Strażacy apelują do kierowców o wyrabianie i wożenie w swoich autach kart ratowniczych. To specjalne, darmowe schematy budowy samochodów, które w przypadku poważnych wypadków ułatwiają pracę służbom.
Wygląda jak zwykła kartka papieru, ale może uratować życie. Na karcie pokazany jest schemat budowy każdego konkretnego samochodu. Chodzi przede wszystkim o lokalizację elementów konstrukcyjnych, ale też przebieg układu elektrycznego czy lokalizację poduszek powietrznych.
– Karta jest ogólnie dostępna do aut starych i nowych, ale trzeba pamiętać, żeby odpowiednio pokazać służbom, że taką kartę posiadamy – zaznacza Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. – Jest niepisana umowa, że ta karta powinna znaleźć się za osłoną przeciwsłoneczną po stronie kierowcy. Na szybie w dolnym lewym rogu powinna znaleźć się żółta naklejka, która mówi o tym, że karta ratownicza jest w samochodzie. Jeżeli zdarzy nam się jakieś nieszczęście – wypadek czy coś podobnego – i przyjedzie ekipa ratownicza, a w samochodzie są na przykład osoby nieprzytomne, to taka naklejka mówi służbom ratowniczym, że na pokładzie jest karta ratownicza. Dzięki temu służby ratownicze błyskawicznie wiedzą, gdzie jest na przykład akumulator, gdzie należy odciąć zasilanie.
Rzecznik prasowy lubelskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej, starszy aspirant Tomasz Stachyra zwraca uwagę, że dzięki takiej karcie zyskuje ratownictwo techniczne. Chodzi o poważne wypadki, w których trzeba rozcinać auta i wyciągać z nich rannych. W takich przypadkach zdarza się, że strażackie nożyce pękają, a każda minuta jest na wagę ludzkiego życia. – W momencie, kiedy docieramy na miejsce zdarzenia, możemy zorientować się, że dany pojazd jest wyposażony w taką kartę i szybciutko zlokalizować niebezpieczne miejsca, czyli różnego rodzaju wzmocnienia, napinacze pirotechniczne pasów, zbiorniki z gazem, który wypełnia poduszki powietrzne, czy też różnego rodzaju urządzenia elektryczne pod wysokim napięciem, jeśli chodzi o pojazdy elektryczne – wyjaśnia st. asp. Tomasz Stachyra.
Wbrew pozorom do zdarzeń, w których karta bezpieczeństwa jest pomocna, dochodzi bardzo często. – Biorąc pod uwagę statystyki chociażby z tego roku, to na 1636 zdarzeń, które odnotowaliśmy, jeśli chodzi o ratownictwo techniczne w województwie lubelskim, 47 interwencji było obsługiwanych przez strażaków z użyciem narzędzi hydraulicznych, czyli prawdopodobnie wykonywany był dostęp do osób poszkodowanych. Jeśli w samochodzie jest karta i naklejka informująca o niej, to strażak na pewno do niej zajrzy, chyba że jest to bardzo popularny pojazd i nie ma takiej potrzeby. Ale z praktyki wiem, że strażacy bardzo często korzystają z kart ratowniczych, ponieważ im bardziej nowoczesny pojazd, w tym więcej istotnych elementów jest wyposażony – mówi st. asp. Tomasz Stachyra.
Zarówno karta bezpieczeństwa, jak i naklejka informująca o jej obecności na pokładzie samochodu, to rzeczy darmowe. – Karta nie kosztuje nic, można ją pobrać na przykład ze strony internetowej producenta, można poprosić dilera. Ta naklejka na ogół jest rozdawana przez dilerów. Nie jest sprzedawana, czyli kosztuje nas to bardzo mało, właściwie tylko troszkę wysiłku. A jeżeli przytrafi nam się coś niedobrego, to może to uratować nam zdrowie albo życie – podkreśla Jakub Faryś.
Wzory można pobrać ze strony kartyratownicze.pl.
Według szacunków strażaków akcja w przypadku posiadania w aucie karty ratowniczej może skrócić się nawet o 30 procent. Apele służb są kierowane szczególnie do właścicieli aut nowych, wyposażonych w dużą ilość elektroniki.
FiKar / opr. WM
Fot. Filip Karman