Życie ściśle chronionego w Polsce puszczyka mszarnego można oglądać w Internecie. To jedyna tego typu transmisja w Europie. Specjalna kamera z możliwością obrotu 360 stopni została zainstalowana w lasach sobiborskich przy jednym z gniazd. Tylko w lasach sobiborskich i włodawskich występują pary lęgowe tego gatunku sowy w naszym kraju.
– Małe już podrosły, przed nami ich obrączkowanie i instalowanie nadajników GPS – mówi Romuald Mikusek, doktor nauk biologicznych Parku Gór Stołowych. – Jesteśmy na etapie wylotu młodych, właściwie trudno to nazwać wylotem, ponieważ sowy, opuszczając gniazdo, są nielotne. Mówimy na to, że to są gałęziaki, czyli takie ptaki, które jeszcze nie latają, bardzo często lądują na ziemi. W przypadku puszczyka mszarnego mamy taką sytuację, że to się wszystko dzieje w lesie. To gatunek leśny, bytujący przy mokradłach, moczarach. Dla nich w tym momencie niebezpieczeństwem jest kuna czy lis.
– W Europie nie było wcześniej takiego przekazu o tym gatunku sowy – podkreśla Marek Kołodziejczyk z Fundacji dla Przyrody. – Z tego, co wiemy, był tylko jeden taki przekaz, bodajże z Ameryki Północnej, związany właśnie z tym gatunkiem. To mało znany gatunek w Polsce dla zwykłego człowieka. Chcieliśmy trochę propagować wiedzę o nim. Trzeba zaznaczyć, że jest to druga co do wielkości sowa w Polsce po puchaczu. Rozpiętość skrzydeł to ok. 1,60 m. To naprawdę znaczące dla sowy. Waga to ok. 1200 gramów u samicy, bo samica jest zawsze nieco większa niż samiec.
– Pierwszy lęg mieliśmy w Polsce równo 12 lat temu. Od tamtego czasu maksymalna liczba par lęgowych to 12. Lasy sobiborskie i włodawskie to jedyne miejsce, gdzie możemy spotkać ten gatunek – mówi dr Romuald Mikusek. – Nie spodziewaliśmy się, że to mogą być lasy sobiborskie. Na pewno bliżej im do Puszczy Białowieskiej, tam spodziewaliśmy się pierwszych lęgów. Nagle powstała taka enklawa, prawdopodobnie zjawiła się tutaj jakaś para założycielska i zaczęło się dziać. Jak przypuszczamy, one przybyły ze strony białoruskiej, bo tam jest dość silna populacja. Jest to gatunek na skraju swojego zasięgu. Zawsze jest tak, że na skraju zasięgu te ptaki albo są obecne, albo danego roku nieobecne. Nie należy się tym martwić. Natomiast tu utworzyła się dość silna populacja. One co roku mają młode.
– Czynnikiem, który się złożył się na to, że założyliśmy ten streaming, czyli transmisję z gniazda, było to, że gniazdo znajdowało się w fajnym miejscu, niedaleko wieży, która odbierałaby sygnał. Sprawdziliśmy to, mieliśmy zasięg, więc wszystko się ułożyło. Oczywiście wcześniej znaleźliśmy samicę, która już wysiadywała jaja. W momencie, kiedy młode się wykluły, zaczęliśmy działać. Gniazdo jest na wysokości ok. 19 m, na sośnie przechylonej. Postanowiliśmy, że umieścimy kamery 10 m od gniazda, ze względu na to, że kamera może wydawać różnego rodzaju mikrodźwięki. Nie chcieliśmy zakłócać rytmu tej rodzinie. Problemy zdarzają się cały czas, bo jest to środek lasu. W momencie, kiedy pada deszcz czy jest burza i mogą być wyładowania, mokre liście powodują taką jakby barierę, ścianę, że sygnał jest nieprzesyłany – tłumaczy Marek Kołodziejczyk.
CZYTAJ: Z kamerą wśród puszczyków mszarnych. Niezwykłe sowy z Polesia
– Trzeba powiedzieć, że to jest bardzo dobre środowisko, bo jest tam mozaika właśnie tych moczarów, które są dla puszczyka mszarnego niezbędne. Bardzo często poluje na granicy gleby mineralnej, takich wysepek a mokrych elementów krajobrazu. Jedyny brakujący element to bardzo często są gniazda, których im tam brakuje. One normalnie sadowią się w gniazdach myszołowa, jastrzębia czy nawet bociana czarnego. Nie budują gniazd. Jedną z rzeczy pomocowych jest budowanie platform. My z kolei z fundacją idziemy w stronę koszy wiklinowych, które są bardziej trwałe, mogą naprawdę pomóc, jeśli tego elementu brakuje. A zauważyliśmy, że rzeczywiście go brakuje. Gniazdo, które monitorujemy teraz, w ramach tej kamery umieszczonej na drzewie, jest w gnieździe myszołowa, dość rachitycznym, słabym. Dla nas jest to dziwne, że samica zdecydowała się złożyć tam jaja – mówi Romuald Mikusek.
– Tę transmisje będziemy ciągnąć, nawet jak ptaków już nie będzie na gnieździe. Kamera ma tę możliwość, że możemy zoomować, obkręcać ją wokół własnej osi i szukać tych piskląt na ziemi, więc będziemy starać się je wyszukiwać, żeby pokazać też karmienie na ziemiach albo na dolnych gałęziach – dodaje Marek Kołodziejczyk.
Ostatnie obserwacje wskazują na to, że puszczyk mszarny zawędrował również do Poleskiego Parku Narodowego, co uchwyciła fotopułapka. Przyrodnicy w przyszłym roku będą tam szukać par lęgowych i badać, czy ten gatunek przebywa tam na stałe.
RyK / opr. WM
Fot. pixabay.com