Do śmierci poszukiwanego listem gończym Andrzeja I. nie przyczyniły się osoby trzecie — tak wynika ze wstępnych ustaleń Prokuratury Regionalnej w Lublinie. Prokuratura badała sprawę po doniesieniach o śmierci przedsiębiorcy, od którego Ministerstwo Zdrowia kupowało respiratory.
CZYTAJ: Bohater „afery respiratorowej” nie żyje? Prokuratura weryfikuje informacje
W ubiegłym tygodniu posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba poinformowali, że otrzymali od Komendanta Głównego Policji pismo, informujące o śmierci Andrzeja I. w Albanii. Następnie ciało, według niepotwierdzonych doniesień, miało zostać sprowadzone do Polski, tutaj skremowane i pochowane.
– Wciąż badamy tę sprawę – mówi rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie, prokurator Karol Blajerski. – Aktualnie przesłuchiwani są świadkowie i gromadzony jest pozostały materiał dowodowy mający znaczenie dla śledztwa. Gdy zostaną poczynione ustalenia, w stosownym czasie opinia publiczna zostanie o tym poinformowana w drodze komunikatu. Na chwilę obecną z uwagi na dobro postępowania, szczegóły dotyczące czynności wykonanych i zaplanowanych powinny pozostać objęte tajemnicą postępowania. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że skierowano wniosek do Republiki Albanii, służący pozyskaniu dokumentacji dotyczącej zgonu pana Andrzeja I.
Andrzej I., prezes lubelskiej spółki E&K, nie dotrzymał zawartej w 2020 roku umowy z Ministerstwem Zdrowia. Z zakupionych 1 240 respiratorów do szpitali trafiło tylko 200 niekompletnych urządzeń.
EwKa / MaK / opr. KB
Fot. archiwum