Ukraina: Batalion Kobiet liczy już 2,5 tys. osób. Są wśród nich Polki

292887653 360129656300119 1620973124438982076 n 2022 07 11 180813

– Musimy pomagać naszym wojskowym – naszym mężom, braciom i ojcom. W ciągu trzech miesięcy dołączyło do nas 2,5 tys. kobiet, których cały wysiłek i poświęcenie są dziś skoncentrowane na wschodzie Ukrainy – mówi Alona Danyłowa, założycielka organizacji Batalion Kobiet (Women’s Battalion).

– W moim przypadku jest to mąż i 18-letni brat – mówi Danyłowa, odpowiadając na pytanie o znajdujących się na froncie członków jej rodziny. – Przed powołaniem organizacji znałam pięć z jej obecnych członkiń. Szybko skrzyknęłyśmy koleżanki i w pierwszych dniach było nas 50. Dziś Batalion Kobiet tworzy 2,5 tys. dziewczyn – podstawę stanowią mieszkające w kraju i za granicą Ukrainki, ale jest wśród nas także wiele osób spoza Ukrainy, w tym Polki.

CZYTAJ: Ponad sześć milionów Ukraińców nie może wrócić do swojego domu

Podstawowymi celami Batalionu Kobiet są wspieranie ukraińskiej armii sprzętem nieśmiercionośnym oraz przypominanie społeczności międzynarodowej o tym, że wojna w Ukrainie wciąż trwa. – Ściągamy na Ukrainę sprzęt, który nie jest bronią – noktowizory, ochraniacze, generatory prądu i inny nieśmiercionośny sprzęt taktyczny. Mamy listę konkretnych produktów, o których żołnierze informują nas, że są potrzebne – tłumaczy Danyłowa.

– Przy przewożeniu sprzętu przez granicę pokazujemy dokumenty wystawione przez oddziały, do których ma on trafić. Tak współpracowałyśmy m.in. z pułkiem Azow – ich dowódca wystawiał pisma, w których potwierdzał, że ten konkretny, dajmy na to, noktowizor jest im potrzebny. My próbowałyśmy go potem zdobyć i wtedy – mając taki dokument – bez problemów przewoziłyśmy (sprzęt) przez granicę – wyjaśnia założycielka organizacji.

CZYTAJ: Ukraina: w obwodzie chersońskim zniszczono cztery rosyjskie magazyny amunicji

Mówiąc o prowadzonej przez Batalion kampanii informacyjnej, Danyłowa wskazuje, że podstawową platformą są media społecznościowe. – Tam promujemy to, co robimy, szerzymy wiedzę na temat sytuacji w kraju i zbieramy środki na pomoc dla wojska – podkreśla. – Ludzie muszą po prostu zrozumieć, że Ukraina jest sercem Europy, że wojna musi być nadal światowym tematem numer jeden, a nie – jak obecnie – problemem jednym z wielu. Putin, jeśli nie zostanie zatrzymany tutaj, pójdzie przecież dalej – apeluje kobieta.

Zapytana o problemy, z jakimi borykają się obecnie wolontariuszki, Danyłowa przyznaje, że „największym wyzwaniem jest to, że ludzie są zmęczeni, przyzwyczaili się do wojny i bardzo trudno jest pozyskiwać środki na wsparcie armii”. – Na początku problem polegał na tym, że miałyśmy dużo pieniędzy, ale nie mogłyśmy nic za nie kupić, bo popyt na sprzęt był tak ogromny. Dziś sytuacja się odwróciła – sprzętu jest dużo, a pieniędzy mało – dodaje.

CZYTAJ: ONZ: dane o przemocy seksualnej podczas wojny w Ukrainie to tylko wierzchołek góry lodowej

– Ukraińcy, którzy tak mocno pomagali na początku, wyczerpali swoje środki. Tak ważne jest więc dla nas zwracanie się do obywateli innych państw – wyjaśnia Danyłowa.

RL / PAP / opr. WM

Fot. FB

Exit mobile version