Ponad 5 tysięcy osób w Polsce co roku popełnia samobójstwo – to tak jakby z mapy zniknęło małe miasteczko – alarmują specjaliści. W sobotę 10 września obchodzimy Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom.
O samym problemie, a także przyczynach tego zjawiska z doktor Marleną Stradomską z Katedry Psychologii Klinicznej i Neuropsychologii UMCS rozmawia Tomasz Maczulski.
CZYTAJ: Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Nie bagatelizujmy problemów dzieci
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia szacuje się, że rocznie z własnej ręki ginie około 700 tys. osób. Jak wyglądają najnowsze raporty jeśli chodzi o Polskę?
– Według GUS-u czy Komendy Głównej Policji mówimy, że to jest ponad 5 tys. osób rocznie. Ale ja bym z tymi statystykami uważała i traktowała samobójstwo jako bardzo duży problem społeczny. Myślę, że te dane są niedoszacowane. Wiele różnych sytuacji nie jest wpisywanych w tych dokumentach jako typowe samobójstwo. Czasami jest to nieszczęśliwy wypadek, czasem są to jeszcze inne rzeczy. Istotne jest to, że samobójstwa są. Coraz częściej pojawiają się w młodszych grupach wiekowych, coraz więcej jest samobójstw na wsi, co związane jest z jej taką dezintegracją – mówi dr Marlena Stradomska.
Jest chyba taki stereotyp, że samobójstwo w przeważającej części dotyczy osób dorosłych, ale czy faktycznie tak jest? Jakie mamy porównanie, jak to wygląda?
– Według danych najwięcej samobójstw popełniają mężczyźni w wieku 40-60 lat. U mężczyzn jest tak, że nie zawsze poproszą o pomoc. Nie zawsze pójdą do specjalisty, to jest też związane z „tematem” macho w naszej kulturze. Ale też kobiety, partnerki nie zachęcają mężczyzn do tego, aby szukali pomocy – wyjaśnia dr Marlena Stradomska.
A jak te liczby wyglądają, jeśli chodzi o młodzież i dzieci?
– Tych samobójstw jest coraz więcej. Można liczyć, że w jednej klasie jest co najmniej jedna osoba, która chce zrobić sobie krzywdę. Jest coraz więcej prób samobójczych. Tego jest tak dużo, że w każdej klasie powinniśmy robić dobrą profilaktykę, żeby zapobiegać takim sytuacjom. A często szkoły nie są do tego przygotowane. Na szczęście jest też taki serwis „Życie warte jest rozmowy”, gdzie zajmujemy się tą profilaktyką – mówi dr Marlena Stradomska.
Państwo badają to zjawisko od bardzo wielu lat, jakie są przyczyny?
– To zawsze jest co najmniej kilka różnych rzeczy, które będą się do tego przyczyniać. Po pierwsze zaczynamy zawsze od rodziny: co w niej jest, jak to wygląda, czy jest wsparcie? Później mamy czynniki indywidualne związane z tym, że jednostka sobie nie radzi, ma inne uwarunkowania związane z np. radzeniem sobie ze stresem. Kolejne rzeczy to środowisko, uzależnienia związane z komputerem, komórką, ale też uzależnienia rodziców. Zawsze porównujemy kwestie samobójstwa do metafory szklanki. Pojawia się trudność w rodzinie, później w szkole a na końcu zdarzy się coś, co nie powinno być przyczyną samobójstwa np. dostanę jedynkę w szkole – tłumaczy dr Marlena Stradomska.
To nie jest tak z dnia na dzień, że targnę się na własne życie. To jest chyba taka kropla, która drąży skałę?
– Jak dostajemy różnego rodzaju listy w serwisie „Życie warte jest rozmowy”, to ludzie mówią, że mają przez kilkanaście lat myśli samobójcze, więc to nie dzieje się tak szybko. Gorzej, jak się nie ma gotowości, żeby szukać pomocy, bo to jest wyjście ze swojej bezpiecznej strefy. Trzeba pójść do psychoterapeuty, psychiatry, psychologa, poprosić o leki. A u psychoterapeuty trzeba mówić o sobie, bo sam psychoterapeuta nie zgadnie, z czym dana osoba przychodzi – wyjaśnia dr Marlena Stradomska.
Jakie są objawy świadczące, że coś może stać się złego? Na co zwrócić uwagę?
