Wciąż obniża się poziom wielu polskich rzek. W Puławach Wisła ma już tylko 89 centymetrów. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej informuje o pogłębiającej się suszy hydrologicznej, która obejmuje między innymi teren województwa lubelskiego.
Wysychające rzeki martwią nie tylko specjalistów od zmian klimatycznych, ale także ornitologów czy wędkarzy.
– Codziennie stan Wisły jest mniejszy – mówi jeden z puławskich wędkarzy Bogumił Zachorski. – Widać to po mokrym mule. Ryba ”odchodzi” od brzegu, „idzie” na nurt, a tam trudno ją „wyjąć”. Łapiemy „maluszki”, na większe ryby nie mamy co liczyć. Niestety są one daleko na nurcie i nie jesteśmy w stanie ich złowić. Bliżej nie da się podejść, bowiem tu jest dużo mułu. Dzika rzeka i niebezpieczna. Nie przypominam sobie tak niskiego stanu Wisły. To jest tragedia.
– Tu jest tylko pół metra wody – dodaje inny wędkarz.
CZYTAJ: Puławy: niski poziom wody w Wiśle. Pogłębia się susza hydrologiczna
– Zbliżamy się bardzo szybko do niskiego stanu krytycznego. Obecnie Wisła ma około 90 centymetrów głębokości. Najniższe stany odnotowaliśmy w rok 2015 i 2018. Wynosiły one około 70 cm. Od wielu tygodni na podstawie prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej dostrzegamy bardzo szybki spadek poziomu Wisły – stwierdza Marcin Koper, kierownik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności Starostwa Powiatowego w Puławach.
CZYTAJ: To nie koniec suszy niszczącej uprawy. Najmocniej dotyka ona Lubelskiego
Niski poziom rzek może też niekorzystnie wpływać na faunę. Chodzi między innymi o ptaki zamieszkujące okolice Wisły.
– Zarówno bardzo wysoka jak i bardzo niska woda jest groźna dla ptaków – mówi członek Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego Piotr Safader. – Zbyt niski stan wód powoduje, że jest silna presja drapieżników, które docierają do wysepek rzecznych. Tam liczne gatunki naszych ptaków wiślanych – rybitwa rzeczna, białoczelna, sieweczki rzeczne – wyprowadzają lęgi. Ale bardzo wysokie stany wód to również niekorzystna sytuacja, zwłaszcza w okresie lęgowym, w maju i czerwcu. Powodują one bowiem zmywanie gniazd, niszczenie lęgów, a więc przyczynia się do ograniczenia populacji ptaków wiślanych.
– Poza tym niski stan wód to odcięcie ryb od tarlisk. To w konsekwencji ograniczenie liczby ryb na Wiśle, czyli ograniczenie bazy pokarmowej dla tych gatunków ptaków, które prawie w 100 procentach żywią się rybami zdobywanymi w tej rzece – dodaje Piotr Safader.
– Najgorsza sytuacja jest w dorzeczu Sanu i Bugu. Tam stan wód jest bardzo niski. Również stany w środkowym odcinku Wisły możemy określić jako suszę hydrologiczną. A to oznacza, że przepływy w rzekach są bardzo niskie – informuje Dariusz Krzywiec z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Niestety bardzo mało wody zatrzymujemy i te rzeki nie są dobrze zasilane. Zatrzymujemy tylko około 6-7% wód opadowych. Niestety reszta nam odpływa. Przyczynia się do tego wybetonowanie miast. Jeżeli ktoś wędruje podczas burzy miastem, widzi, że chwilę po rozpoczęciu opadów woda wypełnia wszystkie krawężniki. I później bardzo szybko odpływa do rzek, nie magazynujemy tego. Na terenach miejskich przydałyby się obszary, które mogłoby zatrzymywać wodę, a przede wszystkim utrudniać jej odpływ.
