123 dni pomocy. Wolontariusze kończą pracę na MOP-ie w Markuszowie

pm markuszow 200322 059 2022 05 16 212220 2022 06 30 182816

Wolontariusze opuszczają punkt pomocy dla uchodźców z Ukrainy przy drodze ekspresowej S17. Działał przez ponad 4 miesiące w Miejscu Obsługi Podróżnych na wysokości Markuszowa.

Kawę, herbatę, zupę czy leki mogło w nim otrzymać nawet milion uciekających przed wojną osób.

Przez ponad 120 dni, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.

– To był okres czterech miesięcy, 123. dzień na MOP-ie – mówi Leszek Barwiński, koordynator na MOP-ie w Markuszowie. – Wiązało się to z ogromnym poświęceniem, wysiłkiem, ale też z radością, że jesteśmy w stanie pomóc ludziom, którzy wysiadali z autokarów w okresie brutalnej wojny czasami bez butów. Trzeba było ubrać, wyżywić, dać leki. Taka kompleksowa pomoc dla wszystkich Ukraińców. Zaczęło się to 28 lutego od stolika z herbatą i z kawą. Później sukcesywnie się to rozrastało do takich potrzeb jak jedzenie, kanapki, zupy, bigos, apteka zaopatrzona we wszystkie leki, które nie wymagały recepty.

CZYTAJ: Markuszów: „Codziennie mamy tysiące osób”. MOP na trasie z Lublina do Warszawy nieustannie pomaga uchodźcom

– Dziękujemy za stworzenie tego miejsca, jest tu wszystko co potrzeba i to za darmo. Od picia, kawy, po leki i jedzenie. To ważne dla tych, którzy jadą daleko. My np. z Tarnopola do Szczecina – opowiada jeden z uchodźców.

– Bywało tak, że jednej doby przyjęliśmy 370 pełnych autokarów – podkreśla Leszek Barwiński.

– Jestem Katia, przyjechałam po wybuchu wojny. Pracuję jako wolontariusz od początku. Przyjeżdżali ludzie, którzy nic nie mają i nie mogą wracać na Ukrainę, bo nie ma gdzie. Najpierw byłam tłumaczem. Było dużo polskich wolontariuszy, którzy nie rozumieli języka ukraińskiego ani rosyjskiego. Zapamiętam głodne dzieci, które przyjechały i zobaczyły jedzenie.

– Na początku byli to tylko wolontariusze z okolicznych gmin, powiatów – wspomina Leszek Barwiński. – Na zmianie było minimum 30 wolontariuszy, którzy mieli pełne ręce roboty. Dzięki uprzejmości lokalnego biznesmena, który tutaj prowadzi restaurację, dostawaliśmy dla nich 30 zestawów obiadowych z kawą bądź colą. Czasami ledwo to wystarczało.

– Przychodzili po gorący posiłek, herbatę – opowiada wolontariuszka Agnieszka. – Także po dobre słowo, że będzie dobrze, że są tutaj bezpieczni. Na początku wojny także po ubrania, bo nic nie mieli.

CZYTAJ: Markuszów: wolontariusze na MOP-ie rozdają jedzenie i napoje dla uchodźców

– Powód tego, że kończymy, jest taki, że społeczeństwo lokalne wyczerpało swoje zasoby w pomocy – uważa Leszek Barwiński. – Po głębszej analizie z powodu malej ilości przejeżdżających uchodźców. Z dniem dzisiejszym rezygnujemy z udzielania pomocy na punkcie MOP Markuszów.

– Jestem z Odessy – mówi jedna z wolontariuszek. – Pomagałam tu cztery miesiące. Jest różnica. Na początku jechali tacy ludzie, którzy potrzebowali wszystkiego, a też tacy, którzy wiedzą gdzie jadą, do rodziny albo do pracy.

– Chciałem podziękować wszystkim ludziom dobrej woli i wolontariuszom, którzy na tym MOP-ie poświęcili swój czas – mówi Leszek Barwiński. – Bardzo dziękuję wszystkim.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Punkt pomocy uchodźcom w Markuszowie

Punkt pomocy w Markuszowie zainicjowała grupa lokalnych społeczników. Później koordynację przejęło lubelskie Centrum Wolontariatu.

Mimo końca funkcjonowania punktu gastronomicznego, Ukraińcy na parkingu przy markuszowskim MOP-ie będą mogli nadal otrzymywać darmowe startery SIM. Punkt telefonii komórkowej będzie działał do końca lipca.

FiKar / opr. PrzeG

Fot. FiKar / archiwum

Exit mobile version