Barszcz Sosnowskiego to utrapienie dla samorządów i mieszkańców. Brakuje narzędzi do zwalczania tej niebezpiecznej rośliny, która wydziela toksyczny sok powodujący poważne poparzenia skóry.
CZYTAJ: Lublin: Miasto walczy z ogniskami barszczu Sosnowskiego
Barszcz Sosnowskiego z gatunku barszczy kaukaskich został sprowadzony do Polski w okresie PRL-u jako pasza dla bydła. Niestety roślina szybko rozprzestrzeniła się i zaczęła kolonizować tereny całego kraju. Jej stanowiska są m.in. w Lublinie i gminie Lubycza Królewska.
– Ta walka z wiatrakami trwa już dobrych kilka lat i jest trudna – zaznacza burmistrz Lubyczy Królewskiej Marek Łuszczyński. – Niszczymy przede wszystkim barszcz na działkach, których właścicielem jest gmina Lubycza Królewska. Są to działki i drogi gminne oraz działki Krajowego Ośrodka Wspierania Rolnictwa. Pozostałe działki prywatne w ograniczonym zakresie niszczymy, ale na to musi być zgoda właściciela.
– Dwa razy w ciągu roku kosimy i spryskujemy. Rzeczywiście jest to skuteczne, ale problem pojawia się, gdy właściciele sąsiednich działek nie robią z barszczem absolutnie nic – dodaje burmistrz Łuszczyński: – Nasiona tego chwastu przenoszone są przez wiatr, ptaki i efekt jest taki, że po kilku latach może się okazać, że na działce, na której już go nie było, za chwilę będzie.
Z inwazyjną rośliną boryka się także starostwo tomaszowskie. Barszcz Sosnowskiego występuje wzdłuż drogi powiatowej z Lubyczy do Machnowa Nowego. – Walka odbywa się poprzez pryskanie płynem chwastobójczym oraz koszenie – mówi urzędujący członek zarządu powiatu tomaszowskiego Katarzyna Gucz: – Jest on też niebezpieczny dla naszych pracowników, bo właśnie w takie upały ulatnia się ta substancja toksyczna i niejednokrotnie mają poparzenia skórne. Jest to niebezpieczne, zwłaszcza dla mieszkańców. Mają tę roślinę wszędzie, w Machnowie Starym wyrasta nawet w trawnikach przydomowych. Ludzie sobie nawet nie zdają sprawy czasami, że mieli z nią kontakt. Dopiero po kilku dniach mają podrażnienia skóry i odczuwają to. To przeogromny problem.
CZYTAJ: Barszcz Sosnowskiego ponownie atakuje!
– Na niektórych działkach mamy już prawdziwy las barszczu – potwierdza sołtys Machnowa Starego Jerzy Lipczewski: – Przyjezdni są zdziwieni, że mamy takie plantacje tych roślin. Nie wiedzą skąd to się wzięło, co to za roślina, a była ona kiedyś sprowadzona z krajów bratnich jako pasza dla zwierząt, przede wszystkim dla bydła. Była kiedyś uprawiana, a w tej chwili zostały tylko szczątki, resztki ugorów, których się nie uprawia.
Jeden z mieszkańców wsi dodaje, że w tej walce potrzeba konsekwencji: – Przez 5-6 lat sukcesywnie niszczyć, nie dopuścić do kwitnienia, żeby się wykształciły nasiona. Tu, gdzie mieszkańcy mają jakiś kawałek ziemi, to niszczą.
– Nie ma możliwości fizycznego zniszczenia tej rośliny, tylko musi być bardzo silna akcja chemiczna, żeby to zdławić i zniszczyć – mówi Jerzy Lipczewski.
– Po wielu latach życia obok barszczu przyzwyczailiśmy się i wiemy więcej na jego temat niż kiedyś – dodaje sołtys Lipczewski. – Teraz już każdy jest uświadomiony, bo wcześniej nikt nie zdawał sobie sprawy jak groźna jest to roślina. Niektórzy poparzeni leczyli się nawet szpitalnie. Poparzeni byli wszyscy: starsi, dzieci, młodzież.
– Nie czekamy, że ktoś z zewnątrz się tym zajmie, tylko jeśli coś takiego się pojawi, każdy powinien tą rośliną się u siebie zająć lub zgłosić gminie – mówi Katarzyna Gucz. – Wszyscy muszą się połączyć i tym zająć, bo jest tego coraz więcej.
Samorządy nie mają narzędzi, żeby nakazać właścicielom działek usuwanie barszczu Sosnowskiego, jedynie mogą – i to gmina Lubycza praktykuje – wysyłać prośbę o zniszczenie chwastu. Zdaniem burmistrza Łuszczyńskiego doskonale sprawdziłoby się w tym przypadku rozwiązanie systemowe: – Przygotować ustawę, która zmobilizuje wszystkich właścicieli do niszczenia, a jednocześnie może jakaś forma dopłaty, tak jak są dopłaty do gruntów rolnych. Najpierw inwentaryzacja, później dopłata za niszczenie tego chwastu. To byłoby rozwiązanie, które skutecznie wyeliminowałoby ten barszcz z wszystkich gruntów.
Gmina Lubycza Królewska na walkę z barszczem Sosnowskiego otrzymała w tym roku 15 tysięcy złotych dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Drugie tyle zabezpieczyła w swoim budżecie.
Zainteresowanych odsyłamy na strony Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, w szczególności do mapy z zaznaczonymi obszarami występowania inwazyjnych gatunków obcych. Więcej informacji o barszczu Sosnowskiego: projekty.gdos.gov.pl
AP/ opr. DySzcz
Fot. AP