W Lublinie upamiętniono 81. rocznicę mordu na profesorach lwowskich uczelni. Najpierw złożono kwiaty przy Pomniku Rozstrzelanych Profesorów Lwowskich, a następnie w kościele pobrygidkowskim odbyła się msza święta w intencji zamordowanych oraz innych ofiar totalitaryzmu. W Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej odbył się również wykład na temat tej zbrodni.
ZOBACZ ZDJĘCIA: 81. rocznica mordu na profesorach lwowskich uczelni
– 30 czerwca 1941 roku oddziały niemieckie zajęły Lwów okupowany dotychczas przez wojska sowieckie, a 2 lipca przybył do Lwowa specjalny oddział SS, który miał wykonać plan eksterminacji lwowskiego środowiska naukowego – mówi Marcin Gapski, zastępca dyrektora Muzeum Narodowego w Lublinie. – Kiedy Niemcy w listopadzie 1939 roku przeprowadzili Sonderaktion Krakau i aresztowali profesorów lwowskich, osadzili ich w obozach koncentracyjnych. To spotkało się z protestem środowisk akademickich na całym świecie. W tej sprawie m.in. osobiście interweniował Benito Mussolini i Niemcy musieli profesorów zwolnić. Tym razem Hans Frank wydał specjalną odezwę do oddziałów, aby sprawę rozwiązać jak najszybciej, tzn. zamordować natychmiast po aresztowaniu profesorów. I już w nocy z 3 na 4 lipca nastąpiły aresztowania. Ok. 2 w nocy po krótkich przesłuchaniach grupy ok. 40-50 osób były wyprowadzane na Wzgórza Wuleckie i tam nastąpiła egzekucja.
Zginęło ponad 50 członków społeczności akademickiej Lwowa oraz członków ich rodzin. W październiku 1943 r. zwłoki zamordowanych zostały odkopane, a następnie spalone w pobliskim Lesie Krzywczyckim. Sprawcy zbrodni dokonanej na przedstawicielach polskiej elity intelektualnej we Lwowie nie zostali osądzeni.
– Większość sprawców uniknęła odpowiedzialności. Niemcy skrupulatnie zacierali ślady do tego stopnia, że w 1943 roku sformowano specjalne komando złożone z więźniów żydowskich, których zadaniem było wydobycie ciał ofiar, a następnie spalenie ich – mówi Marcin Gapski. – Całe szczęście, udało się zebrać sporo dowodów tej zbrodni. Byli świadkowie, którzy oglądali z pobliskich domów na Wzgórzach Wuleckich egzekucje i rozpoznawali kolejne osoby. Również niezwykle ważne jeżeli chodzi o zacieranie dowodów zbrodni, były zeznania Leona Weliczkera, jednego z członków komanda żydowskiego, jedynego, który przeżył z tej grupy. Mówił on, że nawet członkowie komanda, którzy byli ze Lwowa, identyfikowali kolejne ofiary, które wydobywali z grobów, mówił o wiecznych piórach należących do profesorów, na których były wygrawerowane ich imiona i nazwiska.
RyK/ opr. DySzcz
Fot. Piotr Michalski