Plantatorzy i działkowcy liczą straty po gradobiciu, a jego efekty określają jako tragiczne. Najbardziej ucierpiały owoce takie jak maliny, czereśnie, porzeczki czy truskawki. W wielu gospodarstwach będą się nadawały tylko do zbioru przemysłowego – np. na soki. Gradobicie szczególnie dotknęło powiaty: opolski, puławski, częściowo lubelski, kraśnicki i rycki.
– U mnie nie było gradu, jestem z okolic Opola Lubelskiego. Ponoć w Poniatowej grad bardzo zrąbał – koledzy wysłali synowi zdjęcia. Przeważnie maliny, truskawki, wszystko, co było na polach. – Są bardzo duże zniszczenia w okolicach Lublina, począwszy od drzew, czereśni, maliny, porzeczki. Szczególnie ucierpiały takie warzywa, jak sałata, fasola. – U sąsiadów z pomidorów zostały tylko łodygi – mówią plantatorzy.
CZYTAJ: Lubelskie: strażacy uporali się ze skutkami burz. Doszło do niemal 90 interwencji
– Szkody wystąpiły głównie w sadach i jagodnikach: truskawka, malina, agrest i borówka – mówi Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. – W uprawach polowych głównie ziemniaki, rzepak i kukurydza. Dlaczego sadownicze i jagodowe? Ponieważ ta fala gradobicia przeszła przez powiat opolski, puławski, częściowo lubelski, kraśnicki, rycki.
– Posiadamy z małżonką gospodarstwo opierające się głównie na produkcji maliny i troszeczkę jabłka – mówi Paweł Kargulewicz z gminy Urzędów. – U nas nie było gradobicia. Najgorzej było w okolicach Wojciechowa. Są uszkodzone plantacje jabłek, jesienną malinę pocięło, truskawkę również. Niestety, ale będzie już tylko truskawka przemysłowa. Na konsumpcję nie będzie się raczej nadawała. Truskawka jest taką rośliną, że odbije na następny rok z korzenia, nie rzutuje tak jak malina, bo malina puszcza pęda. Jeżeli został uszkodzony przez grad, to te uszkodzenia rzutują na następny rok.
– W tej chwili komisje, które są przy wojewodzie, przejdą w teren – mówi Gustaw Jędrejek. – W tych komisjach jest przedstawiciel Lubelskiej Izby Rolniczej, Ośrodka Doradztwa Rolniczego i pracownik z urzędu gminy, który jest kierownikiem tej komisji. Będą szacowane straty i wtedy będzie można wyliczyć ile to hektarów. Skala jest dość pokaźna. Niektóre gospodarstwach, z którymi rozmawiałem, szacują, że jest 50-80 procent zbitych owoców, głównie agrestu, porzeczki czy maliny.
– Nie ominęło mnie. Mieszkam za Sławinkiem i właśnie tędy przeszła ta fala – mówi jedna z mieszkanek. – Tak, jakby ktoś przejechał kosiarką. Tragedia. Ceny na pewno nie będą niższe. Ze szczypioru nie ma nic, owoce też. Na drzewach nie ma prawie nic. U sąsiadów to samo. Są jeszcze sadzonki, więc ludzie od nowa kupują pomidory, ogórki, żeby coś jeszcze urosło. Może już nie będzie takiego kataklizmu.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Ulewa z gradem przeszła przez Lublin
– Plon i zbiór z plantacji aż takiego nie ma wpływu na ceny – podkreśla Gustaw Jędrejek. – Bardziej na ceny ma wpływ zmowa cenowa, jak również to, że przetwórcy rządzą się swoimi prawami i dyktują ceny. W detalu czy na mniejszą skalę może to rzutować na to, że w danym regionie nie będzie danych owoców, ale generalnie w skali kraju nie powinno to rzutować na zwyżkę cen.
Starty w województwie lubelskim oszacuje komisja powołana przez wojewodę.
RyK/ opr. DySzcz
Fot. archiwum