Już za miesiąc na ul. Kresową 24 do Zamościa wprowadzą się pierwsi niepełnosprawni dorośli, podopieczni wszystkich ośrodków prowadzonych przez stowarzyszenie „Krok za krokiem”.
Stworzono tam dla nich dom, tzw. kompleks mieszkalnictwa wspomaganego, gdzie zamieszkają bez rodziców, z dostępem do rehabilitacji i opieki.
– Odliczamy dni do zakończenia wszystkich prac i będziemy mogli zaprosić wszystkich mieszkańców na otwarcie – mówi kierownik kompleksu wspomaganego mieszkalnictwa „Rodzinny dom” przy Kresowej 24 Magdalena Poliwczak. – Tutaj przeniesiemy wszystkie nasze mieszkania treningowe, czyli będziemy dalej utrzymywać te pobyty tzw. wytchnieniowe dla rodziny, ale stopniowo będzie się zwiększać czas i intensywność. Osoby, które są już po tych treningach są przygotowane na to, żeby od rodziców zacząć się pomału wyprowadzać. Na początku, w pierwszych miesiącach, będą też korzystać z takich pobytów, gdzie będą na kilka tygodni i powrócą do domu, ale z myślą o tym, żeby rodzina i ten mieszkaniec łagodnie przyzwyczajali się do tego, żeby pójść na swoje mieszkanie.
– Nazywam się Natalia Wiatrzyk. Jestem mamą 35-letniego Tomasza. W tej chwili uczęszcza do ośrodka w Białobrzegach. Zamieszka w ośrodku przy ul. Kresowej. Przez 30 lat mój syn chodził, a teraz jego stan się pogorszył. Miał wypadek i potrzebuje wózka. Nie jestem w stanie i nie mam tyle sił, żeby się nim zaopiekować. Widzę, że Tomasz nie ma problemów. On się cieszy i ja się cieszę, właśnie dlatego jestem spokojniejsza, bo przez te trzydzieści parę lat ze mną był.
– „Rodzinny dom” jest budynkiem dwupiętrowym. Łącznie ma powierzchnie ok. 1 200 metrów użytkowych – opowiada Magdalena Poliwczak. – Na tych dwóch piętrach znajdują się pokoje mieszkalne. Jest to łącznie 16 pomieszczeń o różnym standardzie i różnym przeznaczeniu. W części mieszkalnej z przeznaczeniem na wspólnotę mieszkaniową mamy pokoje dwuosobowe i jednoosobowe.
– Podjęłam decyzję o umieszczeniu syna w tym ośrodku wspólnie z moim młodszym synem – tłumaczy Natalia Wiatrzyk. – Ktoś się musi dzieckiem zająć, a nie wiadomo jak się moje życie potoczy dalej. Czy jeszcze pożyję, bo różnie może być, a on musi mieć miejsce. Tu jest blisko. Nawet z tego względu, bo niektóre dzieci są powywożone po 300 – 400 kilometrów. Tu będzie blisko, ja w każdej chwili mogę go odwiedzić. Trzeba się z tym pogodzić. Ja wiem, że to jest przykre, ale myślę, że oddaję go w dobre ręce. Gdyby mi się coś stało, to wtedy dopiero byłby problem.
– Nie będą tutaj osoby, które są zdolne do samodzielnego zamieszkania – mówi Magdalena Poliwczak. – Dlatego nazywamy to mieszkalnictwem wspomaganym, bowiem te osoby, z racji swojej niepełnosprawności, muszą mieć pomoc, wsparcie czy nadzór nawet pracowników, którzy będą im służyć pomocą i ułatwiać wykonywanie czynności domowych bądź też organizować terapię w czasie wolnym.
CZYTAJ: Pierwszy taki dom w Polsce. Lublin zajmie się dziećmi z pieczy zastępczej z Ukrainy
– Byłam na Kresowej w ośrodku. Bardzo mi się podobało – wspomina Natalia Wiatrzyk. – Jest dużo miejsca, duże pokoje. Wszystko czyściutkie, nowe. Po urządzeniu na pewno będzie tak jak w domu. Mam nadzieję, że może Tomek nawet z kolegą zamieszka. Przecież on nie musi być sam w pokoju. On nie jest typem samotnika.
– W „Rodzinnym domu” zamieszkają głównie wychowankowie Stowarzyszenia „Krok za krokiem” w Zamościu – wyjaśnia Magdalena Poliwczak. – Są to głównie osoby, które poruszają się na wózkach inwalidzkich. Niesprawne nie tylko nogi, często też i ręce. Często też są to osoby niemówiące. Tak jak jeden z mieszkańców, Paweł, który komunikuje się za pomocą syntezatora głosu.
– Nazywam się Paweł Bubiłek. Mam 37 lat. Czekaliśmy obaj z bratem Michałem aby zamieszkać w domu rodzinnym na ul. Kresowej w Zamościu. Niestety brat Michał nie doczekał tego. Teraz będę miał mniejszy pokój, w którym zamieszkam sam, a na półce obok łóżka postawię zdjęcie brata Michała. Byłem z nim bardzo zżyty i razem bardzo chcieliśmy tu zamieszkać. Już nie mogę się doczekać przeprowadzki.
– Mam nadzieję, że stworzymy tutaj taką wspólnotę, która będzie z radością przyjeżdżała po swoich codziennych zajęciach do tego domu i dobrze się ze sobą czuła – dodaje Magdalena Poliwczak.
Do zamieszkania w „Rodzinnym domu” na razie zakwalifikowano 20 osób, docelowo zamieszka w nim blisko 30.
AP / opr. PrzeG
Fot. AP