Skazany za oblanie benzyną i podpalenie strażaka wyjdzie na wolność. SN uchylił wyrok

dsc 0181 2020 03 06 121940 2020 10 07 185200 2022 06 22 143528 750x375 2022 09 28 144219 750x375 2022 10 13 150353

Sąd Najwyższy uchylił w czwartek (13.10) wyrok ws. Adama G., który oblał benzyną i podpalił znajomego strażaka. Oznacza to, że mężczyzna, skazany na 12 lat więzienia, wyjdzie na wolność, a sprawa trafi ponownie do sądu apelacyjnego.

– Wyrok został uchylony, ponieważ sąd odwoławczy po prostu źle osądził tę sprawę – powiedziała w czwartek sędzia Małgorzata Wąsek-Wiaderek, zwracając się do obecnych na sali sądowej bliskich skazanego.

Jak argumentowała, sąd apelacyjny nierzetelnie przeprowadził w tej sprawie kontrolę odwoławczą opinii biegłych psychiatrów. – Niestety ta kontrola została przeprowadzona nierzetelnie i nieprawidłowo – mówiła. Sędzia zwróciła też uwagę, że ci sami biegli w odstępie roku wydali opinię odmienną od poprzedniej, bez odpowiedniego uzasadnienia.

CZYTAJ: Recydywista w areszcie. Zaatakował kolegę młotkiem

SN podkreślił też, że sąd niższej instancji nie zgodził się na przesłuchanie biegłych w tej sprawie na rozprawie. Jak podkreśliła sędzia Wąsek-Wiaderek, „obrona powinna mieć prawo zadawania pytań biegłym w celu wyjaśnienia sprzeczności”.

W skardze kasacyjnej w tej sprawie obrona wnioskowała też o przeprowadzenie tzw. testu bezstronności i niezawisłości sędziego, który orzekał w II instancji. Chodzi o sędziego Jerzego Daniluka, prezesa Sądu Apelacyjnego w Lublinie, który w lipcu br. oblał już przed SN taki test. Sąd Najwyższy nie zdecydował się jednak przeprowadzić podobnego testu i w tej sprawie.

SN uzasadniając tę decyzję wskazał, że test taki wymagałby przeprowadzenia kolejnych czynności procesowych. – Ten wyrok jest uchylany z przyczyn sprawiedliwościowych, kasacja okazała się merytorycznie zasadna. Z tego względu, żeby przyspieszyć rozstrzygnięcie korzystne dla oskarżonego SN nie zdecydował się na przeprowadzenie testu – dodała sędzia.

Zgodnie z przepisami wykonywanie kary pozbawienia wolności ustaje z chwilą uchylenia wyroku. SN nie zastosował przy tym żadnego środka zapobiegawczego wobec sprawcy. Tym samym Adam G. będzie mógł opuścić więzienie.

CZYTAJ: Tragiczny wypadek w powiecie biłgorajskim. Trwa ustalanie okoliczności śmierci rowerzysty

– Mam nadzieję, że mój klient wyjdzie na wolność jeszcze dzisiaj – powiedział z satysfakcją adwokat Piotr Zemła.

W tej sprawie chodzi o wydarzenie, do którego doszło w lipcu 2018 r. we wsi Wielącza w woj. lubelskim. Pod dom 27-letniego strażaka Damiana H. podjechało samochodem dwóch mężczyzn. Adam G i Kamil S. dobrze się znali z poszkodowanym. Młodszy, 27-letni Kamil S. wyszedł z auta przywitać się ze znajomym, po chwili Adam G. otworzył drzwi auta, oblał benzyną Damiana i podpalił.

Jak relacjonowano, podpalony mężczyzna błyskawicznie rzucił się na ziemię, umiejętnie tarzając się i turlając gasił płomienie. Ostatecznie wbiegł do domu i oblał się wodą. W szpitalu stwierdzono poparzenie ok. 30 proc. powierzchni ciała w tym pleców, klatki piersiowej, głowy i brzucha.

Jak wskazywano, przed dotkliwszymi obrażeniami uratowało mężczyznę doświadczenie. – To była chwila, w ogóle nie wiedziałem, co się dzieje. Dobrze, że nie straciłem zimnej krwi, bo jakbym spanikował, to bym się spalił żywcem – mówił w rozmowie z dziennikarzami TVN. – Zacząłem pojmować co się dzieje, jak byłem pod prysznicem i się chłodziłem. Czekałem tylko na pogotowie. Ta skóra się na mnie gotowała – relacjonował mężczyzna.

CZYTAJ: Utrudnienia dla mieszkańców gminy Hrubieszów. Most na Huczwie będzie zamknięty

Sprawcy chwilę po podpaleniu uciekli. Zostali jednak zatrzymani kilka godzin później. Obaj usłyszeli zarzut usiłowania zabójstwa. Z ustaleń w tej sprawie, że głównym motywem podpalenia była zazdrość Adama G. o żonę. Kobieta, starając się bowiem skontaktować z innym mężczyzną, prosiła w SMS-ach o pomoc w tej sprawie Damiana H. Mąż dotarł do tej korespondencji. Po jej odkryciu pojechał pod dom ofiary.

W 2019 r. Sąd Okręgowy w Zamościu orzekł, że winnym usiłowania zabójstwa jest Adam G. za co skazał go na karę 10 lat więzienia i zapłatę 25 tys. zł zadośćuczynienia. Z kolei Kamil S., który konsekwentnie utrzymywał, że nie wiedział o zamiarach swojego kolegi, został uniewinniony. Jednak w grudniu 2020 r. Sąd Apelacyjny w Lublinie zmienił kwalifikację czynu uznając, że przestępstwo zostało popełnione ze szczególnym okrucieństwem i podwyższył orzeczoną wobec Adama G. karę do 12 lat więzienia. Lubelski sąd utrzymał przy tym uniewinnienie Kamila S.

PAP / RL / opr. AKos

Fot. archiwum

Exit mobile version