O respektowanie zakazu kąpieli w Wiśle apelują ratownicy i zarządcy terenów położonych w pobliżu rzeki na wysokości Puław i Kazimierza Dolnego. Niemal każdego roku dochodzi tam do utonięć – ostatnia taka tragedia miała miejsce niespełna tydzień temu, gdy utonął 14-latek.
CZYTAJ: Tragedia nad Wisłą w Kazimierzu Dolnym. Policja ustala okoliczności śmierci 14-latka
Okolice bulwaru nadwiślańskiego są – nawet w środku tygodnia – chętnie odwiedzane przez turystów.
– Jesteśmy przejazdem, nie kąpiemy się. Wisła jest groźna, mimo tego, że – jak widać – wody jest mało. To może być złudne wrażenie. Są wiry, w jednych miejscach jest płytko, w innych głęboko, więc najlepiej nie wchodzić – mówią turyści.
– Lekceważenie podstawowych zasad bezpieczeństwa to ponura sprawa wśród ludzi, którzy korzystają z tej rzeki – stwierdza Andrzej Dudek, zarządzający portem jachtowym w Kazimierzu Dolnym. – Oni mają wielką nieświadomość. Myślę, że też dlatego, że w mediach pojawiają się komunikaty zachęcające, żeby wchodzili do tej wody. Czyli na przykład, że „w Wiśle jest tak płytko, że można ją przejść na piechotę”. To jest komunikat dla człowieka, że po Wiśle można chodzić. To głęboka nieprawda. W momencie, kiedy człowiek nie zna zasad poruszania się po rzece, chodzi w dół rzeki, z prądem – bo tak jest najłatwiej – to naprawdę może źle skończyć. Dlaczego? Bo jest „nieussany” piach, niestabilne podłoże. Tam, gdzie woda zendruje, gdzie woda podmywa ten piach, gdzie on jest rzadki i połączony tylko z wodą, to jest miejsce, gdzie najczęściej topią się ludzie, którzy potrafią pływać. W momencie, kiedy człowiek spada z przykosy i jest na wdechu, to zasysa wodę. Poprzeczny prąd, który jest tam przy dnie, odpływa razem z nim. On jest nie do uratowania. Ponieważ, nawet jeżeli pomyśli sobie: „Tam było płytko, to ja tam wracam”, to właśnie ten piach przepływa mu między palcami. Z racji tego mamy tutaj bardzo dużo przypadków utonięć. Niechlubna statystyka. W tym roku ostatni przypadek młodego, 14-letniego chłopca. W zeszłym roku 27-latek.
CZYTAJ: „Jest piękna, ale ogromnie niebezpieczna”. Służby apelują o respektowanie zakazu kąpieli w Wiśle
– Wygląda na piękną, ale z tego, co słyszymy, chyba jest groźna – przyznają turyści. – Jak się tu wczoraj rozbiliśmy, pan poinformował nas, żeby pilnować dzieci, ponieważ w ostatnich dniach zdarzyła się tragiczna sytuacja. Porównujemy Wisłę do Odry, bo jesteśmy z Wrocławia. U nas niestety ostatnio nie można zbliżać się do wody. Tutaj jest bardziej zdrowo, więc nie ocenialiśmy tej wody jako śmiertelnie niebezpiecznej. Ale jak się okazuje, rzeczywistość jest inna.
– To jest to, co gubi ludzi przebywających nad wodą – zauważa Sławomir Ogórek, kierownik drużyny Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Puławach. – Płytka, leniwie płynąca woda po kostki – tzw. przykosa czy mielizna – zazwyczaj kończy się dużym uskokiem i szybko obsuwającym się gruntem.
– Odcinek od przeprawy promowej do naszego portu jachtowego to miejsce, gdzie notorycznie ludzie wchodzą do wody. Są też plaże: jest plaża naturystów, jest plaża dla tekstylnych. I tu ludzie bardzo często się kąpią. Tutaj właśnie jest ten bardzo niebezpieczny odcinek – zaznacza Andrzej Dudek.
