– Pomimo hucznych zapowiedzi władz okupacyjnych problemy z wodą w Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy wciąż nie zostały rozwiązane; część mieszkańców nadal musi brać wodę z kałuż na ulicach – poinformowała w piątek (26,08) lojalna wobec Kijowa Rada Miasta Mariupola.
Jak powiadomił magistrat, najtrudniejsza sytuacja panuje w dzielnicy kalmiuskiej w północnej części miasta. – Ludzie starają się przeżyć, jak mogą – napisały władze Mariupola na Telegramie i zamieściły zdjęcia osób nabierających do butelek wodę z błotnistych kałuż.
CZYTAJ: W Mariupolu drastycznie ograniczono dostawy pomocy humanitarnej
– Woda pochodząca z otwartych zbiorników w Mariupolu, takich jak rzeki, jest zanieczyszczona fekaliami i zawiera pałeczki okrężnicy. Pijąc taką wodę, można nabawić się chorób zakaźnych, szczególnie dyzenterii – alarmował w lipcu proukraiński doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
CZYTAJ: Doradca mera Mariupola: rosyjscy okupanci utrudniają cywilom ewakuację z miasta
Jak wówczas dodał, obecność pałeczek okrężnicy stwierdzono również w wodzie rozdawanej mieszkańcom przez okupacyjną administrację miasta. Czas oczekiwania na zapasy wody miał wówczas wynosić nawet pięć godzin.
W ocenie władz w Kijowie w Mariupolu przebywa obecnie około 120-130 tys. osób, z czego 70 tys. stanowią ludzie w podeszłym wieku. Sytuacja cywilów wciąż jest bardzo trudna – brakuje nie tylko wody, ale też żywności, lekarstw i środków higienicznych.
W czwartek ukraiński wywiad wojskowy (HUR) poinformował, że od 1 września okupanci zaprzestaną wydawania mieszkańcom Mariupola pomocy humanitarnej, czyli głównie kaszy i konserw. Przyczyną tej decyzji ma być niewielkie zainteresowanie miejscowej ludności przyjmowaniem rosyjskich paszportów.
Na początku czerwca proukraiński mer miasta Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana wcześniej na około 22 tys. liczba mieszkańców Mariupola zabitych przez Rosjan może być znacznie zaniżona.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. Rada Miasta Mariupola