Zarząd Dróg i Mostów sprzedaje samochody odholowane z lubelskich ulic. Chodzi o wraki, zdewastowane auta, które teoretycznie nie mają swojego właściciela.
Co dzieje się z tzw. wrostami po odholowaniu i które z nich trafiają na licytacje?
Wrosty są już symbolem większości polskich osiedli. Opuszczone samochody, które zostaną odholowane przez straż miejską z dróg publicznych, trafiają na parkingi strzeżone.
CZYTAJ: Seul: Aleksandra Mirosław wygrała zawody Pucharu Świata we wspinaczce sportowej na czas
– Jeżeli właściciel nie odbierze ich przez kolejne 6 miesięcy, to przechodzą na własność gminy, w tym przypadku miasta Lublin – mówi Joanna Stryczewska z lubelskiego ratusza. – Pojazdy po przejściu na rzecz miasta są każdorazowo ubezpieczane, zlecana jest ich wycena. W większości okazuje się, że są to pojazdy w złym stanie technicznym, których naprawa ze względów ekonomicznych i technicznych jest nieopłacalna, więc poddawane są demontażowi. Natomiast te, których stan techniczny pozwala na dalszą eksploatację, mogą zostać sprzedane w drodze licytacji.
Taki los spotkał między innymi 21-letnią Renault Lagunę, którą Zarząd Dróg i Mostów przeznaczył do licytacji. Nie ma kluczyków i dowodu rejestracyjnego, ale cena wywoławcza to tylko 900 zł. Leciwe renault to jedno z wielu aut, które zostało odholowane z lubelskich ulic. W ubiegłym roku strażnicy miejscy usunęli z nich 72 wraki, a w 140 przypadkach przyczynili się do ich usunięcia przez właścicieli.
– W tym roku te statystyki spadają – przyznaje rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Lublinie, Robert Gogola. – 9 aut zostało odholowanych, natomiast w 37 przypadkach dotarliśmy do właścicieli pojazdów. Sytuacja zdecydowanie poprawia się i jest na korzyść. Udaje nam się w wielu przypadkach, nawet tam, gdzie nie możemy fizycznie odholować samochodu, dotrzeć do właściciela i spowodować usunięcie tych wraków, przez co tych wraków na ulicach jest mniej.
Strażnicy miejscy mogą zlecić odholowanie wyłącznie aut zaparkowanych na drogach publicznych i w ich rejonach. W przypadku samochodów położonych na terenach spółdzielni czy wspólnot mieszkaniowych, strażnicy mogą wyłącznie zidentyfikować właściciela i poprosić o dobrowolne usunięcie.
– Tak jest w naszym przypadku. Były tu dwa samochody. Teraz jest jeden, ale stoi już sporo czasu – mówi mieszkaniec ulicy Balladyny w Lublinie. – Chyba ponad pół roku, może nawet dłużej. Złom, a był dobry. Jego właściciel chyba wyjechał za granicę albo umarł. Nie ma o nim wiadomości, nikt się tym nie interesuje. Wybijali szyby, kradli co popadło, wszystko po kolei. Przeszkadza on pod tym względem, że inni mogliby tu parkować, a tak wrak zajmuje miejsce.
Robert Gogola zapewnia, że strażnicy nawiązali już kontakt z właścicielem szwedzkiego samochodu. Według niego powodów pozostawiania aut przez właścicieli jest kilka.
– Część właścicieli tych pojazdów nie żyje. Część osób, które były czy nadal są właścicielami pojazdów, wyjechało za granicę. Mamy takie sytuacje, gdzie okazuje się, że takimi pojazdami do tej pory jeździli obcokrajowcy. Oni wyjeżdżają do swoich krajów i taki samochód pozostaje na ulicach i jako nieużytkowany niszczeje. Osoby kupują bądź pozyskują takie samochody, stare na przykład, z myślą o tym, żeby je w późniejszym czasie wyremontować – tłumaczy Robert Gogola.
W tym roku na własność Urzędu Miasta w Lublinie przeszły 22 pojazdy odholowane z lubelskich ulic.
Licytacja Renault Laguny odbędzie się 9 maja w siedzibie Zarządu Dróg przy ul. Krochmalnej. Środki ze sprzedaży odholowanych samochodów trafiają do budżetu miasta.
FiKar / opr. LysA
Fot. pixabay.com