Obecność kurhanu, czyli dawnej mogiły, potwierdzono kilkaset metrów od grodziska w Chodliku. To efekt rozpoczętych kilka dni temu w tak zwanym Lesie Powiślańskim badań wykopaliskowych. W ostatnich dniach natrafiono także na liczne ślady osadnictwa pradziejowego.
CZYTAJ: Tajemnicza krypta w dawnej cerkwi. Niezwykłe odkrycie archeologów w Chełmie [ZDJĘCIA]
Wszystko dzięki pracy studentów archeologii z Warszawy, Poznania i Gdańska pod kierownictwem archeologa Łukasza Miechowicza.
– Kurhan kopiemy już od tygodnia i ten kopiec to jest nasyp kurhanu – mówi Łukasz Miechowicz. – Ta warstwa to jest jeszcze pozostałość nasypu, więc ją jedziemy sobie ładnie kielniami, no i, jak ekipa wie, centymetr po centymetrze. I tutaj mamy taką metodykę, którą sobie wymyśliliśmy – nie robimy rysunków, tylko wszystko dokumentujemy za pomocą fotografii i 3D. To wygląda tak, że my osobno każdą ceramikę, każde znalezisko i każdy zabytek oznaczamy innym kolorem krzyżyków.
– Tak naprawdę, to jakby to policzyć, to tak naprawdę są moje czwarte albo piąte wykopaliska – informuje Luiza Zbiciak, studentka archeologii UAM z Poznania. – Trochę już kopałam, ale jeszcze nie wczesnego średniowiecza, więc Chodlik to jest dla mnie odmiana, bo nie kopałam ani kurhanu, ani wczesnego średniowiecza. Są emocje, szczególnie że jesteśmy w takich warstwach, że zabytki wychodzą. Odkopujemy już ceramikę i kości, zabytki metalowe, artefakty krzemienne, więc jest na pewno ekscytacja.
– Jesteśmy w tzw. Lesie Powiślańskim, na południe od Grodziska, za takimi rozległymi łąkami, które kiedyś były bagnami i otaczały kompleks osadniczy Chodlik od południa – dodaje archeolog kierujący wykopaliskami. – W tym miejscu parę dobrych lat temu, bo w 2014 roku, prowadziliśmy badania powierzchniowe, mające na celu rozpoznanie między innymi obszarów leśnych. Użyliśmy technologii LiDAR. W scanningu terenu wykonanym z samolotu zarysowały się pewne ciekawe struktury. Od razu wiedzieliśmy, że to są prawdopodobnie kurhany, bo to widać – są kopce w lesie, część jest ułożona rzędowo. W miejscu, w którym teraz jesteśmy, jest ich 8. Jest też niesamowicie intrygujący obiekt, widać go z miejsca, w którym stoimy, czyli wał. Wał ciągnie się na 200 metrów i tuż za nim są kopce. Udało się potwierdzić, że to są nie tylko kurhany, gdyż mamy tu w nasypie kopce, jak i pochówek całopalny, wczesnośredniowieczny. Mamy bardzo nieliczne, na razie, fragmenty naczyń glinianych wczesnośredniowiecznych, ale mamy bardzo dużo fragmentów naczyń pradziejowych: z okresu neolitu, epoki brązu, ze wcześniejszych okresów. I w przestrzeni poza kurhanem, również odkrywamy ceramikę pradziejową. Jak się okazuje, w miejscu, gdzie jesteśmy, poza kurhanami wczesnośredniowiecznymi znajduje się też osadnictwo pradziejowe, czyli tutaj ludzie mieszkali od zawsze.
CZYTAJ: Sensacyjne odkrycie. W Chełmie odnaleziono jedną z najstarszych macew na ziemiach polskich
– Ja na ćwiartce, na której pracuje, odkopałam bardzo dużo kości, kilka krzemieni i trochę ceramiki – mówi Aleksandra Jaworska, studentka archeologii na UW. – Najbardziej interesują mnie kości. Tutaj mamy przypalone kości ludzkie i zwierzęce. Zwierzęce trochę bardziej mnie interesują. Możliwość odkrywania przeszłości, prawdy, to jest bardzo fascynujące i ekscytujące. Za każdym razem, jak się wykopie jakiś zabytek, to są emocje.