– Najpierw występuje susza atmosferyczna. Charakteryzuje się ona tym, że przez 7-10 dni występuje wysoka temperatura powietrza i brak opadów. Dopiero później pojawia się susza rolnicza, a w dalszej kolejności hydrologiczna i geologiczna. Ta ostatnia może występować nawet po kilkunastu-kilkudziesięciu latach – wyjaśnia prof. Andrzej Doroszewski, kierownik zakładu Agrometeorologii i Zastosowań Informatyki Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. – Susza hydrologiczna jest zawsze pochodną braku opadów. Ale występuje dopiero po długim okresie. I w czerwcu opadów było mało, ale na początku lipca tych opadów było bardzo dużo; w niektórych miejscach spadło nawet 40 mm dziennie. Spowodowało to, że susza rolnicza jest mniej dotkliwa.
– Klimat się zmienia. W Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa prowadzimy pomiary od 150 lat i widzimy, że w ciągu tego czasu średnia temperatura wzrosła o aż 2 stopnie Celsjusza. To bardzo dużo. Wpływa to na okres wegetacji roślin i na całe rolnictwo, bowiem lato jest cieplejsze niż kiedyś. Powoduje to straty wody. Nie następują one w wyniku braku opadów. Z moich obserwacji wynika, że jest ich nawet ciut więcej. Natomiast wzrasta parowanie gleby i roślin – tłumaczy prof. Andrzej Doroszewski.
– To bardzo niepokojące, bo każda kolejna dekada jest o 0,3 stopnia cieplejsza, jeśli chodzi o średnią roczną temperaturę – mówi dr hab. Jerzy Kozyra, zajmujący się kwestiami związanymi z globalnym ociepleniem w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. – I tak było od trzydziestu lat. Natomiast ostatnia dekada była cieplejsza o 1 stopień. Jeśli pomnożymy 0,3 razy 10 to wychodzi nam, że pod koniec wieku temperatura w Polsce i na świecie będzie o 3 stopnie wyższa. Dokładnie o tym mówimy od 20-30 lat, że tego typu ocieplenie jest możliwe w wyniku dostarczenia do atmosfery gazów cieplarnianych i ogólnie zmiany gospodarowania, użytkowania gruntów, zabetonowywania powierzchni – dodaje Jerzy Kozyra.
– W okresach niedoboru wody, kiedy jej poziom w rzekach jest niski, mamy do czynienia z sytuacją, że nie są zasilane głębsze warstwy ziemi. Stąd brakuje wody w studniach głębinowych. Uzupełnianie w nich niedoborów zajmuje czasami lata, bo woda bardzo powoli infiltruje (przenika przez glebę i skałę) – dodaje Dariusz Krzywiec
Jak możemy magazynować wodę. – Największe znaczenie będą miały działania kompleksowe, czyli sterowanie zlewniami, zwiększenie retencji (zdolności do gromadzenia zasobów wodnych) powierzchniowej. Są potrzebne zarówno małe, jak i duże zbiorniki retencyjne. Brakuje nam przede wszystkim tzw. małej retencji, czyli odbywającej się w małych zlewniach – wyjaśnia Dariusz Krzywiec. – Ważna jest też odpowiednia agrotechnika. I tu możemy chyba zatrzymać najwięcej wody, promując i upowszechniając technologie, które zatrzymują wodę na powierzchni gleby. Mam na myśli technologie bezorkowe. Dzięki nim możemy stosunkowo najwięcej wody zatrzymać
– A co może zrobić przeciętny Kowalski? To przede wszystkim umiejętne gospodarowanie wodą, jej oszczędzanie, przechwytywanie wody deszczowej i używanie jej w swoich ogródkach do podlewania – dodaje dr hab. Jerzy Kozyra. – Natomiast w kontekście globalnego ocieplenia musimy przestawiać się na odnawialne źródła energii, myśleć o tym, żeby oszczędnie gospodarować samochodem, o ociepleniu domu, przechodzeniu na ogrzewanie na przykład z pompy ciepła. Teraz wprawdzie wracamy do węgla, co jest konieczne, natomiast jeśli chodzi o klimat, nie tylko węgiel jest problemem. Chodzi tu ogólnie o nasze gospodarowanie surowcami, czy żywnością
Specjaliści z jednej strony apelują więc o ograniczenie procesów industrializacyjnych, a z drugiej o oszczędne gospodarowanie wodą i tworzenie małych zbiorników retencyjnych.