Przejadą prawie 2,5 tysiąca kilometrów przez 5 krajów, w tym Ukrainę. Z Kazimierza Dolnego ruszył X Wołyński Rajd Motocyklowy. 29 uczestników jedzie, by posprzątać zapomniane polskie cmentarze i oddać hołd poległym rodakom na Kresach.
Porannej odprawie przeprowadzonej przez komandora rajdu Henryka Kozaka towarzyszyliśmy dziś (28.06) z naszym mikrofonem.
– Witam na dziesiątym, jubileuszowym Wołyńskim Rajdzie Motocyklowym. Jest tu kilku weteranów, którzy od początku uczestniczą w tym rajdzie. Mamy ustalony szyk, poruszamy się bezpiecznie. Kolumnę zamykają nasze dwa auta. W tym roku przypada 79. rocznica rzezi wołyńskiej, przyświeca nam pamięć o tych ofiarach.
– Zacząłem jeździć, nie mając jeszcze prawa jazdy, z rajdem katyńskim – wspomina ks. Ireneusz Chmura z diecezji radomskiej, który bierze udział w imprezie po raz czwarty. – Nie odróżniałem motocykli. Potem kupiłem mały „motorek”, bo nim łatwiej po bezdrożach dociera się do tych miejsc. Udało mi się być w Katyniu, a później poznałem Henia i zacząłem jeździć na Wołyń, tym bardziej, że tam są moje korzenie. Jak się uda to będziemy jechać przez wieś, gdzie mieszkali moi dziadkowie. Udało mi się tam być w ubiegłym roku, we wrześniu, samochodem.
– Moje żona była trochę elementem zapalnym – przyznaje Piotr Wąsik. – Powiedziałem jej, że jest organizowany taki rajd. Nie znałem wtedy Henia. Powiedział mi o tym Kazimierz Szałata. Wcześniej wróciłem z Karpacza motocyklem, bo już mnie parę dni nie było. Ona mówi, że jest to bardzo cenna inicjatywa, że warto by pojechać. Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Załatwiłem wszystko co trzeba i pojechałem z Heniem. Tak się złożyło na pierwszym rajdzie, że rano wystartowałem z Zielonki, od nas, dojechałem na punkt zebrania na placu Zamkowym w Lublinie. Potem pojechałem zatankować i już z tej stacji benzynowej nie wyjechałem tym motocyklem. Po prostu zniknął prąd. Pojechałem ze wspomnianym Kazimierzem Szałatą jako motocyklista, ale „spieszony”, samochodem. To był mój pierwszy rajd.
– Nazywam się Oskar Sykut, to już jest mój czwarty rajd motocyklowy. Wcześniej jeździłem z wołyńskim rajdem, ale tylko na sprzątanie i porządkowanie polskich cmentarzy. Nie miałem wtedy jeszcze prawa jazdy na motocykl. Jest teraz wojna. Nie będziemy się raczej zapuszczać głęboko, bo nie miało sensu, narażać takiej grupy ludzi. Każdy musiał wziąć ze sobą dwie bańki paliwa, 10 litrów, ponieważ na Ukrainie jest teraz spory problem z dostępnością paliwa. Trzeba było się do tego dosyć mocno przygotować. Wczoraj okazało się, że nie mam świateł. Dziś rozbierałem cały motor, spałem dosłownie godzinę, bo okazało się, że popaliła się instalacja. Musiałem bypassy „na krótko” porobić. Co roku mam takie historie. Co wyjazd to w ostatniej chwili coś się musi zepsuć – opowiada Oskar Sykut.
CZYTAJ: Przed nimi 2 tys. kilometrów. Trwa IX Wołyński Rajd Motocyklowy [ZDJĘCIA]
– Skończył się dziewiąty rajd i już jak zwykle myśleliśmy o rajdzie dziesiątym – opowiada Henryk Kozak. – Oczywiście 24 lutego postawił pod znakiem zapytania niektóre warianty naszego wyjazdu. Ustaliliśmy, że to będzie aż 12 dni, 5 krajów łącznie z Polską. Jeśli się da to chcemy też wjechać na Ukrainę. Pierwszy etap naszego rajdu będzie wiódł poprzez Bieszczady. To miejsca, w których ginęli nasi obywatele, żołnierze zamordowani przez Ukraińską Powstańczą Armię. Będzie to Bircza, leśniczówka Brenzberg w Mucznem, Cisna, Jasiel. Tam strażnica Wojsk Ochrony Pogranicza została zaatakowana i tam zginęło bardzo wielu żołnierzy. Znaleźliśmy również w Rumunii miejsca związane z Legionami. Dwa samochody z nami jadą, więc będzie sprzęt typu piła, kosa. I miejsca pamięci będziemy próbować porządkować.
– Ten rok jest szczególny – podkreśla Artur Pomianowski, burmistrz Kazimierza Dolnego. – Ten rajd ma zupełnie inny wymiar niż dotychczasowe, ponieważ na Ukrainie prowadzone są działania zbrojne. Pomimo to stowarzyszenie zdecydowało się kontynuować tradycje wyjazdów na Ukrainę, aby posprzątać miejsca pamięci, miejsca po wsiach zamieszkałych przez pomordowanych Polaków. Pamiętajmy też, że stowarzyszenie w tym roku bardzo aktywnie włączyło się w pomoc dla Ukrainy.
– Pomagamy, ale pamiętamy – mówi Henryk Kozak. – Nasze stowarzyszenie siłami wolontariackimi przekazało na Ukrainę dary wartości około 1,5 mln zł. Musimy jednak pamiętać, nawet w rozmowach indywidualnych, że tam, na Kresach, na Wołyniu spoczywają szczątki nie tylko żołnierzy, ale też zamordowanych naszych rodaków, których należy ekshumować, pochować w święconej ziemi. O tym Polacy nawet nie wiedzą, a co dopiero mówić Ukraińcy. Tam jest zakaz poszukiwań i ekshumacji.
Rajd potrwa do 10 lipca.
ŁuG / opr. PrzeG