Regularna publikacja prac Neila Gaimana w Polsce w ostatnim czasie zaowocowała dwiema produkcjami. Pierwsza to Szkło, śnieg i jabłka oraz inne historie (wyd. Egmont Polska), czyli adaptacje opowiadań słynnego pisarza, a druga – wznowienie piątego tomu jego klasycznej serii Sandman (wyd. Egmont Polska). Punktem wspólnym tych produkcji jest postać rysowniczki Colleen Doran, ale o tym za chwilę.
Na wstępie warto zaznaczyć, że zbiór komiksowych opowiadań to dwie adaptacje tekstów z tomu Dym i lustra oraz jedna z Rzeczy ulotnych, która okazała się być na tyle wizualnie atrakcyjna, że jakiś czas temu powstała jej wersja filmowa, zatytułowana – zgodnie z oryginałem – Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach. Komiksowej adaptacji dokonali Brazylijczycy Fabio Moon i Gabriel Ba, znani z niezłego Daytrippera. Za Trollowy most oraz Szkło, śnieg i jabłka wzięła się wspomniana rysowniczka i scenarzystka Colleen Doran, kojarzona z surową kreską, którą wykorzystywała podczas swojej obecności na kartach komiksów Vertigo w latach 90. ubiegłego wieku – w tym w zeszytach Sandmana, zebranych następnie w album zatytułowany Zabawa w Ciebie. Doran była tutaj rysowniczką towarzyszącą, a pierwsze skrzypce grał Shawn McManus. Dwie krótkie formy ze Szkła, śniegu i jabłek to jej zupełnie inna twarz. W Trollowym moście Doran surową kreskę zamienia na malarskie kadry, a w adaptacji tytułowej opowiastki wyraża swój podziw dla prac Harry’ego Clarke’a i robi to po prostu po mistrzowsku. Te dwa synchronicznie wydane albumy to wspaniały przegląd jej umiejętności – w każdej z trzech odsłon artystka pokazuje, że umie opowiadać komiksem i że nieobce jej są zabawy stylistyczne.
Szkło, śnieg i jabłka oraz inne historie dla fanów pisarstwa Gaimana będą okazją do porównań literackiego oryginału z wersją komiksową. I choć rysunki ogląda się naprawdę świetnie i można je uznać za wartość dodaną, to są to adaptacje dość zachowawcze, ze ścianami tekstu i bez większej inwencji, jaką wykazali chociażby autorzy rysunkowej wersji Rzeźni numer pięć Kurta Vonneguta. Inna sprawa, że opowiadania, na bazie których powstały komiksy, czyta się bardzo dobrze będąc nastolatkiem. Wraz w wiekiem czar nieco pryska. Nieco inaczej jest z Zabawą w ciebie. Tutaj Gaiman sięga po elementy baśniowe, wysyłając główną bohaterkę w podróż mającą na celu ocalenie fantastycznego świata, a jednocześnie zarzuca kotwicę we współczesności opowiadając o zwykłym życiu. Pięknie to jest wszystko narysowane przez Shawna McManusa, który znajduje się tutaj w życiowej formie i zwierzęcą menażerię rysuje charakterystyczną kreską. Efekt nieco psuje szybki występ Bryana Talbota, ale prawdopodobnie miał on za zadanie uratować terminowe oddanie zeszytów do druku.
Zabawa w ciebie jest komiksem, w którym gdzieś w tle pojawia się sugestia dotycząca soundtracku – Lou Reed, Velvet Undeground. I ten album jest trochę taki, jak ta znakomita muzyka, ale też jednocześnie zupełnie inny. Gaiman, chcąc ukazać podróż kilku dusz w poszukiwaniu siebie, zestawił tu ze sobą dwie rzeczywistości. Nieco przeszarżował w końcówce, ale jako autor miał do tego prawo. Bardzo istotnym elementem świata wykreowanego przez angielskiego pisarza jest fakt, że tytułowy bohater – Władca Snów, Morfeusz – nie zawsze jest główną osobą dramatów, jakie rozgrywają się na łamach serii. W Zabawie w ciebie, składającej się z pięciu zeszytów, pojawia się wręcz na momencik, pozwalając szaleć zupełnie innym postaciom, z których jedne kiedyś już się pojawiły, inne jeszcze powrócą, a dla kilku kolejnych jest to ostatni występ. Piąty tom serii to zarazem jej półmetek – najlepsze jeszcze przed nami.
Fot. PrzeG