Jak pachniał Rzym 2000 lat temu, co brzydko pachniało 200 lat temu w Ameryce? Naukowcy z UMCS podczas Dnia Historyka rozmawiali o zapachach dawnych epok.
Czy było przyjemnie? Opowiadają prof. Dariusz Słapek z Katedry Historii Starożytnej i Średniowiecznej Instytutu Historii oraz prof. Irmina Wawrzyczek z Katedry Anglistyki i Amerykanistyki UMCS.
– My żyjemy w epoce „odorofobii” – mówi prof. Irmina Wawrzyczek. – To paniczny lęk przed wszelkimi zapachami, zarówno naszego ciała, jak i zapachami przemysłowymi. Bronimy się przed nimi jak możemy. Wystarczy włączyć telewizję i zobaczyć co nam reklamują. Odświeżacz powietrza, dezodorant, odświeżacz do ust, płyn do dezynfekcji toalet itd. Wszystko po to, żeby zniwelować zapachy. W XVIII w. natomiast nie było takiej świadomości i sądzę, że ludzie zupełnie inaczej to odczuwali. Bardzo niewiele w źródłach historycznych, które ja badam, jest takich narzekań na coś, co pachnie nieprzyjemnie. Po prostu jeśli został przekroczony pewien próg dopuszczalny, do którego ludzie byli przyzwyczajeni. Wówczas zostawało to odnotowane. Na przykład jeżeli ktoś wracający z pola zasiadał przy stole i wydzielał wyjątkowy odór potu, zmęczenia i psuł apetyt biesiadnikom, wówczas takie rzeczy odnotowywano z pewnym niesmakiem, szczególnie w wyższych sferach.
– Problemem największym w starożytności, zwłaszcza w takim mieście jakim był Rzym nie było to, jak pachniał cesarz, chociaż on starał się także publicznie odmiennie pachnieć, ale ogólny problem smrodu – uważa prof. Dariusz Słapek. – Kiedy mówimy „zapach” to mamy na myśli coś, co jest miłe i sympatyczne. Ale wyobraźmy sobie wielkie miasto, które pozbawione jest kanalizacji. I tutaj też pojawiają się kwiaty, ale one są raczej objawem słabości Rzymian, jeżeli chodzi o radzenie sobie z zepsutym powietrzem. Bo jak poziom wody w Tybrze się podniósł i Cloaca Maxima zaczęła oddawać to co do niej wrzucano, to starano się walczyć z tym smrodem za pomocą kwiatów. Po prostu te miejsca zasypywano kwiatami, to pokazuje tę ogromną bezradność. To co się pojawiało w nocnikach i miskach było wylewane na ulice. Prawnicy rzymscy rozpatrywali później problem, jak ktoś szedł sobie rano do pracy i spadł na niego taki garnek z zawartością. Na ogół myśli prawników szły w takim kierunku, że człowiek, który został oblany czymś niedobrym, tracił dniówkę. Wobec tego trzeba było mu równowartość tej dniówki wypłacić.
ZOBACZ ZDJĘCIA: XIII edycja Dnia Historyka na UMCS
– Trudno właściwie używać dzisiaj takich określeń pejoratywnych, jak śmierdzący czy cuchnący do czegoś, co było tam na porządku dziennym – dodaje prof. Wawrzyczek. – Na przykład dzisiaj idziemy do sklepu i kupujemy mleko, ale ilu z nas było na farmie krów, w oborze, wiedzą jak pachnie krowa i jej nawóz. Jak ta produkcja mleka wygląda. Dostajemy czysty, pachnący produkt. Wiele dzieci to w ogóle myśli, że mleko produkowane jest w fabryce. Wówczas, w dawniejszych czasach, czasach rolniczych, ludzie żyli obok zwierząt. Czasami w jednej izbie razem z nimi. Gotowali, spali, robili rożne rzeczy w tej samej izbie, bo nie mieli więcej. To był zupełnie inny świat doznań, codziennego otoczenia zapachowego, który nikogo nie dziwił ani nie drażnił.
– Był sobie taki archeolog, Howard Carter, który odkrył grobowiec Tutanchamona – opowiada prof. Słapek. – Czekał na różnych oficjeli, którzy mieli się pojawić, żeby nietknięty i zachowany w całości grobowiec faraona odkryć. To lata 20-te XX wieku. Zjechali ambasadorzy, politycy, masa fotografów. Carter jednak nie wytrzymał. Zanim się pojawili ci oficjele, to w nocy wywiercił w glinianej ściance mały otwór, żeby przy pomocy latarki zobaczyć, co tam rzeczywiście jest. Jak już przewiercił to twierdził, że dotarła do niego taka eklektyczna w charakterze woń. Zdominowana przez drewno, z którego były wykonane niektóre artefakty. To były cedry. Taki żywiczny, ale też z innymi nutami, bo trzeba pamiętać czym była mumifikacja. To jest takie sympatyczne i pokazujące, że ten zapach w komorze grobowej zachował się 1:1. Jedyny znany mi przypadek.
Dodajmy, że Dzień Historyka na UMCS zorganizowano po raz trzynasty.
TSpi / opr. PrzeG
Fot. Piotr Michalski