– Kości przypalone oznaczamy żółtymi krzyżykami, ceramikę zielonym krzyżykiem, krzemienie niebieskim – opowiada Miechowicz. – Tutaj niwelujemy plan. Mamy założoną taką siatkę z krzyżyków. W jednej ćwiartce doszliśmy do poziomu pochówku. Tak naprawdę te kości wyszły dwa dni temu, a my kopiemy bardzo, bardzo wolno, bo schodzimy centymetr; zaznaczamy lokalizację każdej kości, każdy fragment ceramiki, domierzamy, zakładamy siatkę, robimy fotografię, robimy model 3D. Są też badania powierzchniowe także prowadzone przy użyciu detektorów metali. Już od kilku lat współpracujemy ze Stowarzyszeniem Historycznym Pasja i razem odkryliśmy mnóstwo rzeczy. Te badania są ważne, po pierwsze dlatego, że teren ten jest eksplorowany przez miejscowych detektorystów, zresztą wyrazem tego jest nasze odkrycie z wczoraj. Niedaleko, właśnie obok wału podłużnego, znaleźliśmy coś, co nazwaliśmy depozytem detektorysty. Czyli tak naprawdę ktoś wykopał dół i wrzucił do niego wszystkie śmieci, czy rzeczy, które mu się nie podobały: pociski, łuski, jakieś kawałki blachy, kawałki żelaza. To jest ewidentnie to, co wyszło spod wykrywacza, było w jakiejś torbie – no bo ktoś zbierał te śmieci i wyrzucił je do lasu. To oznacza, że ten teren był już dosyć mocno przechodzony przez kogoś stąd. Miejscowego zapewne.
– Wiadomo, jak trafimy na żelazo, na coś, to trzeba zachować ostrożność, bo to są lasy, były tu różnego rodzaju działania wojenne – podkreśla Grzegorz Kowalczyk, członek Stowarzyszenia Historycznego Pasja. – Ale ogólnie to od 5 lat współpracujemy jako Stowarzyszenie Historyczne z panem Łukaszem Miechowiczem. Metali jest wiele, od żelaza, ołów, na wszystko możemy tutaj trafić. Jak ktoś obrączkę zgubił, to też można namierzyć.
– Jestem w sumie pierwszy raz na wykopaliskach – opowiada Piotr Dyżlą, student archeologii. – Zawsze mnie to interesowało. Coś więcej, niż same źródła pisane, bo historia jednak operuje na źródłach pisanych, a tutaj mamy do czynienia również z materiałem nienarracyjnym, niebędącym tylko i wyłącznie formą zapisu. Od zawsze chciałem iść na archeologię, ale życie tak się potoczyło, że dopiero po studiach historycznych stwierdziłem, że podejmę się tego i rzeczywiście, w ramach wzbogacenia umiejętności warsztatowych kopię. Emocje są fenomenalne, to jest coś zupełnie innego. Udało się znaleźć kilka fragmentów: ceramiki, trochę kości, trochę krzemieni. Jest to coś ciekawego, faktycznie, takie znajdywanie przedmiotów sprzed kilkuset lub kilku tysięcy lat – to jest fascynujące.
CZYTAJ: Tajemnicze znalezisko podczas remontu lubelskiego kościoła
– Teraz znaleźliśmy około 200 szczątków. One są słabo przypalone – temperatura stosu nie była za wysoka – dodaje Łukasz Miechowicz. – Na pewno część to kości ludzkie, część trzeba przebadać, bo we wszystkich zbadanych przez nas do tej pory w Chodliku grobach była jeszcze domieszka kości zwierzęcych. W tym mamy kurhan z koniem, jeden pochówek typu alt käbelich w formie półziemianki – takiego domu zmarłych, gdzie też odkryliśmy szczątki mężczyzny i konia. Poza tym 4 inne pochówki. Te kości dopiero pójdą do analiz antropologicznych, archeozoologicznych. To nie jest tak, że archeologowie robią wszystko. Współpracujemy z wieloma specjalistami; z antropologami, archeozoologami, z przyrodnikami, archeobotanikami, którzy określają nam np. gatunek drzewa, z którego pochodzą węgle drzewne znajdowane w wykopie. Bierzemy próbki, które trafiają do palinologa, żeby sprawdzić, czy tam nie ma jakichś nasionek. Dużo osób jest zaangażowanych, nie tylko do kopania, ale potem i do opracowania takich wykopalisk.
Badania wykopaliskowe w pobliżu grodziska w Chodliku potrwają do połowy sierpnia. Ich prowadzenie jest możliwe dzięki wielu instytucjom oraz dotacjom od osób prywatnych. Misję archeologiczną w Chodliku można wesprzeć między innymi poprzez stronę www.patronite.pl/chodlik.
ŁuG / opr. KB
Fot. Łukasz Grabczak