Zgłoszenia o podchodzącej w pobliże zabudowań i dróg samicy łosia otrzymuje od kilku tygodni urząd gminy Wisznice. Zwierzę pojawia się zwłaszcza w okolicach Wisznic i miejscowości Horodyszcze.
Pojawienie się łosia w okolicach zabudowań nie dziwi łowczego okręgowego PZŁ w Białej Podlaskiej, Sebastiana Santusa: – Łosie są objęte moratorium, czyli nie podlegają odstrzałowi. Mnożą się, jest ich bardzo dużo, akurat u nas na wschodzie. Wychodzą z lasów pod budynki, nie mają naturalnego wroga, nie boją się niczego. Przemieszczają się, poszukują sobie nowych miejsc i podchodzą pod budynki.
– Zdarzają się różne wypadki, lasy i uprawy są nieogrodzone. Kierowcy mają wielkie problemy, bo giną ludzie w wypadkach, zostają poszkodowani – mówią mieszkańcy.
– Od początku tego roku na terenie powiatu bialskiego doszło do 116 zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt, zarówno dzikich jak i domowych – mówi rzecznik bialskiej policji Barbara Salczyńska-Pyrchla. – Apelujemy o zachowanie rozwagi i ostrożności na drodze, zwłaszcza kiedy zbliżamy się do terenów leśnych lub odsłoniętych pól. Pamiętajmy, że dzikie zwierzęta potrafią nagle wtargnąć na jezdnię, która przecina ich utarte ścieżki, trasy. W tych miejscach kierowca może nie mieć wystarczająco dużo czasu, aby bezpiecznie zahamować i ominąć zwierzę, które nagle pojawi się na drodze.
– Koleżanka przysłała mi SMS-a, że chodzi w rzece. To ten łoś, który często się tutaj pojawia, podchodzi pod zabudowania, koło cmentarza. On nikomu nie szkodzi, sam sobie spaceruje – mówi jedna z mieszkanek.
– Zachowanie tego łosia jest trochę nie do końca naturalne – mówi zastępca wójta gminy Wisznice Krzysztof Biełuszka. – Wiemy, że łoś jest zwierzęciem dziko żyjącym i raczej przebywa w lesie bądź na skrajach lasu, niekoniecznie blisko zabudowań mieszkalnych. W związku z tym zostały podjęte działania, od razu po pierwszych zgłoszeniach. Odpowiednie służby – lekarz weterynarii, powiatowy lekarz weterynarii, Zarząd Dróg Wojewódzkich, GDDKiA, jak również okoliczni łowczy też zostali powiadomieni o tej sytuacji. Skierowaliśmy zapytania co można zrobić z takim przypadkiem do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Otrzymaliśmy jednoznaczną odpowiedź, że jest to zwierzę dziko żyjące i należy zachować spokój. Jeżeli są takie sytuacje, że takie zwierzę podchodzi bliżej budynków nie należy robić z tego sensacji. Jeżeli takie jest upodobanie tego łosia, należy to uszanować. Na tę chwilę ten łoś nie wykazuje żadnych symptomów chorobowych, więc nasze zachowanie powinno być odpowiedzialne, nadzorcze i kontrolne. Chcielibyśmy bardzo pomóc tej klempie, jednak z moich rozeznań, na terenie województwa lubelskiego nie mamy żadnego schroniska dla tak dużych, dziko żyjących zwierząt. Jedyne rozwiązanie to umiejscowienie w zoo lub w jakimś parku narodowym, na przykład Poleskim Parku Narodowym, który mógłby zapewnić odpowiednią opiekę lekarską. Albo czekać na rozwinięcie sytuacji, jak łoś albo wydobrzeje i wróci do naturalnego środowiska, bądź – ostateczność – jeżeli stan zdrowia się pogorszy, będzie konieczny ubój sanitarny.
– Łoś to takie zwierzę, które ma prawo się tam pojawić, bo tam mieszka i żyje obok nas – mówi Wojciech Duklewski z bialskiego oddziału Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Jest to zwierzę duże, nie boi się ludzi, psów, ani innych straszaków. Nie należy go straszyć, płoszyć, bo nie przystosuje się do tego straszenia. Trzeba go pozostawić w spokoju. Szkody spowodowane przez tego łosia wypłaca marszałek województwa, dlatego ewentualne szkody w plonach czy w samochodach trzeba zgłaszać do marszałka.
Jak dotąd do urzędu gminy nie wpłynęły żadne zgłoszenia dotyczące szkód spowodowanych przez łosia. Nie było też zgłoszeń na policję dotyczących wypadków z udziałem zwierzęcia.
Poza sezonem godowym, samce łosia żerują samotnie, za to samice z młodymi łączą się w małe stada. Łosie lubią się przemieszczać – podczas zimowych migracji przemierzają nawet około 200 km, a czasem więcej.
MaT/ opr. DySzcz
Fot. nadesłane