Przekraczanie prędkości, brawura i jazda po alkoholu – to najczęstsze przyczyny wypadków na polskich drogach. Dziś, w dniu wspomnienia świętego Krzysztofa – patrona kierowców – obchodzimy Dzień Bezpiecznego Kierowcy.
Kultura i umiejętności kierowców systematycznie się poprawiają, jednak do ideału daleko, a w statystykach wciąż wiele jest ofiar śmiertelnych i pijanych kierujących. – Tylko w pierwszym półroczu tego roku doszło do blisko 380 wypadków drogowych – informuje sierżant sztabowy Małgorzata Skowrońska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – W ostatnim półroczu zanotowaliśmy 376 wypadków. 61 osób to osoby zabite, 388 to osoby ranne. Najczęstszą przyczyną wypadków drogowych jest przekraczanie prędkości albo nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu. Przede wszystkim apelujemy do kierowców, żeby pilnować siebie na drodze nie tylko w Dzień Bezpiecznej Jazdy. Apelujemy o rozsądek i ostrożną jazdę. Przestrzegajmy przepisów ruchu drogowego, dostosowujmy prędkość do warunków atmosferycznych, nie przekraczajmy prędkości, zwracajmy uwagę na pieszych, rowerzystów i motocyklistów.
CZYTAJ: Co to znaczy być bezpiecznym kierowcą? Instruktor jazdy wyjaśnia
– Niestety w dalszym ciągu notujemy nietrzeźwych kierujących – przyznaje sierżant sztabowy Małgorzata Skowrońska. – Na drugi dzień po spożyciu alkoholu osoby często myślą, że dobrze się czują, i wsiadają za kierownicę. Niestety okazuje się, że tak nie jest i jeszcze mają alkohol w organizmie. W takim wypadku osoby są mniej ostrożne, nie są tak uważne na drodze, jak osoby trzeźwe. Dlatego zwracajmy na to uwagę, nie spożywajmy alkoholu przed jazdą samochodem.
Bezpieczny kierowca to też ten, który dba o bezpieczeństwo swoich pasażerów.
– Kierowca powinien dbać o to, żeby pasażerowie mieli pozapinane pasy. Dzieci przewóźmy w fotelikach. Jest to bardzo ważne. Teraz na drogach mamy bardzo szybkie samochody. Niestety są kierowcy, którzy nie dostosowują prędkości i dochodzi do wypadków drogowych. Fotelik często ratuje dzieciom życie, pasy również – dodaje sierżant sztabowy Małgorzata Skowrońska.
– Bezpieczny kierowca to taki, który zdaje sobie sprawę, że samochód prowadzi się nie rękami i nogami, tylko głową, i tej głowy używa – zaznacza instruktor nauki jazdy, Maciek Brewczuk. – Przede wszystkim moja rada jest taka, żeby jeździć tak, jakbyśmy chcieli, żeby jeździli inni, i traktować innych, tak jak chcemy, żeby inni nas traktowali. Musimy bacznie zwracać uwagę na innych uczestników ruchu, ponieważ oni często nas ignorują albo lekceważą. Jeżeli my myślimy, to nie znaczy, że inni też. Na polskich drogach niestety jest tak, że przyzwyczailiśmy się do pewnego sposobu i stylu lekceważenia przepisów, lekceważenia innych – tak jakbyśmy to my byli na drodze najważniejsi. A na drodze najważniejsze jest właśnie bezpieczeństwo, czyli to, żeby wszyscy spokojnie i w całości dojechali do domu.
– Przede wszystkim jeżeli mówimy o bezpiecznym kierowcy, to musi to być świadomy kierowca – podkreśla instruktor techniki jazdy, Jakub Jankowski. – Ze świadomości zagrożeń w ruchu drogowym i świadomości swoich umiejętności wynika później bezpieczeństwo, które mamy na drodze. Jeżeli kierowca nie jest świadomy zagrożeń, jeżeli podejmuje ryzyko, wtedy generują nam się coraz większe zagrożenia. Kwestia leży w świadomości kierowców. A taką świadomość mogą zdobyć na przykład w ośrodku techniki jazdy, gdzie przyjeżdżają na godzinne czy dwugodzinne spotkanie i weryfikują swoje umiejętności i możliwości. Obserwują, co dzieje się na nawierzchni, na przykład śliskiej.
Świadomość powoli się zmienia, ale jeszcze do niedawna wiele osób uważało, że uczą się jeździć raz, robiąc kurs, a potem to już jest codzienne życie. Tymczasem każdemu kierowcy może się przydać praktyka na torze.
