Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza Polakom podróże na Białoruś i rekomenduje opuszczenie jej terytorium. Urzędnicy tłumaczą to „wzrostem napięcia, działaniami wojennymi w regionie i powtarzającymi się przypadkami aresztowań obywateli polskich”. – W razie pogorszenia sytuacji, zamknięcia granic i niespodziewanych sytuacji ewakuacja może być utrudniona- możemy przeczytać w komunikacie.
Czy w związku z sytuacją mniej Polaków wyjeżdża obecnie na Białoruś? Na przejściu granicznym w Terespolu sprawdzała to reporterka Radia Lublin Małgorzata Tymicka.
Pan Marian Markowski prowadzi firmę, która odpowiada za przewóz pasażerów z Polski na Białoruś. Mimo napiętej sytuacji zadecydował dziś, że jako kierowca zawiezie pasażerów do Brześcia.
– Na Białorusi oczywiście odczuwa się napięcie. Pojazdy opancerzone „przechadzają się” po ulicach. Ruch w ostatnim tygodniu bardzo się zmniejszył. Pasażerami są Białorusini pracujący w Polsce. Jeśli chodzi o polskich obywateli, więcej jest telefonów z pytaniami o bezpieczeństwo i czy można tam jechać, niż samych pasażerów. Osoby te pytają się, czy będzie tam bezpiecznie i czy będzie można stamtąd wrócić – opowiada Marian Markowski. – Ale jak to będzie, nikt nie jest w stanie przewidzieć – dodaje.
Dziś (12.10) na przejściu granicznym w Terespolu spotkać można było tylko nielicznych Polaków, którzy zdecydowali się na wyjazd na Białoruś. – Tam jest spokojnie, nikt do nikogo nie ma pretensji. To Łukaszenka z Putinem wszystko mieszają. Ale ogólnie na Białorusi jest spokojnie – mówi jeden ze spotkanych na przejściu w Terespolu Polaków.
CZYTAJ: „Nie dla bestialstwa”. Protest przeciw dewastacji grobów żołnierzy AK na Białorusi
Elena jest obywatelką Polski, ale pochodzi z Białorusi. Dziś wybrała się do swojej rodziny w Brześciu. – Dla mnie nie ma żadnej napiętej sytuacji. Jest spokojnie, cicho. To, że są manewry, myślę, iż to tylko straszenie. Ludzie mówią, że Białoruś obawia się, iż Polska zacznie coś działać przeciwko niej. Ale ze strony Białorusinów prowokacji żadnych nie ma. Straż graniczna normalnie traktuje wszystkich równo, nie patrzy na tablice, czy są polskie, czy ukraińskie, czy inne. Byle dokumenty były w porządku – mówi Elena.
CZYTAJ: Łukaszenka: Białoruś bierze udział w „specjalnej operacji wojskowej”
– Białoruś nie przystąpi do wojny z Ukrainą. Może będzie tego chciał Łukaszenka, ale sami Białorusini z pewnością nie. Przecież Białoruś to najpierw naród, a potem rząd. A w tym rządzie jest tylko jeden Łukaszenka. To, co on myśli i robi, absolutnie nie zgadza się z tym, co myśli naród. Jego nikt nie powstrzyma, dlatego młodzież ucieka jak najszybciej, żeby nie było takiej sytuacji jak w Rosji, że na siłę zabierają do wojska – dodaje Elena.
CZYTAJ: Swiatłana Cichanouska: białoruska armia nie zaatakuje Ukrainy
– Białoruś jest sojusznikiem Rosji. Jest też stroną w konflikcie zbrojnym na Ukrainie – mówi prof. Walenty Baluk, dyrektor Centrum Europy Wschodniej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. – Nie ulega wątpliwości, że Alaksandr Łukaszenka zaostrza swoją retorykę. Oskarża nie tylko Ukrainę, ale i Zachód, o eskalowanie napięcia. Oskarża NATO, Polskę, Litwę, o to, że zagrażają Białorusi. Sytuacja jest bardzo napięta, dlatego racjonalny wydaje się komunikat Ministerstwa Spraw Zagranicznych, żeby obywatele Polski, Unii Europejskiej i NATO opuścili ten kraj. Na Białorusi mamy faktycznie do czynienia z dyktaturą i różnego rodzaju prowokacjami ze strony reżimu Alaksandra Łukaszenki, chociażby wobec mniejszości Polskiej na Białorusi. Wiemy, jakie są metody tego reżimu, dlatego obywatele państw zagranicznych bardzo często zostają zakładnikami.
CZYTAJ: „Zmasowane ataki nie złamały ducha walki”. Prof. Walenty Baluk o rosyjskim ostrzale Ukrainy
Jak poinformowało Radio Lublin biuro prasowe Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w ostatnich dniach nie zaobserwowano zmniejszenia ruchu na przejściu granicznym w Terespolu.
W poniedziałek (10.10) po rozpoczęciu przez Rosję zmasowanych ataków rakietowych na terytorium całej Ukrainy, Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że rozpoczęło się formowanie regionalnego zgrupowania wojsk Rosji i Białorusi. – Jego podstawą jest armia Białorusi – oświadczył, mówiąc, że proces formowania rozpoczął się dwa dni temu na jego polecenie. Łukaszenka powtórzył również oskarżenia, wcześniej sformułowane przez jego MSZ, że Ukraina „planowała atak na Białoruś”. Kijów nazwał je insynuacjami i możliwym początkiem rosyjskiej prowokacji.
Rosja i Białoruś tworzą państwo związkowe i posiadają wspólne Regionalne Zgrupowanie Wojsk, które jest formowane w przypadku „zwiększenia poziomu zagrożenia”.
MaT / opr. ToMa
Fot. archiwum