Nad Polskę nadciągają upały, które teraz doskwierają mieszkańcom zachodniej i środkowej Europy.
W Polsce miejscami termometry mogą wskazać prawie 40 stopni Celsjusza. Gorąco będzie także w województwie lubelskim. Eksperci przestrzegają przed przegrzaniem i udarami słonecznymi, a ratownicy wodni i policja apelują o rozwagę podczas wypoczynku nad wodą w takie temperatury.
– Tak już mamy – gdy jest gorąco, to za gorąco, jak zimno, to za zimno. Pomijając narzekanie, takie upały mogą być po prostu niebezpieczne – uważają mieszkańcy Lublina. – Lato jest po to, żeby było ciepło, ale z umiarem. Ja kocham ciepło, więc im cieplej, tym lepiej. W zimie będzie zimno, w lecie ma być bardzo gorąco. Ja bardzo nie lubię upałów. Jak jest trochę ponad 20 stopni, to jest przyjemnie.
– Do Polski idzie fala upałów, która zebrała już bardzo krwawe żniwo w Portugalii i Hiszpanii – mówi dr Agnieszka Krzyżewska, adiunkt w Katedrze Hydrologii i Klimatologii UMCS. – Ponad 200 osób zmarło tam w wyniku upałów. Szaleją pożary. Dzisiaj kulminacja tej fali jest właśnie nad Paryżem i Londynem – jest tam ponad 40 stopni. Do zachodniej części Polski ta fala ma dojść już jutro (19.07), do centrum – w środę (20.07), nad województwo lubelskie – w czwartek (21.07). Będzie to wyglądać tak, że w Lublinie temperatura z dnia na dzień będzie robiła się coraz większa. Jutro prognozowana temperatura maksymalna w dzień to 27,8, w środę 29,6, czyli już blisko 30 stopni – blisko granicy upałów. Ta granica zostanie przekroczona w czwartek.
CZYTAJ: „Upały, które mamy, to jeszcze nic”. Zmiany klimatu przyniosą częstsze i dłuższe fale gorąca
– Dobrze pamiętam falę upałów z czerwca, miałem wtedy dyżur – opowiada Maciej Lizut, dyspozytor medyczny. – Było bardzo dużo wezwań do zasłabnięć, przegrzań, zwłaszcza u osób starszych i dzieci. W ciągu doby to było kilkadziesiąt wyjazdów zespołów ratownictwa medycznego. Osoby starsze, jak i małe dzieci, są podatne na wysokie temperatury. Trzeba się przed nimi chronić. Jeżeli mieszkamy w bloku, gdzie temperatury potrafią być naprawdę wysokie – zwłaszcza w starym budownictwie – należy z rana przewietrzyć mieszkanie, a później zamknąć okna i zasłonić, nie wychodzić na zewnątrz i nie eksponować się na wysokie temperatury. Trzeba pić dużo wody – mało, ale często.
– Nasze budynki w większości przystosowane są do tego, żeby trzymać ciepło, ponieważ były budowane, kiedy to zimno było problemem, a nie upały. Nawet kilka godzin w klimatyzowanym pomieszczeniu może uratować życie. Oczywiście należy unikać gwałtownych zmian, np. wychodzenia na 35-stopniowy upał, gdy klimatyzację w domu czy samochodzie mamy nastawioną na 20 stopni – radzi dr Agnieszka Krzyżewska.
– Każdego roku apelujemy o to, żeby nie zostawiać w samochodach dzieci – podkreśla komisarz Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie. – Szczególnie przy temperaturach 20 stopni Celsjusza, kiedy nie ma jeszcze wielkiego upału, ludziom wydaje się, że można na chwilę zostawić dziecko w samochodzie. Często potem okazuje się, że ta chwila to pół godziny albo godzina, a w samochodzie jest temperatura często dwukrotnie wyższa. To, że na zewnątrz jest dwadzieścia kilka stopni, nie znaczy, że tak jest w środku. Przy zamkniętych szybach często okazuje się, że z samochodu robi się piekarnik. W czasie prawdziwych upałów – temperatur powyżej 30 stopni – wystarczy 10 minut przebywania dziecka w samochodzie i może dojść do tragedii. Tak samo jest ze zwierzakami, które często przewozimy.
