Food truck jeżdżący po festynach, dożynkach i targowiskach – to pomysł gminy Kurów na aktywizację osób bezrobotnych i niepełnosprawnych. Bo właśnie osoby wykluczone społecznie miałyby pracować w nowej spółdzielni socjalnej o nazwie „Kukuryku”.
Ta organizacja powstanie o ile znajdą się chętni, bo na razie – ku zaskoczeniu władz gminy – jest z tym problem.
– Wciąż można zgłaszać się do tego projektu, a jest to szansa na ciekawą pracę przede wszystkim dla osób bezrobotnych i niepełnosprawnych – przekonuje wójt gminy Kurów Arkadiusz Małecki. – Projekt zakładał, że food truck będzie częściowo stacjonował w Kurowie i będzie przemieszczał się na różnego rodzaju imprezy, dożynki, festyny. Mógłby wyjeżdżać na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, gdzie są jeziora, jak również wyjeżdżać na targowiska, gdzie mógłby sprzedawać produkty garmażeryjne, które wyprodukowała spółdzielnia socjalna Złoty Kur, a także serwować osobom, które korzystają z targowisk, ciepłe potrawy.
– W latach 90. na każdym targowisku był autobus z żywnością, kiełbaską, bigosem – i to miało rację bytu, szczególnie w zimie – mówią mieszkańcy. – Zainteresowanie byłoby spore. Festyny i różnego rodzaju dożynki, uroczystości gminne – jak najbardziej. Są tu całe tłumy -dodają.
– Nowy pomysł spółdzielni socjalnej Kukuryku powstał na bazie starej spółdzielni Złoty Kur, która odniosła pewien sukces, utrzymała się o kresie pandemii. Dzisiaj przynosi zyski, utrzymuje kilka etatów – mówi Arkadiusz Małecki.
– Panie z OPS zadzwoniły do mnie, czy bym nie chciała podjąć pracy, bo byłam w domu, wychowywałam dzieci – mówi Monika Janek, prezes spółdzielni socjalnej Złoty Kur. – Chciałam się wyrwać do ludzi, więc się zgodziłam i małymi kroczkami zostałam prezesem. Na początku była tragedia. Nie mieliśmy swojego lokalu, błąkaliśmy się po różnych kuchniach, tutaj trwał remont. Trzeba było złożyć cegiełkę do cegiełki i bodajże w grudniu 2019 wprowadziliśmy się tutaj i tu jesteśmy do dziś. Food truck jest o tyle dobry, że może wszędzie stanąć i wszędzie przyjechać. My jesteśmy stacjonarni, ale food truck będzie się zajmował takim jedzeniem typu kebaby. Głównie młodzież jest odbiorcą. Myślę, że to będzie miało prawo bytu w gminie Kurów.
– Na chwilę obecną są pewne perturbacje osobowe – zaznacza Arkadiusz Małecki. – Na dzień dzisiejszy mamy trzy panie, które są bardzo zainteresowane współpracą. Do tego projektu, który zakładaliśmy, brakuje nam dwóch osób z orzeczeniem o niepełnosprawności.
– Wszystko trzeba rozreklamować, to podstawa handlu. Może ktoś się jeszcze zdecyduje. Podejrzewam, że na pewno się te dwie osoby znajdą – mówią mieszkańcy.
– Zainteresowanie jest dosyć małe ze względu na sytuację społeczno-gospodarczą – mówi Tomasz Lipiński z Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej, Europejski Dom Spotkań, Fundacja Nowy Staw. – Osoby boją się podejmować nowe inicjatywy, zakładać nowe przedsiębiorstwa społeczne. W tym wypadku mówimy o założeniu spółdzielni socjalnej, w której jest zatrudnianych 5 osób. Zrobiliśmy rozeznanie ryku. Bierzemy pod uwagę zakup raczej używanego sprzętu – samochodu i przyczepy, która by funkcjonowała w ramach naszego biznesu. Mamy także na oku miejsce, gdzie wstępnie przetwarzalibyśmy żywność na terenie Kurowa i sprzedawali w tym food trucku.
– Pomysł jest bardzo dobry – mówi Krzysztof Gumieniak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Puławach. – Spółdzielnia socjalna jest podmiotem, który jest bardzo ważny społecznie. Pomijam już aspekt ekonomiczny, chociaż też jest bardzo ważny, ale przede wszystkim jest aspekt społeczny: integruje osoby, które są wykluczone społecznie, wykluczone z rynku pracy, czyli osoby bezrobotne, osoby w trudnej sytuacji materialnej. Spółdzielnie mogą korzystać z różnego rodzaju form dofinansowania, chociażby z naszego urzędu pracy. Spółdzielnie socjalne mogą chociażby skorzystać z refundacji opłacania składek na ubezpieczenie społeczne. To bardzo ważne, bo chodzi o wynagrodzenia pracowników i jest to na pewno jakaś ulga dla finansów, przynajmniej na starcie. Tak samo mogą korzystać ze środków krajowego funduszu szkoleniowego, gdzie pracownicy mogą podnosić swoje kwalifikacje.
– Sprawdza się w pracy taka grupa osób bezrobotnych, ale także specjalistów, więc nie jesteśmy zamknięci na żadną grupę – mówi Tomasz Lipiński. – To przedsiębiorstwo musi się oczywiście opierać na osobach defaworyzowanych i takich przede wszystkim szukamy, ale jeśli znaleźliby się specjaliści – kucharze, kelnerki, osoby, które chciałyby się przebranżowić, to na takie osoby jesteśmy także otwarci.
Każdy, kto chciałyby zgłosić się do projektu, powinien kontaktować się z lubelską Fundacją Nowy Staw.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. archiwum