Na jednym z budynków przy ulicy Wajdeloty w Lublinie odkryto napis „Solidarność Żyje”, powstały najprawdopodobniej w okresie tuż po stanie wojennym.
Na historyczną pamiątkę natrafili pracownicy firmy, która docieplała budynek – mówi jej współwłaściciel Paweł Ciężki: – Prowadziliśmy prace związane z wymianą docieplenia na ścianach tego budynku. Obłożone były blachą, pod spodem była wełna. Po zdjęciu blachy i wełny nic jeszcze nie było widać. Dopiero przy myciu ścian ta biała farba zaczęła schodzić i pokazał się napis.
– Napis robi wrażenie o tyle, że takich napisów mamy niewiele we współczesnej architekturze – mówi dyrektor lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Robert Derewenda. – Natomiast kiedyś, w latach 80. tego rodzaju napisów było więcej, chociaż Służba Bezpieczeństwa bardzo szybko dbała o to, żeby takie napisy były pokryte, zdarte, zamalowane – żeby po prostu ich nie było. Z reguły żywot tego rodzaju napisów był bardzo krótki. Wymagało wiele odwagi, aby taki napis powstał, bowiem osoby, które występowały w ten sposób przeciwko komunistom, wykazywały się wielką odwagą. Z drugiej strony też wskazywały, że ta Solidarność, która wydawało się, że jest pokonana przez stan wojenny, tak naprawdę żyje. Bardzo ważnym było zabezpieczenie tego typu napisu i wskazanie dla współczesnego pokolenia, w jaki sposób kiedyś walczono z systemem komunistycznym. To będzie trudne zadanie dla spółdzielni mieszkaniowej, żeby z jednej strony mieszkańcy mieli docieplone mieszkania, a z drugiej, żeby można było ten napis w jakiś sposób wyeksponować.
– Jeszcze nie mamy planów co do tego napisu – mówi zastępca prezesa Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Marian Gągola. – Na pewno będziemy się zastanawiać. Chcielibyśmy go zachować. Nie wiem, co jeszcze kryją nasze mury. Będziemy stopniowo to odkrywać.
– Jest to w tej chwili jedyne miejsce z czasów walki o naszą wolność, które zostało w Lublinie odkryte – mówi szef lubelskiej Solidarności Marian Król. – Były różne napisy, był symbol kotwicy, było nawiązanie do walki Powstania Warszawskiego, ale były też różnego rodzaju prześmiewcze rysunki. Za nie, przynajmniej na dzień dobry, było 1,5 roku do 2 lat więzienia. Oczywiście później były amnestie i może aż tak długo nie siedzieli.
– Chcemy odnaleźć autora tego napisu – podkreśla Robert Derewenda. – Dzisiaj na portalu społecznościowym IPN i na naszej stronie zainaugurujemy akcję poszukiwania historii tego napisu. Być może uda nam się odnaleźć autora i spotkać z nim w tym miejscu. Mało tego, będziemy również przeszukiwali zasoby IPN-u, bo przecież reakcja Służby Bezpieczeństwa na ten napis również musiała być.
KovA/ TSpi/ opr. DySzcz
Fot. Anna Kośmiej