– Wygląda to tak, że ludzie gromadzą różnego rodzaju rzeczy, czyli np. nagle widzimy u dziecka czy osoby dorosłej bardzo duży zapas leków, czy innych rzeczy, które mogły być niepokojące. Kolejna rzecz: Powiedzmy, że mamy jakiegoś ulubionego kwiatka, zwierzaka i nagle mówimy do kogoś, że „słuchaj ja ci to oddaję, bo lepiej, żebyś ty się tym zajęła/zajął”. To może nas zaniepokoić, że może coś się u tej osoby wydarzyło, skoro chce nam to oddać. Również może być to, że osoba będzie nam mówiła, że „lepiej by było bez niej, po co się urodziłam, dlaczego tu jestem”. Takie drobne sygnały – mówi dr Marlena Stradomska.
Czy te aspekty często są ze sobą powiązane? Bo ktoś może sobie pomyśleć, że to niekoniecznie musi świadczyć o czymś bardzo złym?
– I dlatego my tego nie zauważamy. Można sobie pomyśleć: „to tylko stres związany z pracą, kupiła mieszkanie, ma dużo roboty, nie ma co jej przeszkadzać”. Właśnie przez to nie widzimy cierpienia innych osób. U dzieci wygląda to tak, że jak wracają do domu, to mama może jest w domu, może nie. Jak jest, to zapyta się, jak było w szkole. Dziecko odpowie zazwyczaj „dobrze” i idzie do siebie, do swoich myśli, a „demony” wychodzą: tutaj się pokłóciłem, tutaj koleżanka mnie nie lubi. Do tego dochodzi cyberświat – mówi dr Marlena Stradomska.
Pani doktor to nie jest tak, że osobie, która ma myśli samobójcze, w pewnym momencie może się polepszyć, wydaje się, że jest już stabilnie, a to jest tak naprawdę ostatni moment przed tragedią?
– Jak najbardziej. To tak samo jak w zwykłej chorobie, gdzie kilka dni przed śmiercią chory ma np. apetyt. Tutaj też jest tak, tylko w aspekcie psychicznym. Warto byłoby zajrzeć na stronę „Życie warte jest rozmowy”. Tam są opisane mity na temat samobójstw w postaci fiszek – stwierdza dr Marlena Stradomska.
Jakie są te mity?
– Np. takie, że tylko osoby chore psychicznie będą chciały popełnić samobójstwo. To nie jest prawda. Albo jest taki mit, że niektóre zawody są do tego stworzone. Jeszcze takim dużym mitem jest to, że jak już jest próba samobójcza, osoba wychodzi ze szpitala i zagrożenie mija. To nie jest prawda. Dopiero wtedy my – jako społeczeństwo, środowisko szkolne, rodzinne – zaczynamy pracę – wyjaśnia dr Marlena Stradomska.
CZYTAJ: Dr Marlena Stradomska: wypaleniu zawodowemu można zapobiegać poprzez aktywność poza pracą
Jak podjąć tę walkę? Jak przeciwdziałać?
– Rozmowa to po pierwsze, ale po drugie zastanówmy się, ile czasu ze sobą spędzamy? Chodzi o to, żeby tworzyła się relacja . Tutaj też taki alarm dla rodziców: patrzmy, co jest w Internecie; patrzmy, co robią dzieci: zobaczmy, jak to wygląda z ocenami. Ostatni czas nas nie rozpieszcza: koronawirus, kwestie związane z wojną – to bardzo mocno oddziałuje. Bo małe traumy nie są małe, a duże traumy nie są duże, tylko wszystko zależy od tego, jakie ktoś będzie miał możliwości poradzenia sobie z nimi – zauważa Marlena Stradomska.
Jak mamy walczyć ze swoimi demonami?
– Zachęcam, żeby wejść na stronę „Życie warte jest rozmowy”. Tam jest taka strefa pomocy, wiedzy. Mogę tam napisać list do specjalisty, który mi odpisze w ciągu 3 dni roboczych. List, o czym chcę, kiedy mam kryzys, myśli samobójcze, kiedy jest mi przykro. Tam jest też mnóstwo filmików, które mogą nam powiedzieć o tym, jak sobie poradzić z trudnościami. Kolejna rzecz to jest edukacja: czytanie o tym, chodzenie na szkolenia, webinaria. To są takie niby małe rzeczy, ale naprawdę niektórych nie jesteśmy w stanie zauważyć. Jest dużo możliwości: psycholog, psychoterapeuta, psychiatra. Tylko trzeba te możliwości wyszukać, skorzystać i być na to gotowym – dodaje Marlena Stradomska.
Osoby szukające pomocy mogą ją znaleźć między innymi na stronie Życie Warte jest Rozmowy. Ze specjalistami całodobowo można też porozmawiać pod numerem zaufania: 116 111.
MaTo / opr. AKos
Fot. pixabay.com