Zwały błota na ulicach i kilkugodzinne sprzątanie po nocnej nawałnicy – to sytuacja z wczorajszego (23.08) poranka w Kazimierzu Dolnym. Gwałtowna ulewa naniosła do centrum popularnego nadwiślańskiego miasteczka mnóstwo błota z okolicznych wąwozów. Nie dziwią więc pytania mieszkańców i turystów dotyczące sposobów rozwiązania tego problemu.
CZYTAJ: Kazimierz Dolny zmaga się z błotem po ostatniej nawałnicy
– Takiego widoku się nie spodziewaliśmy – przyznają turyści odwiedzający w tym czasie nadwiślańskie miasteczko. – Trudno było przejść, ale strażacy walczyli dzielnie – jedna straż, druga – spycharki chodziły i łopatami nabierali to błoto. Chyba do południa albo nawet i dłużej pracowali.
– Po każdej ulewie w Kazimierzu Dolnym mamy ten sam problem – przyznaje Mariusz Wicik, radny Rady Powiatu Puławskiego. – Spływanie błota z wąwozów i ulic na drogę powiatową, centralną drogę i ulicę Nadrzeczną. Borykamy się z tym już nie od dzisiaj. Razem z dyrektorem Zarządu Dróg Powiatowych interweniowaliśmy i proponowaliśmy rozwiązania, które przyczyniłyby się do zmniejszenia ilości napływu błota na drogę powiatową. Naszym zdaniem racjonalnym rozwiązaniem jest utwardzenie dna wąwozu ul. Plebanki. To jest dzisiaj konieczność. Dzięki takiemu utwardzeniu pojawiłby się nowy trakt pieszo-jezdny, łączący właśnie ul. Nadrzeczną – czyli centrum miasta – z Okalem, Mięćmierzem, ul. Słoneczną. Z drugiej strony nie mielibyśmy tego problemu, który pojawił się właśnie wczoraj po takich zlewach, czyli ta ilość błota, która znajdowała się na drodze powiatowej.
– To nie jest rozwiązanie, ponieważ wszyscy, którzy byli w Plebance, wiedzą, że do wąwozu Plebanka wchodzi kilka innych wąwozów – stwierdza burmistrz Kazimierza Dolnego Artur Pomianowski. – O ile te wody opadowe nie będą zabierać błota z samego wąwozu Plebanka, to błoto naniesie się z wąwozów, które znajdują tam ujście i ono popłynie dalej. W tym przypadku najlepszym rozwiązaniem jest po prostu rozbudowanie systemu kanalizacji deszczowej. Krata burzowa. Separator.
– Ja znam ten teren od dzieciństwa – wypowiada się mieszkaniec Kazimierza Dolnego. – Znam te wąwozy od dzieciństwa. One w bardzo szybki sposób podlegały erozji. Dlaczego? Bo jeździły tędy wozy, konie i te wąwozy robiły się coraz głębsze, coraz mocniej się obrywały. To był jakby naturalny proces. Na wiosnę posyłano tam duży spychacz i on przepychał i równał to po to, żeby te traktory z przyczepami, które musiały wyjechać w górę, mogły przejechać i nie wpadać w te wyrwy wypłukane przez burze. Oczywiście przychodziła burza, duże opady deszczu, to wszystko spływało na rynek. Zawsze tak było. Plebanka to był trakt komunikacyjny na Okale, na Dąbrówkę. Miałem okazję jeździć w momencie, kiedy ul. Czerniawy była w remoncie; to wszyscy mieszkańcy okolicznych miejscowości zjeżdżali Plebanką do Kazimierza i nią wyjeżdżali. Był mijanki. Można było pojechać kwaskową górą albo Plebanką. Nie sądzę, żeby utwardzenie Plebanki mogło pomóc. Tam jest kilka wąwozów, które się w niej schodzą, musiałyby być one wszystkie utwardzone. To są olbrzymie inwestycje.
– Na pewno będzie trzeba podjąć działania doraźne – mówi burmistrz Kazimierza Dolnego. – Działania, które przyniosą w jak najkrótszym czasie efekt. Natomiast sama rozbudowa kanalizacji to proces długotrwały, na lata. Oczywiście wprowadziłby on pewne utrudnienia. W tej chwili mamy remont ul. Puławskiej, tego odcinka tzw. górnej Puławskiej. Tam są wymieniane sieci, droga jest rozkopana od blisko 2 miesięcy. Ten remont jeszcze troszkę potrwa. Łatwo więc sobie wyobrazić, jak wyglądałaby sytuacja w mieście, gdybyśmy po prostu zaczęli przebudowę sieci kanalizacji deszczowej. Miasto byłoby sparaliżowane, a musimy wziąć pod uwagę, że Kazimierz Dolny to miasteczko typowo turystyczne, więc te prace w większości musimy prowadzić poza sezonem – to też wydłuży tempo pracy.
Kompleksowe rozwiązanie tego problemu to więc kwestia lat, a nie miesięcy.
ŁuG / opr. KB
Fot. Iwona Burdzanowska/archiwum