Zapotrzebowanie na jeden z leków na cukrzycę wzrosło pięciokrotnie, wzrosło też na leki w terapii hormonalnej i na antybiotyki, stąd są na liście antywywozowej. Ministerstwo Zdrowia rozmawia z producentami o zwiększeniu dostaw – poinformował rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz.
Rzecznik resortu zdrowia odniósł się w poniedziałek (11.07) na konferencji prasowej do informacji podawanej przez media o braku niektórych leków i o tzw. liście antywywozowej. Lista antywywozowa obejmuje leki, określone produkty żywnościowe i wyroby medyczne, które mogą stać się produktem deficytowym.
Andrusiewicz przypomniał, że lista antywywozowa publikowana jest przez Ministerstwo Zdrowia mniej więcej co dwa miesiące.
„To nie jest nic spektakularnego” – wskazał. „Niektórzy niestety mylnie interpretują, że jest na niej 215 leków. Nieprawda, nie ma na niej 215 leków. Jest 215 różnego rodzaju opakowań, te opakowania czasami dotyczą tego samego leku z różnym nasileniem jego działania. Na tej liście znajduje się niecałe 70 medykamentów, leków. Odnosząc to do liczby leków, które można kupić w Polsce, czyli 16 tys., 70 to jest w granicach 0,4 proc.” – powiedział.
CZYTAJ: Rzecznik Ministerstwa Zdrowia: Nie ma problemu z dostępnością testów na COVID-19
„Głównie podkreślane jest w mediach, że brakuje leków dla cukrzyków i życie cukrzyków jest zagrożone, że brakuje terapii hormonalnych oraz że brakuje popularnych antybiotyków dla dzieci. Rzeczywiście czasowe braki, tak jak co dwa miesiące publikujemy, rzeczywiście mogą występować. Wiąże się to najczęściej ze zwiększonym zapotrzebowaniem na te medykamenty” – wyjaśnił rzecznik resortu zdrowia.
Jak mówił, w przypadku cukrzycy zapotrzebowanie na jeden z leków, który pojawił się na liście antywywozowej, wzrosło w tym roku pięciokrotnie.
„Nie oznacza to, że wolumen dostaw spadł, ponieważ producent zadeklarował dostarczenie 35 tys. leków, a tylko do połowy roku trafiło już ich 70 tys., czyli mimo zwiększenia aprowizacji dwukrotnie nadal producent nie jest w stanie sprostać zapotrzebowaniu rodzącemu się na rynku, to m.in. z tego powodu, że jak zauważył jeden z producentów (…), jeden z tych leków jest skutecznie wykorzystywany przy okazji stosowania różnego rodzaju diet odchudzających” – powiedział Andrusiewicz.
Poinformował, że jeśli chodzi o leki stosowane w terapii hormonalnej, również zapotrzebowanie tak bardzo rośnie, że producenci nie są w stanie tyle leków wytworzyć.
Z kolei jeśli chodzi o dostępność antybiotyków dla dzieci, rzecznik MZ wskazał na epidemię COVID-19 i nikłą liczbę zakażeń, które trzeba było leczyć antybiotykami, gdyż dzieci nie spotykały się z sobą, w efekcie część leków trzeba było utylizować.
„Planowanie na ten rok powstało w oparciu o zapotrzebowanie z roku ubiegłego. Stąd pojawił się brak” – wyjaśnił.
„Ale to, co jest najważniejsze, jesteśmy w stałym kontakcie z każdym z tych producentów. Każdy z tych producentów zapewnia Ministerstwo Zdrowia, że zwiększy aprowizację polskiego rynku. W przypadku antybiotykoterapii będzie to o tyle szybciej, sprawniej, że tu jest jeden z producentów leków generycznych w Polsce. Tutaj te rozmowy przebiegają bardzo szybko” – podał.
„Rozmawiamy z każdym producentem. Te dostawy będą zwiększane, ale nie łudźmy się, że one pokryją całość zapotrzebowania. Nie jest jednak tak, że nie ma leków zastępczych” – wskazał Andrusiewicz. Zaapelował, by nie straszyć ludzi, że zabraknie dla nich leków.
„To, że pojawia się lista antywywozowa, to nie znaczy, że tych leków nie ma. To, że wprowadzamy listę antywywozową oznacza, że musimy zapewnić te leki dla polskich pacjentów i nie można ich wywozić z kraju. Jednocześnie, dziś lub jutro, będzie zgoda Ministerstwa Zdrowia na import docelowy niektórych leków, czyli hurtownie farmaceutyczne będą mogły się zaopatrzyć w te leki za granicą. Czynimy wszystko, by lek, który powinien być dostępny w Polsce, był dostępny dla polskich pacjentów” – podkreślił Andrusiewicz.
RL / PAP / opr. WM
Fot. pixabay.com