Rośnie liczba ofiar największej niewojennej tragedii w historii Korei Południowej. W panice, jaka wczoraj wieczorem wybuchła w tłumie w centrum Seulu zginęły jak dotąd 153 osoby. Setki innych uznawane są za zaginione. Wszystko to działo się podczas imprezy z okazji Halloween, na którą przyszło 100 tysięcy osób.
Miejsce, w którym doszło do tragedii, jest teraz ogrodzone przez policję i są tam dziesiątki ekip dziennikarskich z całego świata. Koreańczycy przychodzą i w ciszy przyglądają się, a niektórzy oddają hołd zabitym. W kilku miejscach na chodnikach ludzie układają kwiaty, przynoszą kartki oraz butelki. Niektórzy modlą się.
– Ciężko jest mi to w ogóle ogarnąć, bo to miejsce, do którego ja i moi przyjaciele często chodzimy. To straszne, co stało się tym ludziom – mówi wysłannikowi Polskiego Radia jedna z młodych mieszkanek Seulu, które przyszły do Itaewon.
Na miejscu pracują też śledczy, którzy badają, dlaczego liczący niemal 100 tysięcy osób tłum w pewnym momencie w czasie imprezy zaczął się zadeptywać.
Wśród ofiar tragedii jest 20 obcokrajowców. To m.in. osoby z Chin, Iranu i Norwegii. Polski wicepremier Jacek Sasin, który przyleciał dzisiaj z wizytą do Seulu poinformował na Twitterze, że wśród zabitych nie ma Polaków.
IAR / RL / opr. AKos
Fot. PAP/EPA/JEON HEON-KYUN