Przeszło dwadzieścia lat temu, kiedy znaleźli dla siebie to wiejskie siedlisko, było zarośnięte chaszczami. Płoty były zmurszałe i powywracane, a chata rozłaziła się i osiadała w podmokłym bagiennym terenie. Jednak urzekły ich rosnące tam majestatyczne, ponad stuletnie drzewa. Wokół nich postanowili zbudować swoje miejsce na ziemi. Wymagało to wiele trudu i wyrzeczeń, ale dziś pani Marii i panu Romanowi z Kosynia w gminie Wola Uhruska ciężko sobie wyobrazić powrót do miasta.
Więcej o ich życiu w reportażu Dominika Gila „W cieniu starych lip i klonów”.
Fot. pixabay.com