Schronisko dla bezdomnych mężczyzn prowadzone przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta w Chełmie potrzebuje pomocy. Trwa zbiórka żywności dla podopiecznych.
– Sytuacja jesienno-zimowa jest dla nas bardzo trudna – przyznaje kierownik schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Chełmie, Agnieszka Panasiuk. – Tak jak w każdym domu, zwiększają się opłaty za media i jest to dla nas bardzo trudny okres. To jest taki czas, w którym większa liczba osób prosi o pomoc, więcej osób jest w schronisku, co generuje też koszty związane z wyżywieniem takiej liczby osób. Obecnie w schronisku przebywa ponad 50 osób.
– Wiadomo, jaka jest sytuacja w kraju – mówi pani Barbara, pracownik socjalny schroniska Brata Alberta w Chełmie. – Koszt pobytu to 28 złotych, a potrzeby mieszkańców są duże. Przecież trzeba jeszcze pokryć opłaty: światło, gaz, węgiel. To wszystko z tych pieniędzy. Każda pomoc się przyda, bo wtedy zmniejszają się nasze koszty.
– Ci ludzie są przede wszystkim z województwa lubelskiego: z Chełma, ale też – zgodnie z nową ustawą, która weszła kilka lat temu – podpisujemy umowy z ośrodkami pomocy społecznej ostatniego miejsca zameldowania osób bezdomnych – zaznacza Agnieszka Panasiuk.
CZYTAJ: „Oszczędzamy jak możemy”. Puławskie schronisko dla bezdomnych potrzebuje wsparcia
– Zaangażowaliśmy się w pomoc, ponieważ wyznajemy taką zasadę, że trzeba pomagać ludziom, którzy walczą o swój los – mówi Agnieszka Filipczuk, prezes Stowarzyszenia „25 Plus. Nasza przyszłość”. – Ciężko jest wyjść z różnych problemów. Tutaj widzimy, jaką pracę ci panowie wykonują. Uważamy, że warto pomagać takim ludziom. Sami jako stowarzyszenie dostaliśmy bardzo dużo pomocy od dobrych ludzi i to dobro chcemy pchać dalej w świat.
– W schronisku przebywają mężczyźni w każdym wieku. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy – przebywają cudowni mężczyźni. Każdy ma swoją historię, rzeczy, które gdzieś nie wyszły, bagaż doświadczeń. Bardzo często jest wyrwać się z kręgu bezdomności do świata ludzi, którzy mają dom – zauważa Agnieszka Panasiuk.
– Rozwiodłem się po 30 latach małżeństwa i zostałem bez mieszkania – opowiada pan Krzysztof z Chełma. – Moja była żona sprzedała mieszkanie, a dzieci mieszkają za granicą. Znalazłem się tutaj, dlatego że miałem również problem alkoholowy. Chciałem od tego odejść. Jestem w Chełmie sam, nie miałem gdzie się podziać. Jestem tu po raz kolejny. Byłem tu już 3 czy 4 razy. Odchodziłem, mieszkałem u znajomych, ale zdecydowałem się, jestem od czerwca tego roku w schronisku.
– Część pracuje, część ma swoje świadczenia, część korzysta ze wsparcia z gmin i ośrodków pomocy. Są tacy, którzy w ogóle nie mają dochodu – dodaje pani Barbara,
– Każdy z nas ma jakieś obowiązki. Są dyżury sprzątania. Oczywiście mogę wychodzić, mam dorywcze prace. Jestem przed emeryturą. W schronisku wykonujemy takie porządkowe sprawy, czyli sprzątanie, czystość w swoich pokojach. Poza tym to, co zleci kierowniczka – dodaje pan Krzysztof.
– Mamy pewne obawy, że ten rok będzie bardzo trudny. Kiedyś jeździliśmy po wszystkich okolicznych wioskach. Ludzie bardzo chętnie oddawali, dzielili się z nami. Teraz to wygląda trochę inaczej. Mamy świadomość, że są gorsze czasy, ale wierzymy też w to, że znajdą się ludzie, którzy będą chcieli nas wesprzeć – mówi Agnieszka Panasiuk.
Płody rolne, artykuły spożywcze, domowe przetwory można przynosić codziennie do schroniska przy ul. Wołyńskiej 69 lub do siedziby Stowarzyszenia „25 plus” przy ul. Powstańców Warszawy 4 w Chełmie.
AP / opr. WM
Fot. AP