Komiks The Black Holes był jednym z najlepszych albumów 2020 roku. Rzecz dziwna, mieszająca płaszczyzny czasowe, opowiadająca o pięknej potrzebie tworzenia i niecnym pragnieniu kopiowania. Prosta i krótka znakomita forma o młodzieńczych tęsknotach. Autorem tego dzieła jest Borja Gonzalez – hiszpański rysownik i scenarzysta, któremu w tym roku stuknęła czterdziestka (wszystkiego najlepszego) i który komiksów nauczył się sam, tworząc je od najmłodszych lat i publikując w fanzinach. The Black Holes swoim oniryzmem rozbudziło apetyt na więcej – i oto ten apetyt został zaspokojony, ponieważ kolejny komiks artysty ukazał się właśnie na naszym rynku.
Nocny krzyk (wyd. Non Stop Comics) przyciąga pierwszymi kadrami i narracją, pozornie mówiącą o czym będzie ten komiks: „Z błękitnego miasta znikają ludzie. Krążą plotki o płaczącej zjawie, dziwnych obrzędach i krzykach rozdzierających noc”. Brzmi jak mocny horror? Niekoniecznie. Gonzalez nie zdąży nawet owym horrorem naładować plansz, a już wchodzi w nieco inne rejony. Bohaterkami znowu są dziewczyny. Jedna prowadzi księgarnię ze starymi magazynami, książkami i zinami – sama zresztą jest autorką takiego zina, którego prawie nikt nie czyta i którego tworzy dla własnej satysfakcji, uwieczniając na jego stronach recenzje i opowiadania; druga jest jej fanką, przesiadującą w świątyni z książkami i działającą jej na nerwy, a trzecia jest demonem wywołanym przez tę pierwszą, która – co warto podkreślić – poza zapędami literackimi ma także smykałkę do czarów. Gonzalez, dysponując tym tercetem, wciska tu mnóstwo motywów: począwszy od satyry na cosplayerki, poprzez rozważania na temat mangi, aż po – ponownie – mocno oniryczne sytuacje. Rysuje postaci bez twarzy, częściej skupia się plenerach, drzewach stojących spokojnie lub kołyszących się na wietrze i leśnych sceneriach, w których coś się czai. A kiedy przemyka do miejskich scenerii, skupia się na wnętrzach – w znakomicie zrealizowanych sekwencjach w księgarni powoli odkrywa przed nami jej asortyment i oplakatowane ściany. W mieszkaniach pokazuje nam istotne dla tej sennej fabuły elementy. Snuje się tymi rysunkami niczym zjawa, która porywa te dzieci z błękitnego miasta. I choć zagląda w różne zakamarki, nie odkrywa przed czytelnikiem spokojnego życia lokalnej społeczności, lecz sprawia, że ta społeczność maleje w oczach i właściwie składa się tylko z tych kilku dziewczyn.
Można w Nocnym krzyku doszukiwać się pewnych przesłań: że wiara w nadprzyrodzone trzyma nas w nadziei, że coś się jeszcze może wydarzyć pozytywnego; że sława i pieniądze nie zawsze są najważniejsze i czasem potrzeba tylko kogoś do pogadania i że skrycie wszyscy lubią słuchać Holy Golightly. Ale ważniejsze w tym albumie są: klimat, dziewczęce gadki i wesoła twórczość.
Podczas lektury tego dzieła miałem nieodparte wrażenie, że Borja Gonzalez, choć tworzy rzecz uniwersalną i przeznaczoną dla odbiorcy w każdym wieku, to wyjątkowo skupia się na swoich równolatkach, którzy zjedli na komiksach zęby, chłonęli je i tworzyli – amatorsko, dziecięco, profesjonalnie, jakkolwiek. I którzy mieli podobne – choć jednocześnie zupełnie inne – rozkminy, jak te dziewczyny, nawijające o Naruto i 38. numerze zina, który zaginął. Ale być może to tylko moje wrażenie. Pewnikiem jest za to styl i klasa autora, który znakomicie prowadzi narrację, opowiada o międzyludzkich relacjach, a ponad tym wszystkim zasiewa ziarenko strachu w przepięknie rysowanych kadrach.
Nocny krzyk to graficzne cudo, oniryczna treść, komiks dziewczyński, wiedźmiński, zawierający mnóstwo niedopowiedzeń i mogący się pochwalić świetnie rozegranym finałem. To najnowsze dzieło hiszpańskiego artysty – jego premiera miała miejsce w 2021 roku. Świetnie, że tak szybko doczekał się polskiej publikacji. Liczę, że nasz edytor będzie śledził przyszłe poczynania Gonzaleza, ale też sięgnie po jakieś jego starsze produkcje. The Black Holes było znakomitym przywitaniem się Gonzaleza z polską publicznością. Nocny krzyk to potwierdzenie tego, że ten autor to ekstraklasa gatunku.