– Mieszkańcy separatystycznego regionu Naddniestrza w Mołdawii nie będą walczyć przeciwko Ukraińcom, ponieważ są z nimi na różne sposoby połączeni, w tym więzami rodzinnymi np. z mieszkańcami przygranicznych rejonów (powiatów) obwodu odeskiego – ocenił w środę (11.05) rzecznik władz tego regionu Serhij Bratczuk.
– Ludność Naddniestrza nie ma zamiaru służyć u okupantów, iść walczyć na Ukrainę i tam umierać. Po pierwszej kwietniowej prowokacji, czyli ostrzelaniu gmachu tzw. „ministerstwa bezpieczeństwa” w Tyraspolu, mieszkańcy Naddniestrza zaczęli wyjeżdżać w kierunku obszarów kontrolowanych przez rząd Mołdawii oraz do Ukrainy, szczególnie Odessy – podkreślił Bratczuk, cytowany przez agencję UNIAN.
CZYTAJ: Media: wybuchy w Naddniestrzu niedaleko granicy z Ukrainą
W jego ocenie rosyjskim wojskom nie uda się „otworzyć” w Naddniestrzu kolejnego frontu ani ustanowić „korytarza lądowego” na południu Ukrainy, sięgającego aż do separatystycznego regionu. – Jakiś politruk w generalskich pagonach z rosyjskiego Centralnego Okręgu Wojskowego oświadczył, że trzeba tak zrobić – przebić korytarz do Naddniestrza przez obwód odeski i Odessę. Wiemy o tych planach wroga, ale nie powiedziałbym, że w Naddniestrzu może powstać drugi front – powiedział rzecznik regionalnych władz.
CZYTAJ: Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy: wojska rosyjskie w Naddniestrzu są w gotowości bojowej
Naddniestrze – zdominowana przez ludność rosyjskojęzyczną separatystyczna „republika” na terytorium Mołdawii – na początku lat 90. wypowiedziało posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczyło niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę.
Niepodległości Naddniestrza nie uznało żadne państwo, w tym Rosja, choć ta ostatnia wspiera je gospodarczo i politycznie. W Naddniestrzu stacjonuje też około 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy.
W miejscowości Kobasna w Naddniestrzu, przy granicy z Ukrainą, mieści się posowiecki arsenał z około 20-21 tys. ton amunicji, która w ponad połowie jest przeterminowana. W ocenie ekspertów warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich potencjalna eksplozja na terenie tego kontrolowanego przez rosyjską armię składu mogłaby osiągnąć siłę wybuchu 10 kiloton trotylu.
W „republice” doszło pod koniec kwietnia do serii incydentów. Odnotowano tam eksplozje nieopodal ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu, zniszczenie dwóch przekaźników radiowych, „atak” na jednostkę wojskową i domniemany ostrzał w pobliżu rosyjskich składów broni. W ocenie ukraińskiego wywiadu wojskowego były to prowokacje Kremla, które miały na celu wciągnięcie Naddniestrza w trwającą wojnę.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV