W rosyjskiej niewoli przebywa łącznie ponad 2,5 tysiąca obrońców Mariupola z Azowstalu. Ich bliscy nie wiedzą, co się z nimi dzieje. – Nie mamy żadnych oficjalnych informacji. Nieoficjalnie wiadomo, że warunki, w których przebywają są ciężkie – cele przepełnione, pomoc medyczna niepewna – powiedziała Daria Cykunowa, partnerka jednego z uwięzionych żołnierzy Pułku Azow, Ilji Samojłenki.
– Dla nas wszystkich najważniejsza jest teraz wymiana – podkreśliła kobieta.
CZYTAJ: Laureat Nagrody Nobla sprzedał swój medal, aby pomóc dzieciom z Ukrainy
Obrońcy mariupolskiego Azowstalu, wśród których byli głównie żołnierze obrzydzanego przez rosyjską propagandę Pułku Azow Gwardii Narodowej i 36. Brygady Piechoty Morskiej, ale także żołnierze obrony terytorialnej, pogranicznicy i policjanci decyzją ukraińskiego dowództwa złożyli broń. Taka decyzja zapadł?, by „ratować życie żołnierzy”.
Ich ewakuacja – wyjście z terytorium kombinatu metalurgicznego Azowstal – odbywało się w dniach 16-20 maja. Od tamtej pory nie ma z nimi kontaktu, nie licząc pojedynczych sygnałów, które nieoficjalnie mieli otrzymać bliscy kilku wojskowych.
CZYTAJ: Zełenski: już jesteśmy częścią zjednoczonej Europy
– Podczas obrony miasta tygodniami nic nie jedli, pili wodę produkcyjną. Teraz słyszę, że mogą mieć problemy z jedzeniem i z piciem. Nie wiemy, czy są leczeni. W Azowstalu było wielu ciężko rannych, w tym z amputowanymi kończynami, ranami odłamkowymi. Widzieliśmy na jakichś nagraniach, że niektórzy trafili do szpitala. Ale czy wszyscy? Czy otrzymują odpowiednią pomoc? A co z tymi, którzy mieli choroby chroniczne? Przecież w warunkach, gdy nie ma dostępu do leków zwykły refluks może przerodzić się w poważną chorobę – powiedziała Daria Cykuwna.
Z kolei Kateryna Prokopenko, żona dowódcy pułku Azow Denysa Prokopenko, mówiła niedawno w wywiadzie dla Ukraińskiej Prawdy, że jej mąż zdołał zadzwonić do niej, „na 30 sekund”, jednak łączność była bardzo zła i nie udało jej się wiele zrozumieć. Oficjalnie możliwości kontaktu nie ma, chociaż, zgodnie z prawem międzynarodowym, powinna ona zostać zagwarantowana przez Rosję, państwo-okupanta.
Jak wskazała Daria oraz inni bliscy żołnierzy, Rosjanie i kontrolowani przez nich bojownicy nie przestrzegają nawet tak elementarnych zasad jak dopuszczenie do jeńców Czerwonego Krzyża czy umożliwienie im kontaktów z rodzinami.
Rodziny obrońców Azowstalu stworzyły stowarzyszenie, którego celem jest działanie na rzecz uwolnienia wojskowych i pomoc ich rodzinom.
CZYTAJ: Ukraińska wicepremier: W rosyjskiej niewoli przebywa ponad 1,5 tys. cywilów
Stowarzyszenie Rodzin Obrońców Azowstalu zabiega o to, żeby doprowadzić do sytuacji, gdy prawa jeńców będą przestrzegane, a także, by o bohaterach z Azowstalu nie zapomniano. Czerwony Krzyż, podkreślają, nie uzyskał bezpośredniego dostępu do miejsc przetrzymywania ukraińskich żołnierzy. Apelują do tej i innych organizacji, by wywarły presję na Rosję. Domagają się misji monitoringowej Czerwonego Krzyża.
