– Na Ukrainie zginęło już 37 tys. rosyjskich żołnierzy, a łączne straty wroga, wraz z rannymi, wynoszą 98 – 117 tys. osób. Jeśli Rosja uważa, że jeszcze nie zaczęła walczyć, to widocznie wciąż postrzega się tam wojnę jak za czasów Stalina, gdy straty sięgały 20 mln ludzi – ocenił w piątek (08.07) doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak
Jak podkreślił na Twitterze przedstawiciel ukraińskich władz, na froncie zginęło już także dziesięciu rosyjskich generałów, a ponadto siły ukraińskie zniszczyły m.in. 1605 czołgów oraz 405 samolotów i śmigłowców przeciwnika.
Podolak odniósł się w ten sposób do czwartkowych komentarzy prezydenta Rosji Władimira Putina. Przywódca państwa-agresora powiedział podczas spotkania z szefami frakcji w Dumie Państwowej, że rosyjskie siły na Ukrainie „nawet jeszcze nie zaczęły niczego na poważnie”. – Słyszymy, że chcą nas pokonać na polu walki. Cóż, niech próbują. Już wielokrotnie słyszeliśmy, że Zachód chce się z nami bić do ostatniego Ukraińca. To tragedia ukraińskiego narodu, ale wszystko zmierza właśnie w tym kierunku – dodał Putin w swoim wystąpieniu.
CZYTAJ: Ukraina: ponad 70 proc. rosyjskich pocisków nie trafia w cel
– Rosja prowadzi terrorystyczną wojnę z ludnością cywilną – ocenił we wtorek Podolak w rozmowie z niemieckim dziennikiem „Bild”. – To nie jest wojna o kawałek ziemi. Tu chodzi o to, czy Federacja Rosyjska wyegzekwuje prawo do narzucania własnych warunków i zasad. Jeśli zaczniemy negocjować i akceptować jej żądania, wtedy wojna ulegnie tylko zawieszeniu, po czym wybuchnie ponownie – oświadczył doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy