Konie, które osiągnęły najwyższą cenę na ostatniej aukcji Pride of Poland w Janowie Podlaskim, nie zostały jeszcze sprzedane. Biorący udział w licytacji obywatel Francji, który oferował za cztery araby blisko 1 mln euro, nie wpłacił za nie pieniędzy.
Najwyższą cenę – 400 tys. euro – osiągnęła michałowska klacz Esmeraldia. Klacz ta, podobnie jak i trzy inne licytowane konie z państwowych stadnin, wciąż pozostają w Polsce.
– Osoba, która je zlicytowała, ma czas do piątku (02.09), aby wpłacić za nie pieniądze – mówi prezes janowskiej stadniny Lucjan Cichosz. – Jeżeli nie będzie żadnego potwierdzenia wpłat, wtedy na 100 proc. konie zostały sprzedane, nie zabrane, czyli w sumie zadatek dany, ale transakcja niedokończona. Stadnina może zrobić jedno – wystąpić do KOWR-u o sprzedaż innemu kupującemu.
– Francuz, który wylicytował na aukcji Pride of Poland araby, a za nie jak dotąd nie zapłacił, nie jest osobą wiarygodną – mówi była doradczyni do spraw hodowli koni w stadninie w Janowie Podlaskim, profesor Krystyna Chmiel. – Środowisko hodowlane zna go od paru lat. Na Facebooka wstawia zdjęcia posiadłości, stajni, które on rzekomo ma. Tymczasem okazuje się, że miał kiedyś pieniądze, ale podobno popadł w długi. W tej chwili jest już tylko mitomanem i żyje tymi wyobrażeniami.
Spośród 20 koni wystawionych na aukcji Pride of Poland, zlicytowanych zostało 14. Organizatorzy aukcji informowali, że z aukcji uzyskano blisko 1 mln 600 tys. euro.
MaT / opr. KB
Fot. Piotr Michalski