Jak powiedziała Daria, nie ma nawet pewności, gdzie przebywa jej chłopak, Ilja.
– Mówią, że w Ołeniwce, ale ja tego nie wiem. Dopóki Ilja nie zadzwoni i sam mi tego nie powie, nie mogę mieć pewności nawet co do tego, gdzie jest – mówiła Daria.
Głos Ilji Daria słyszała ostatni raz jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji, 19 lutego. Podczas obrony Mariupola nigdy nie rozmawiał przez telefon, a tylko przesyłał wiadomości. Ostatnią – 20 maja, gdy wyszedł z Azowstalu z ostatnią grupą wojskowych.
– To było trudne od początku. On przecież nie wyjeżdżał „na wojnę”. W Mariupolu miał prowadzić szkolenie, był instruktorem. Ale 24 lutego zaczęła się pełnoskalowa inwazja – wskazała Daria.
Ukraińcy nigdy nie mówią, że wojna zaczęła się 24 lutego, bo jak podkreślają ona zaczęła się już w 2014 r. Ilja, student historii, poszedł do wojska niedługo potem. W wyniku detonacji pocisku stracił oko i jedną rękę, ale nie porzucił armii.
– Nasza znajomość zaczęła się od tego, że zapytałam o tę protezę. „Jak to działa?” Zaczęliśmy rozmawiać, przyjaźniliśmy się. On jest takim człowiekiem, że jak zaczyna mówić, to cały świat się zatrzymuje. 11 lutego zaczęliśmy być razem – opowiadała.
– Teraz nie wiem nawet, czy żyje. Sytuacja, w której nie ma żadnej informacji o ukochanym człowieku, jest straszna – dodała.
– W tym momencie najważniejsze jest doprowadzenie do wymiany i ich powrotu. Widzimy, że spada zainteresowanie nie tylko obrońcami Azowstalu, ale wojną w ogóle. Musimy robić wszystko, co możemy – mówiła Daria.
CZYTAJ: Doradca prezydenta: od początku wojny zginęło niemal 10 tys. ukraińskich żołnierzy
– Oni są bohaterami. Miesiącami odciągali rosyjskie wojska od innych odcinków frontów, trzymali na swoich barkach całą Ukrainę, a teraz są w niewoli. W przyszłości nasze dzieci będą się o nich uczyć na lekcjach historii, tak jak uczymy się dzisiaj o II wojnie światowej. Ale ich trzeba stamtąd wyciągnąć, bo to oni mają uczestniczyć w pisaniu tych podręczników – przekonywała rozmówczyni.
Na Ukrainie sprawą wymiany zajmuje się obecnie wywiad wojskowy. Władze przekonują, że sprawa jest „zbyt delikatna”, by ją komentować publicznie.
– W ten proces zaangażowany jest nie tylko nasz kraj, są instytucje międzynarodowe. Najważniejsze to nie zaszkodzić. I nie należy dużo mówić. Będziemy czekać, by te ustalenia, które są, zostały wypełnione i nasi chłopcy i dziewczęta, którzy są dzisiaj w niewoli, wrócili do domu – mówił Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RBNiO).
Strona rosyjska oraz kontrolowani przez nią bojownicy z Donbasu mówią, że zamierzają obrońców Mariupola postawić przed „trybunałem”. Rosyjskie media rządowe, powołując się na anonimowe źródła, donoszą, że dowódcy Pułku Azow zostali przetransportowani do Moskwy w celu przeprowadzenia „działań śledczych” i przebywają w tamtejszym areszcie Lefortowo.
Rodziny obrońców Azowstalu opublikowały kolejny apel. Jest w nim m.in. wezwanie do Czerwonego Krzyża i organizacji międzynarodowych o działanie w sprawie ukraińskich wojskowych, a także do dziennikarzy.
– Ten temat nie może zniknąć z mediów, musi być na pierwszym miejscu – podkreślają rodziny jeńców z Azowstalu.
PAP / RL / opr. AKos
Fot. Ludmyła Denisowa FB