Jadą, by uczcić polskich lotników i pomóc Ukrainie. Wyjątkowy rajd z Dęblina do Londynu

ct5a7342 2022 08 22 181604

Chcą przejechać na rowerach 1600 kilometrów, by upamiętnić polskich lotników i pomóc Ukraińcom – z Dęblina do Londynu wyruszył rajd „Za Wolność Naszą i Waszą”. Jego inicjatorem jest wykładowca Lotniczej Akademii Wojskowej Grzegorz Buśko, który wraz z czterema podchorążymi przemierza tę trasę podzieloną na 11 etapów. Dziś (22.08) najdłuższy, ponad 200-kilometrowy odcinek z Łasku do bazy wojskowej w Krzesinach.  

To trzeci etap rowerowej wyprawy, która rozpoczęła się przed rektoratem Szkoły Orląt w sobotnie przedpołudnie. Pierwsze kilometry rajdu pokonała kilkudziesięcioosobowa grupa rowerowych pasjonatów z Lotniczej Akademii Wojskowej.

CZYTAJ: Z Dęblina do Londynu na rowerze. Przed śmiałkami ze Szkoły Orląt najdłuższy etap trasy

– Wydarzenie polega na przejechaniu z Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie do bazy Royal Air Force w Londynie – mówi major Grzegorz Buśko z Lotniczej Akademii Wojskowej. – Jeździmy tam co roku z podchorążymi, żeby uczcić pamięć o lotnikach polskich walczących w bitwie a Anglię. Wszyscy wiemy, ze stacjonował tam Dywizjon 303. Przy okazji współpracy dowiedziałem się, że to brytyjscy żołnierze, kolaże amatorzy tacy jak ja, z bazy Northolt przejechali taki dystans na rowerach w 2017 roku, z tym że do bazy w Krzesinach. Pomysł urodził się natychmiast. Dlaczego my nie mamy przejechać w drugą stronę? Trochę mi to zajęło, ale jest. W tym roku powstała sekcja kolarska w Lotniczej Akademii Wojskowej – czterech wspaniałych młodych ludzi, którzy jak usłyszeli o pomyśle, od razu go podchwycili. Udało się i jedziemy.

– Pasja zaczęła się u mnie mniej więcej 6-7 lat temu, kiedy zacząłem jeździć na rowerze górskim z kuzynami – mówi Garbriel Kowalski. – Tak dużego dystansu jeszcze nigdy nie przejechałem – dodaje.

– U mnie rower od małego zawsze był gdzieś tam w tle – mówi Maksymilian Domin. – Często jeździłem z rodzicami na jakieś wypady i chyba gdzieś to się zakorzeniło, bo jakieś 2-3 lata temu stwierdziłem, że wezmę od ojca rower, takiego zwykłego górala, i przejadę się 80 km. Spodobało mi się i stwierdziłem, że muszę sobie kupić „szosę”. Od ponad 2 lat to taka moja nowa największa pasja w życiu.

– Tutaj połączone są dwie idee – mówi podpułkownik Jarosław Wojtyś, rzecznik prasowy Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie. – Jedna to upamiętnienie polskich pilotów walczących w bitwie o Anglię, a druga – ze względu na dzisiejszą sytuację na świecie – pomoc ludziom z Ukrainy, którzy zostali dotknięci wojną. W tym celu jest zorganizowana zbiórka pieniężna.

– „Za Wolność Naszą i Waszą” – to hasło rajdu, hasło, które przyświecało lotnikom polskim podczas bitwy o Anglię – mówi major Grzegorz Buśko. – Wpisuje się w to nasze czasy. Wiemy o konflikcie w Ukrainie. Nie zapominajmy o tym, że tam trwa wojna i giną tam ludzie. W ramach naszej akcji prowadzimy zbiórkę funduszy na rzecz ofiar wojny. Wystarczy wejść na stronę siepomaga i wpłacić dowolną kwotę, do czego bardzo wszystkich zachęcam.

– Wspieramy naszych zawodników. To fajne chłopaki, mają kondycję, dadzą radę, ale na tym wstępnym etapie będziemy z nimi. Podziwiamy. Pełny szacunek dla osób, które biorą udział w tym wyścigu – mówią osoby kibicujące kolarzom.

– To wyzwanie nie tylko sportowe, bo chłopaki mają do przejechania ponad 1000 km i niewątpliwie jest to duże wyzwanie, ale trzeba pamiętać o tym aspekcie charytatywnym: jest prowadzona zbiórka na pomoc dla ofiar wojny. Serdecznie zachęcam do wejścia w link, żeby wpłacać nawet małe kwoty, ponieważ siła jest w ludziach i na dobrą sprawę uczestnicy maratonu, o ile mogą zdobyć swój cel w Anglii, żeby upamiętnić polskich lotników, o tyle, żeby osiągnąć cel, który sobie postawili w związku ze zbiórką, to do tego są potrzebni ludzie dobrej woli – mówi jeden z dopingujących.

– Jeśli chodzi o przygotowania, to myślę, że przede wszystkim trzeba jeździć – mówią uczestnicy rajdu. – Nie jestem jakimś specjalistą, ale kogo się nie zapyta, to ważna jest ta ciągłość. Przygotowywaliśmy się w różny sposób. Ja jestem w ciągłym treningu, ale nie jest to nic konkretnego. Po prostu jeżdżę jak mi się podoba. Kolega Mikołaj prowadził takie bardziej specjalistyczne treningi z trenerem personalnym. Każdy ma na to jakiś sposób i myślę, że też ta wyprawa to zweryfikuje. Mam nadzieję, że wszystkim nam się uda. Zresztą nie widzę innej opcji. Kluczowym aspektem jest rozłożenie sił, żeby od samego początku nie narzucić zbyt dużego tempa; żeby w dalszej części wyprawy nie mieć takiego bólu nóg, żeby trzeba było przestać. Trzeba będzie trzymać stabilne, ale nie za mocne tempo.

– Zobaczymy jak będzie na trasie. Zabezpieczenie jest ciągłe, 24 godziny na dobę – mówi ratownik odpowiadający za zabezpieczenie medyczne całej trasy. – Bus jest spakowany. Mamy opatrunki hydrożelowe, typową torbę ratowniczą z plastrami, opatrunkami, sprayami, okładami zimnymi, gdyby któregoś bolała noga czy coś spuchło. To duży wysiłek, na pewno będą odwodnieni. Elektrolity wzięliśmy. Wszystko zależy od nich. Jeśli się dobrze przygotowali, to myślę, że będę jechał tylko jako statysta.

– 1600 km łącznej trasy, średnio 150 km dziennie. Jedziemy przez Niemcy, Holandię. W Wielkiej Brytanii ostatni odcinek 150 km pokonujemy wspólnie z żołnierzami z bazy RAF Northolt – mówi Grzegorz Buśko.

Do Londynu rowerzyści zamierzają dotrzeć 1 września. Wezmą tam udział w uroczystościach upamiętniających polskich lotników walczących w bitwie o Anglię.

ŁuG/ opr. DySzcz

Fot. Wojsko Polskie

Exit mobile version