Przeszli granicę, aby podtrzymać pamięć o pochowanych tam Polakach. Na pogranicznych cmentarzach zapalono znicze

dsc00502 2022 10 31 172200

Ponad sto osób przeszło w weekend na ukraińską stronę poza czynnym przejściem granicznym w Ulikowie, by „Zapalić znicz na Pograniczu”. Byli wśród nich potomkowie Polaków przesiedlonych w 1951 roku, jak i osoby niezwiązane z tamtą historią, dla których pamięć o ludziach spoczywających na cmentarzach pogranicza jest bardzo ważna.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Zapal znicz na Pograniczu (Ulików – Uhnów)

– Przekraczanie granicy w tym miejscu Ulików-Uhnów to dla mnie jakby droga do siebie, do domu – mówi potomek przesiedlonych, Zbigniew Dziurkowski z Tomaszowa Lubelskiego. – Czuję się tam bardzo dobrze. Mimo że to miasteczko wygląda tak jak wygląda, natomiast dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Tam mieszkali dziadkowie, mieszkał tata. W 1951 roku wszyscy mieszkańcy Uhnowa zostali wywiezieni przez służby, wojsko polskie. Oni mieli za zadanie swoje gospodarstwa uporządkować, zostawić czyste, gotowe do zamieszkania przez nowych mieszkańców i wszyscy mieszkańcy zostali wysiedleni część na ziemie zachodnie, a część w okolice Bieszczad, Ustrzyk Dolnych. Tam dziadek został ze swoimi dziećmi osiedlony. Otrzymał dom po mieszkańcach łemkowskich i tam mieszkali.

CZYTAJ: Kwestują w szczytnym celu. Zbierają na odnowę najstarszych nagrobków na cmentarzu przy ul. Lipowej

– Jadę tam, bo tam na cmentarzu mam pochowanego tatę – mówi jedna z odwiedzających cmentarz w Uhnowie. – Jadę grób uprawić. Dwa razy do roku chodzę, bo nie ma już komu. Było nas pięcioro, a teraz zostało dwoje. Zawsze jadę rowerem. Mama jest pochowana w Dyniskach, a kiedyś tam nie chowali, bo mówili, że to ukraiński cmentarz. I tak wszystko do Uhnowa albo do Tarnoszyna. Mam tam na cmentarzu tablicę i krzyż żelazny, który zawiozłam na rowerze. I tak uprawiam to, maluję i chodzę.

– Wszyscy wysiedleni w roku 1951 mają tam swoje korzenie, odnawiają grobowce swoich bliskich zmarłych i tę pamięć przekazują młodszemu pokoleniu – mówi ks. Wiesław Mokrzycki, proboszcz parafii pw. Św. Antoniego w Dyniskach.

– Co roku wracamy do Uhnowa, gdzie pochowany jest mój prapradziadek – mówi Bartłomiej Drabik z Tomaszowa Lubelskiego. – Jesteśmy związani z tym miastem od kilku pokoleń. Mój prapradziadek był jednym ze współtwórców gminy Tarnoszyn, był przewodniczącym rady gminy w czasie okupacji, która później przekształciła się w gminę Ulhówek. Był również prezesem Straży Pożarnej w Tarnoszynie. Tutaj mieszkali, ale Uhnów to była parafia, gdzie chowane były osoby o wyższym statusie społecznym albo zasłużone.

CZYTAJ: To symbol Zmartwychwstania i znak pamięci. Ojciec Filip Buczyński o tradycji zapalania zniczy

– Trzeba powiedzieć, że ta generacja wysiedlonych w tzw. akcji prostowania granic się zmniejsza. Ludzie odchodzą, umierają, ale są też i takie pozytywne zjawiska jak stowarzyszenie „Robim co możem” z Ulhówka czy Quand, którzy tutaj przychodzą. Młodzi ludzie porządkują groby, a nawet takie osoby, które nie są związane sentymentalnie, uczuciowo z Uhnowem, cmentarzem odkrywają wartościowe grobowce, pomniki i się nimi opiekują – dodaje ks. Wiesław Mokrzycki.

– Nie jest to ciężkie. Mamy sprawny pojazd załadowany po brzegi – mówi Andrzej Kudlicki z biura turystycznego Quand. – Znicze, które zapłoną na grobach tych osób, które zostały tutaj pochowane i którymi nie ma się kto specjalnie zajmować. Dzięki temu, że ksiądz Wiesław Mokrzycki jest tak aktywny i umożliwia przekroczenie granicy w takim trybie, po to, żeby tę tradycje podtrzymać.

CZYTAJ: Zbierają na renowację zabytkowych nagrobków. Trwa 36. kwesta na cmentarzu przy ul. Lipowej

– Znajdujemy się w Bełzie, gdzie mieszkała moja rodzina – mówi Renata Sobka, prezes stowarzyszenia „Robim co możem” Ulhówek. – Tutaj jest pochowany mój pradziadek. Zawsze moja babcia mówiła, że „Renia, pamiętaj, tutaj znajduje się ten grób i zawsze o niego dbaj, bo to jest mój ojciec”. Pokazała mi, w którym miejscu ten grób jest. Od tamtej pory cały czas tutaj przyjeżdżam i pilnuję tego grobu. Pradziadek nazywał się Ludwik Juszczak. Babcia zdążyła wyjechać do Ustrzyk Dolnych. Tam mieszkała, zmarła i tam została pochowana.

– Byłem na cmentarzu, na grobach swoich najbliższych: pradziadka Grzegorza oraz babci Marii i jej dzieci, które tu spoczywają. Uporządkowałem groby, zapaliłem znicze. To naprawdę głębokie przeżycie. Odbyła się msza za zmarłych odprawiona przez księdza proboszcza Dynisk. Kolejne wzruszenie, bo na mszy odwoływał się do mieszkańców Uhnowa, do ich pamięci, wspomnień, do miłości, do tej ziemi, do tej małej lokalnej ojczyzny. I to na nas oddziałuje, przywołuje wszystkie wspomnienia o rodzinie, o ich ojczystej ziemi, o tych latach, które oni tu spędzili – wyjaśnia Zbigniew Dziurkowski.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Zapal znicz na Pograniczu

– Pamięć jest bardzo ważna. Granice są po to, żeby je przekraczać. Przekraczamy je w różny sposób, w różnych miejscach, a umożliwienie przekroczenia granicy właśnie tutaj, na wysokości Dynisk, Ulikowa, Uhnowa, jest bardzo ważne, bo skraca. Nie ma kolejek i idą takie osoby, które mają swój cel. Idą po to, aby tę pamięć podtrzymać. I jeżeli nas zabraknie, zabraknie tej pamięci, to czas zetrze, ziemia na cmentarzu się wyrówna i kto będzie pamiętał, że te ziemie należały do Polski i kto będzie pamiętał, że tutaj pochowani są Polacy – dopowiada Andrzej Kudlicki.

Organizatorami akcji „Zapal znicz na Pograniczu” jest stowarzyszenie ”Robim co możem” z Ulhówka w powiecie tomaszowskim, we współpracy z parafią w Dyniskach i Urzędem Gminy w Ulhówku.

AP / opr. AKos

Fot. Piotr Piela

Exit mobile version