Nałęczów po raz 17. stał się balonową stolicą Polski. Piętnaście ekip bierze udział w Międzynarodowych Zawodach Balonowych. Są loty zawodnicze, balonowe pokazy, ale zaplanowano także festyn lotniczy i koncerty.
Widok balonów na nałęczowskim niebie to atrakcja nie tylko dla mieszkańców, ale także dla turystów i kuracjuszy przebywających w uzdrowisku.
– Rano mnie ten huk zrzucił z łóżka. Trochę za późno wstałem, bo już lecieli. Spóźniłem się, ale oglądałem. Wszyscy się zeszli i podziwiali – mówi mieszkaniec Nałęczowa. – Leciałem motolotnią, samolotem, ale balonem nigdy. To atrakcja dla mieszkańców, ale przede wszystkim dla kuracjuszy. To jest największa atrakcja w tym czasie.
ZOBACZ ZDJĘCIA: 17. Międzynarodowe Zawody Balonowe – dzień pierwszy
– Zaczęło się od tego, że zakład leczniczy Uzdrowisko Nałęczów zdecydował się w celach promocyjnych kupić balon – mówi burmistrz Nałęczowa, Wiesław Pardyka. – Żeby go móc zaprezentować oficjalnie i stworzyć ku temu dobrą okazję, zostały przeprowadzone 17 lat temu pierwsze zawody balonowe o Puchar Spa Nałęczów. Impreza tak pozytywnie wszystkich zaskoczyła, że zdecydowaliśmy się, żeby to kontynuować. Były imprezy w randze Mistrzostw Polski, Pucharu Polski, Mistrzostw Świata. Także niesamowity potencjał. Stało się to wizytówką Nałęczowa, na bazie czego powstało hasło promocyjne – Nałęczów Miasto Uniesień. Oczywiście w odniesieniu do zawodów balonowych, ale też wielu innych imprez, które mają bardzo pozytywny wpływ z jednej strony na wizerunek Nałęczowa, a z drugiej, dla których goście specjalnie do Nałęczowa przyjeżdżają.
– Najbardziej to mój wnuczek się z tego cieszy, bo on bardzo lubi balony – mówią mieszkańcy Nałęczowa. – Posiedzieć, popatrzeć, na czym polega to wszystko.
CZYTAJ: Nałęczowskie niebo pełne balonów
– Zależy jakie konkurencje mamy – mówi Wojtek Gałuszka, Aeorostat Klub. – Wczoraj np. mieliśmy na ziemi ułożone dwa krzyże. Musieliśmy tak wybrać miejsce do startu, żeby trasa naszego lotu przebiegła dokładnie nad tymi krzyżami. Jeśli wtedy jesteśmy blisko takiego krzyża albo nad nim, zrzucamy marker, czyli taką tasiemkę z obciążeniem w kierunku tego krzyża i tak naprawdę jest mierzona odległość komu bliżej udało się zrzucić.
– Większość nie wie, że jesteśmy zdani na naturę – mówi organizator i pomysłodawca zawodów balonowych w Nałęczowie, Adam Gruszecki. – Spotykam się z takimi głosami, no jak to miały już być balony, miały przylecieć, a ich nie ma. Balon poddaje się naturze, leci zawsze z wiatrem, ten kierunek wiatry zmienia się bardzo często i my się możemy tylko temu poddać. Ten manewr jest zawsze kilkanaście, kilkadziesiąt stopni, ale to jest kilkadziesiąt stopni zmieniając wysokość. Zmieniamy prędkość, zmieniamy kierunek zmieniając wysokość. Często są pytania, czy jak balony wystartowały, to czy tu wrócą? Mnie na przestrzeni tych 17 lat tylko przed frontem ciepłym tak zdarzyło, że wystartowałem i wylądowałem tutaj w parku. Ale to była specyficzna sytuacja.
– Dla kolegi jest to pierwszy start, dla mnie nie – mówi Ireneusz Kozuba. – Latamy razem, żeby poznał jak się lata na zawodach, żeby ta pasja, którą już uprawia wprawiła go w jeszcze większy zachwyt, żeby zobaczył jak to jest z innymi balonami. Bo takie samodzielne loty to jest całkiem inna specyfika latania. Tu są konkurencje, mamy zadania do wykonania. Precyzja to jedno, ale dla pilota balonu jest szczególny wiatr i jego kierunki. Tutaj dużo rzeczy zależy od niego, od tego jakie mamy ukształtowanie terenu i jak ten wiatr po tym terenie powoduje przemieszczanie się mas powietrza. My się przemieszczamy w tej masie i musimy się tak dostosować, żeby dolecieć tam, gdzie ktoś wyznacza nam cele.
CZYTAJ: Nałęczów balonową stolicą Polski
– Moim zdaniem elektronika zaczyna pełnić kluczową rolę w trakcie latania. Bo wcześniej kiedy nie było GPS-ów, elektroniki konkurencje polegały głównie na rzucaniu markerami do celu. Teraz w związku z tym, że mamy GPS-y, możemy tworzyć cele wirtualne, mamy urządzenia, które od początku do końca zapisują nasz lot i parametry, to o wiele jest łatwiej oceniać sędziom wyniki całej konkurencji – dodaje Wojtek Gałuszka.
– Zawodnik nie ma dużo czasu, aby oglądać widoki. Bo musi zajmować się tą elektroniką, musimy sprawdzać wszystkie rzeczy, których używa, czyli GPS, loggery, trackery. Elektronika trochę może przeszkadza, ale jak się ją odpowiednio używa, to pomaga wygrywać zawody – wyjaśnia Ireneusz Kozuba.
– To idzie w takim kierunku komputeryzacji, automatyzacji. Śmieje się, że jeszcze kilka lata i piloci nie będą wychodzili z sali briefingowej, bo wszystko zostanie zapodane w pliku. Pilot to wgra w komputer, wciśnie spacja, enter. A balon poleci, wyląduje. Sam pilot nie będzie musiał wychodzić z briefingu. Dzisiaj jest tak, że w koszu są dwa laptopy. Pilot praktycznie nie patrzy na ziemie, obok, tylko patrzy w ekrany. Dla komisji sędziowskiej jest to wygodne niż śledzie tych raportów papierowych, analizowanie ich, wprowadzanie do komputera, obliczanie. Ale czy to jest lepiej dla sportu balonowego? Tu mam spore wątpliwości. Myślę, że dojdzie do takiego momentu, że będzie powrót do latania z czystą mapą papierową, z deklaracjami po ziemi, żeby to było bardziej zrozumiałe.
Bo chodzi przecież o to by ten balonowy sport był atrakcyjny dla widzów. Nałęczowskie zawody takie właśnie są, a można przekonać się o tym przychodząc, chociażby na dzisiejsze pokazy. Początek o 21.00 przed Termami Pałacowymi.
ŁuG / opr. AKos
Fot. Krzysztof Radzki