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin.
– Póki będę miał siłę, będę jeździł na normalnym klasycznym rowerze. Dla mnie nieporozumieniem są przedstawiciele młodego pokolenia, którzy siadają na elektryczny rower, albo na elektryczną hulajnogę. I jeżdżą tylko po to, aby poczuć wiatr we włosach. Ale nie ma to nic wspólnego ze sportem i rekreacją. Bo chodzi o to, żeby troszkę się zmęczyć – mówi jeden z rowerzystów.
Długość dróg dla rowerów w Lublinie to ponad 180 kilometrów.
Polska jest czwartym w Unii Europejskiej producentem rowerów. Z polskich taśm montażowych w ciągu zaledwie 12 miesięcy zjeżdża ich ponad milion.
FiKar / opr. ToMa
Fit. Filip Karman