– Gdy dojdzie do udaru cieplnego, osoba może być blada, spocona. Mogą wystąpić dreszcze, wysoka temperatura. Co możemy zrobić? Na pewno usunąć tę osobę ze słońca w cień. Należy ją schłodzić, ale nie na takiej zasadzie, że wkładamy ją pod prysznic i lejemy lodowatą wodą, tylko wodą ok. 34-36 stopni, żeby była chłodniejsza niż otoczenie, w którym osoba przebywała. Trzeba monitorować tę osobę. Jeżeli się nie poprawia, są zaburzenia neurologiczne, to wzywamy zespół ratownictwa medycznego. Numer to 112 albo 999 – mówi Maciej Lizut.
– Co roku między 400 a 500 osób tonie – informuje Robert Wawruch, prezes Rejonowego WOPR w Lublinie. – Zacznijmy od wybrania bezpiecznego miejsca. To podstawa naszego bezpieczeństwa nad wodą. Kąpieliska mają stuprocentową skuteczność. Nikt nie tonie w miejscach pilnowanych przez ratowników. Jeżeli jesteśmy nad wodą z dziećmi, to pilnowanie dzieci polega na ich nieustającej obserwacji, a nie okazjonalnemu sprawdzeniu, czy dalej są tam, gdzie były. Mierzmy siły na zamiary, trzymajmy się raczej stref płytkich. Tam pływa się tak samo dobrze, jak w miejscach, gdzie woda jest głębsza. Natomiast w momencie, kiedy coś się zadzieje, na pewno mamy grunt pod nogami i nie powinno dojść do żadnego niebezpiecznego zdarzenia.
CZYTAJ: „Nie bójmy się pomóc”. Coraz więcej interwencji medycznych w związku z upałami
– W tym roku utopiło się 11 osób – sami mężczyźni. Przeważnie były to osoby po spożyciu alkoholu. Dokładnie taka sama liczba utonęła przez cały sezon w ubiegłym roku. Wszystko więc wskazuje na to, że w tym roku liczba utonięć będzie dużo wyższa. Przede wszystkim apelujemy o trzeźwość. W naszym województwie głównie alkohol powoduje wypadki śmiertelne w czasie przebywania nad wodą. Też brawura – chęć popisania się, skakanie „na główkę” do wody bez sprawdzenia głębokości, wskakiwanie do wody, będąc rozgrzanym. Później można dostać szoku termicznego albo serce odmówi nam posłuszeństwa. Taka osoba po prostu tonie. Nie ma szans, nie ma już siły, żeby się wydostać. Ta nagła zmiana temperatury, jak i alkohol, powodują to, że człowiek dosłownie po chwili opada z sił – tłumaczy kom. Andrzej Fijołek.
– Jeżeli widzimy, że ktoś tonie, powinniśmy przede wszystkim narobić dużo hałasu. Najlepiej, jakby przybiegli ratownicy z najbliższego kąpieliska, bo oni mają sprzęt, wiedzę i umiejętności. Przeciętny człowiek może zrobić bardzo mało. Jeżeli już chcemy pomóc takiemu człowiekowi, to nigdy nie powinniśmy próbować go ratować w sposób bezpośredni, z gołymi rękami. Jeżeli już, to podpłynąć i podać mu coś, co zapewni mu pływalność, na czym on się oprze. Plaża jest pełna dmuchanych zabawek i one nadają się do tego, żeby wziąć je ze sobą i podpłynąć. Broń Boże nie dotykać, nie podawać ręki, bo wtedy tonący może utopić również nas. Będziemy mieli dwóch tonących i ten łańcuszek będzie się rozszerzał. Ostatnio było głośno o łańcuchu życia. Owszem, technika jest skuteczna, ale nie w sytuacji, kiedy stoi tam 50 osób i są dwumetrowe fale. Nasze działanie trzeba dostosować do okoliczności. Jeżeli jest tak, jak było to nad morzem, gdzie była praktycznie sztormowa pogoda, to żaden łańcuch życia nie ma szans, bo tych ludzi po prostu rozerwało. W każdym przypadku, jeżeli chcemy pomóc, to zastanówmy się, czy dla nas będzie to bezpieczne – podkreśla Robert Wawruch.
Meteorolodzy wskazują, że przez kilka następnych dni będzie gorąco, a w nadchodzący weekend wręcz upalnie.
RyK / opr. WM
Fot. pixabay.com