Jestem za powołaniem komisji czy odpowiednich mechanizmów weryfikacji tego, w jaki sposób dochodziło do wpływów rosyjskich w obszarze bezpieczeństwa i systemu energetycznego – powiedział premier Mateusz Morawiecki, pytany o wniosek KO ws. powołania komisji śledczej do spraw tzw. afery podsłuchowej.
Klub KO złożył w piątek (21.10) wniosek o powołanie komisji śledczej ds. afery podsłuchowej. Podczas piątkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki pytany był o tę informację i o to, czy – po ujawnionych przez prokuraturę w tym tygodniu zeznaniach – jest za powołaniem takiej komisji.
– Ja jestem nawet szerzej – za powołaniem komisji czy odpowiednich mechanizmów weryfikacji tego, w jaki sposób rzeczywiście dochodziło tu do takich wpływów rosyjskich w obszarze bezpieczeństwa, w obszarze systemu energetycznego. A więc rzeczywiście ta rzecz wymaga zbadania, weryfikacji i jak najbardziej jestem za tym – odpowiedział szef rządu.
W poniedziałek (17.10) tygodnik „Newsweek” napisał, że Marcin W. – wspólnik biznesowy – skazanego za organizację podsłuchów najważniejszych osób w państwie Marka Falenty, zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji „Sowa i Przyjaciele” wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a „prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa” w tej sprawie.
CZYTAJ: Premier: prawdziwa cena rosyjskiego gazu to krew Ukraińców
We wtorek (18.10) szef PO Donald Tusk, odnosząc się do publikacji „Newsweeka” dotyczącej zeznań Marcina W. stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u. Uznał też Marcina W. za wiarygodnego świadka.
W reakcji na słowa szefa PO minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej w środę wieczorem. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.), iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., „synowi byłego premiera”. Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W. miała to być „prowizja za zgodę” ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji. Michał Tusk oświadczył w środę, że to „totalne bzdury”, że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma „od lat”.
Tusk zapytany przez dziennikarza TVN24, czy widział i dostał kiedykolwiek reklamówkę z 600 tys. euro, odpowiedział, że „nie widział takiej kwoty pieniędzy”. – Nie jestem dzisiaj w nastroju do żartów, nawet jeśli to, co wyprawia minister Ziobro wydaje się groteskowe, naruszające wszystkie normy i obyczaje, to jednak trudno z tego robić kabaret, bo to jest bardzo poważna sprawa – powiedział.
Zapewnił, że nadal chce powołania komisji śledczej, która zbadałaby wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS. – Jeśli Kaczyński i Ziobro zablokują jej powstanie, to znaczy, że mają jakieś powody, żeby bać się prawdy – dodał. Oświadczył też, że nie da się zastraszyć.
PAP / RL / opr. AKos
Fot. PAP/EPA/STEPHANIE LECOCQ