– Zdecydowanie. Można tu spojrzeć chociażby na liczbę kierowców, którzy zdają prawo jazdy. Oni często nie jeżdżą później nawet po drodze. Prawo jazdy jest odłożone gdzieś na półkę, sporadycznie wyjeżdżają na drogę. Ciężko tu mówić o dużym doświadczeniu, jeżeli chodzi o jeżdżenie. Natomiast nawet ci kierowcy, którzy robią dużo kilometrów, potrzebują takiego spotkania raz na jakiś czas po to, żeby odświeżyć sobie pewne rzeczy. Jest też tak, że technologia się zmienia. Samochody są coraz bardziej nowoczesne, jest w nich coraz więcej systemów i udoskonaleń, a kierowcy nie zdają sobie sprawy, w jaki sposób mogą efektywnie skorzystać z tych systemów – zauważa Jakub Jankowski.
CZYTAJ: Śmiertelne potrącenie w Miłkowie. Trwa wyjaśnianie okoliczności wypadku
Skorzystanie z płyty poślizgowej może dać do myślenia o tym, co się stanie, gdy pojedzie się za szybko, gdy nawierzchnia jest mokra albo śliska. To potrafi zmienić myślenie i sprawić, że będziemy jeździć ostrożniej.
– Najlepiej uczyć się na własnych błędach, a jeżeli mamy je popełniać, to nie na drodze, tylko właśnie w takim ośrodku, gdzie jest dużo stref bezpieczeństwa i można sobie pozwolić na popełnienie błędu pod okiem instruktora i wyciągnąć z tego wnioski. To ludzkie popełniać błędy, natomiast chodzi o to, żeby wyciągać z nich wnioski. Tutaj w bezpiecznych warunkach można poćwiczyć różne elementy jazdy i zrozumieć, jak wygląda fizyka jazdy – że jeżeli będę jechał zbyt szybko, to mogę nie zapanować nad samochodem, działają na ten samochód siły, które mogą na przykład wyrzucić go z drogi – tłumaczy Jakub Jankowski.
Jakie są największe przywary polskich kierowców?
– Jesteśmy trochę nerwowymi kierowcami. Często zdarza się, że w ferworze „walki ulicznej” kierowcy próbują udowadniać sobie swoją wyższość. Często objawia się to w ten sposób: ktoś jest nie do końca zorientowany na drodze, pomylił się, pojechał nie tym pasem, co trzeba – wystarczy troszeczkę zwolnić, przepuścić takiego kierowcę. Ale nie, polski kierowca będzie na siłę dojeżdżał na zderzak następnemu autu, nie puszczając tego samochodu, w którym ktoś może być niezorientowany w terenie. To taki najprostszy przykład. Podjeżdżanie na zderzak, popędzanie kogoś, trąbienie, wymuszanie pierwszeństwa – to moim zdaniem największe błędy – dodaje Jakub Jankowski.
– Według mnie największą wadą jest samolubność. Patrzymy na czubek własnego nosa i nie bierzemy pod uwagę innych. Nie bierzemy pod uwagę, że jeżeli ktoś postawił znaki drogowe, to stoją tam w jakimś celu. Jeżeli coś nam przeszkadza, to po prostu to ignorujemy, a niestety to nie zawsze dobra metoda – podkreśla Maciek Brewczuk.
Często bardziej doświadczeni kierowcy narzekają na tych, którzy dopiero niedawno zrobili prawo jazdy, ale to ci doświadczeni często pomijają wiele zasad, bo uważają, że oni jeżdżą bardzo dobrze.
– Właśnie tak to wygląda, że ci starzy kierowcy, którzy mają już swoje nawyki i przyzwyczajenia (nie zawsze do końca dobre), mogliby się od tych świeżych kierowców bardzo dużo nauczyć. Przede wszystkim pokory, bo wraz z doświadczeniem przychodzi pewność siebie i rutyna, a to potrafi być zgubne – zaznacza Maciek Brewczuk.
CZYTAJ: Bezpieczny wypoczynek. Pływanie po alkoholu na pojazdach wodnych grozi surową karą
Czy potrafimy dostosować się do warunków, które spotykamy na drodze, czy zagrożenie widzimy tylko zimą, a latem myślimy, że można dać trochę więcej gazu?
– Żeby chociaż w zimie kierowcy zauważali zagrożenie, to byłoby dobrze. Najczęściej jest tak, że kierowcy przyzwyczajają się do trasy, myślą: „Przecież codziennie tędy jeżdżę, to co może mi się tu stać?”. A potem okazuje się, że oślepi słońce czy deszczyk popada i zrobi się ślisko, i kończy się w rowie albo na drzewie – mówi Maciek Brewczuk.
– Trzeba też zauważyć, że poziom jazdy u polskich kierowców również się zmienia. Idziemy w dobrym kierunku, natomiast jeszcze długa droga przed nami. Dodałbym tu jeszcze jedną rzecz – świadomy, bezpieczny kierowca to nie tylko problem dotyczący samych kierowców. Chodzi tu też o pieszych, którzy również są użytkownikami drogi. Możemy powiedzieć, że poprawa bezpieczeństwa w ruchu drogowym to praca zespołowa – kierowców i pieszych – dodaje Jakub Jankowski.
Dzień Bezpiecznego Kierowcy obchodzony jest w Polsce od 2006 roku.
MaK / opr. WM
Fot. pixabay.com