– Kąpiel jest powszechna. Policja, jak co roku, prowadzi akcję mandatową czy pouczeniową, w zależności od sytuacji. Zdarza się tak, że jak płyniemy w kierunku plaży, ludzie uciekają z miejsca zdarzenia, a po odpłynięciu wracają na miejsce kąpieliska – opowiada Sławomir Ogórek.
CZYTAJ: Tragedia w powiecie parczewskim. W stawie znaleziono ciało mężczyzny
– To jest żywioł – podkreśla Aleksandra Trytek, przewodnik sudecki z Karkonoszy. – To potężna masa wody, która płynie z samych gór, niesie bardzo dużo materiału, piasku. Jest nieprzewidywalna z tego względu, że w jednym momencie jest bardzo płyciutka – tam, gdzie jest piasek – a zaraz nurt jest szybki i jest bardzo duża głębokość. Są też wiry, są rzeczy zatopione, które stanowią dodatkowe utrudnienie. Nawet płynąc canoe, jak ja płynęłam, cały czas trzeba obserwować powierzchnię wody. Potem rozpoznawać, gdzie są mielizny, gdzie większe głębokości. Jeżeli chce się wejść, pamiętajmy, że to jest żywioł. Są wakacje, wszyscy chcemy się bawić, ale nad wodą musimy zachować szczególną uwagę. Nie musimy wchodzić do Wisły. Możemy z powodzeniem oglądać ją z brzegu.
– Kąpiel jest niedozwolona z trzech powodów – zaznacza Sławomir Ogórek. – Przede ze względu na stan jakości wody. Jak każdy pamięta, nawet zbiornik wodny w Janowicach, gdzie jest to zalew, musi przejść kontrolę sanepidu. Czyli stan techniczny wody, jakość muszą być bezpieczne dla zdrowia przebywających w tej wodzie. Występuje niebezpieczeństwo w postaci różnego rodzaju głębokości, miejsc niebezpiecznych i osób, które korzystają ze sprzętu pływającego, którym mogą nam wyrządzić szkodę.
– Co roku apelujemy, przypominamy i prowadzimy różne akcje prewencyjne czy profilaktyczne ze służbami mundurowymi z naszego terenu – mówi Maciej Saran, rzecznik prasowy Starostwa Powiatowego w Puławach. – Powiat puławski to nie tylko Wisła, mamy również rzekę Wieprz, mniejsze dopływy Wisły. Jeśli chodzi o utonięcia, w większości przypadków ich przyczyną jest nieprzestrzeganie obowiązujących zasad i lekceważące podejście do własnego bezpieczeństwa. Co roku przypominamy, że jeżeli udajemy się nad wodę, powinniśmy starać się korzystać z miejsc, które są do tego wyznaczone. Jeżeli udajemy się nad Wisłę, to wiemy, że obowiązuje w niej absolutny zakaz pływania. Po prostu nie wolno zapominać w takich przypadkach, że woda to żywioł, który co roku zbiera śmiertelne żniwo.
CZYTAJ: Tragedia nad Wisłą w Kazimierzu Dolnym. Utonął 14-latek
– Jedyna recepta na to wszystko to prewencja – podkreśla Andrzej Dudek. – To jest postawienie tablic w miejscu, gdzie jest zachęta. Na przykład jest taki napis „Kierunek plaża”. To jest zachęta. Przepisy mówią wyraźnie, że na rzekach, gdzie nurt przekracza 1 metr na sekundę nie wolno organizować żadnych kąpielisk. To powinny być miejsca szczególnie oznakowane. I Wisła właśnie taka jest. A szczególnie na naszym odcinku, gdzie ona płynie z dużą szybkością, bo jest uskok geologiczny i szybkość tego nurtu jest w granicach 5 kilometrów na godzinę. Ustawiłem takie tablice z racji tego, że u mnie przez obiekt corocznie przewija się ok. 5 tys. ludzi, których tu przyjmuję, którzy przychodzą na różne imprezy, którzy są u mnie na kempingu. Bywa u mnie po 300 osób. To są znaki, które mówią o tym, że nie wolno się tutaj kąpać. Mam podstawę do tego, żeby to egzekwować.
Niestety od początku sezonu w naszym regionie utonęło już 16 osób.
ŁuG / opr. WM
Fot. archiwum