Ponad tysiąc egzotycznych zwierząt uratowano na terenie Lublina

13 2022 07 24 092125

Ponad tysiąc egzotycznych zwierząt uratowano na terenie Lublina przez czternaście lat, odkąd w lubelskim schronisku działa egzotarium. Specjaliści znajdują je porzucone m.in. w parkach, śmietnikach, na placach zabaw. Ostatnio, w toalecie spadł na plecy mężczyźnie wąż, który wydostał się z kratki wentylacyjnej.

Kierownik Lubelskiego Egzotarium, prezes fundacji Epicrates Bartłomiej Gorzkowski zaznaczył, że zwierzęta egzotyczne porzucane są przez właścicieli przez cały rok, jednak najwięcej w wakacje ze względu na to, że „przeszkadzają w planach urlopowych”. – W tej grupie są też zwierzęta, który były żywym prezentem np. na Dzień Dziecka lub komunię i do tego czasu zdążyły się dzieciom znudzić. Również dużo porzucanych zwierząt jest we wrześniu wraz z początkiem roku szkolnego lub po świętach – poinformował kierownik Lubelskiego Egzotarium w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt.

CZYTAJ TEŻ: „To forma znęcania”. Małpa nie jest domową maskotką

Również w ciągu całego roku porzucane są zwierzęta, które np. zachorowały i wymagają leczenia, bo – jak wskazał ekspert – problem wiąże się teraz z niską ceną zwierząt egzotycznych. – Kilkanaście lat temu, jeśli ktoś chciał je kupić, to musiał się porządnie zastanowić, czy na pewno tego chce. A gdy już kupił, robił wszystko, żeby to zwierzę miało zapewnione dobre warunki. Natomiast z roku na rok ceny zwierząt spadały. Gdy teraz ktoś kupuje gekona za 50-60 zł i przyjdzie my wydać u lekarza 100-200 zł, to dla niektórych ludzi ważniejszy jest już rachunek ekonomiczny. Taniej i prościej jest wyrzucić zwierzę i kupić sobie nowe – opisał ekspert. Zwrócił uwagę, że w ten sposób skazujemy je w większości na śmierć, bo egzotyczne gatunki nie przeżyją naszej zimy.

Bartłomiej Gorzkowski od ponad 20 lat współpracuje ze służbami na terenie południowo-wschodniej Polski. Do jego zadań należy odławianie i zabezpieczenie zwierząt egzotycznych i niebezpiecznych, które z różnych powodów trafiają na ulice miasta. Zwrócił uwagę, że kiedyś takich interwencji było znacznie mniej – kilka rocznie, ale stopniowo ta liczba zaczęła się zwiększać. 

– W 2007 roku w samym Lublinie mieliśmy blisko takich 60 interwencji i pojawił się problem, co z tymi zwierzętami dalej robić, ponieważ nie istniały żadne placówki rehabilitacyjne, które potrafiłyby tym egzotycznym zwierzakom pomagać, a ogrody zoologiczne nie są do tego powołane – wyjaśnił.

W 2008 roku w miejskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie otwarto dział: Lubelskie Egzotarium. Jak przekazał Gorzkowski, była to wtedy taka pierwsza placówka w Polsce. – Do tej pory, przez te 14 lat udało nam się uratować w egzotarium – tzn. wyleczyć i znaleźć nowe domy – ponad 1 tys. egzotycznych zwierząt z terenu samego Lublina. Natomiast zaczęły się telefony z całej Polski z prośbą o pomoc, ale jako placówka miejska nie mogliśmy przyjmować zwierząt spoza Lublina, więc w 2011 roku razem z wolontariuszami, lekarzami weterynarii założyliśmy fundację Epicrates, która działa szerzej – w zasadzie na terenie całej Polski. I tutaj mamy na koncie kolejny tysiąc uratowanych zwierząt – przekazał Bartłomiej Gorzkowski.

CZYTAJ: Żywe papugi wyrzucone na śmietnik. Fundacja zawiadomiła prokuraturę

Ekspert wymienił, że najczęściej porzucane są m.in. żółwie, jaszczurki, węże, pająki ptaszniki, skorpiony, papugi, szynszyle, a od kilku lat pod opiekę specjalistów trafiają również małpy czy krokodyle. Z jego obserwacji wynika, że dane gatunki zwierząt potrafią być modne w konkretnym roku, co odbija się w podejmowanych interwencjach.

– Kilka lat temu jedna z gazet napisała o prezentach na komunię, gdzie stwierdzono, że takim nieszablonowym prezentem jest jeż pigmejski. I dopiero ten artykuł spowodował zwiększoną sprzedaż tych jeży w Polsce. Kupowano je masowo, a w konsekwencji lądowały później porzucane np. w parkach. Z kolei kiedyś pewna celebrytka pojawiła się na gali rozdania nagród z żywym wężem boa na szyi, wtedy sklepy zanotowały kilka razy większą sprzedaż węży boa – przekazał prezes fundacji Epicrates.

Zaznaczył, że najczęściej zwierzęta egzotyczne porzucane są w parkach, na placach zabaw, w śmietnikach. Znajduje je również na klatkach schodowych, w piwnicach. Kilka razy w roku odnajdywane są zwierzęta, które celowo ktoś wrzucił do śmietnika np. zapakowane w pojemnik plastikowy. Przywołał też ostatni przypadek z Lublina, kiedy na plecy spadł mężczyźnie w toalecie wąż, który wydostał się z kratki wentylacyjnej.

CZYTAJ TEŻ: Nieproszony gość w toalecie. Na plecy mężczyzny spadł wąż

Zapytany o podobne przypadki, dodał, że kiedyś starsza pani podczas spaceru z psem w mieście zauważyła, jak z krzaków w jej stronę wypełza ponad 4-metrowy wąż – pyton birmański. Zdarzyła się także żmija rogata na dworcu autobusowym. – Z kolei 14-letni chłopiec trzymał bez wiedzy rodziców również jadowitego węża – mokasyna miedziogłowego – którego schował w plastikowym pudełku pod łóżkiem. Rodzice dowiedzieli się przypadkiem, kiedy przyszła kolejna paczka z wężem kupionym przez internet i wpadła w ich ręce – wyjaśnił Gorzkowski.

Jak dodał, sporadycznie zdarza się, że drobne zwierzęta egzotyczne przyjeżdżają w owocach: winogronach, bananach do marketów. Na ogół są to gekony, czyli drobne jaszczurki nadrzewne, pająki, niewielkie skorpiony. – Rzadko zdarza się, żeby było to coś niebezpiecznego, choć swoim wyglądem może straszyć. Mamy też wyjazdy do sortowni i firm kurierskich, bo wysyłanie zwierząt paczką jest na porządku dziennym, co jest niehumanitarne i nielegalne – podkreślił ekspert. 

Zapytany o to, co robić w sytuacji, gdy spotkamy np. na ulicy, w domu jakieś zwierzę egzotyczne. – Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale zachować spokój – zaznaczył. Poradził, żeby oddalić się również na bezpieczną odległość, ale gdy to możliwe – nie spuszczać z oczu zwierzaka, żeby wiedzieć, gdzie się ukrył. – Nie próbujmy go sami złapać. Wezwijmy odpowiednie służby, które się tym fachowo zajmą. Może to być np. straż miejska, straż pożarna – uzupełnił.

PAP / RL / opr. KS

Fot. schronisko-zwierzaki.lublin.pl

Exit mobile version