Ponad 680 pocisków do karabinu z połowy XIX w. odnaleźli w okolicach Długiego Kąta poszukiwacze z Zamościa. Jest to zapomniany arsenał powstańców styczniowych.
– Takie kule nie są rzadkością jeśli chodzi o pojedyncze występowanie, natomiast w takiej ilości to można powiedzieć, że jest to zaskakujące znalezisko – mówi archeolog z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie Delegatura w Zamościu Wiesław Koman. – Nieprzypadkowe jest pojawienie się tych kul, ponieważ w okolicznych lasach Puszczy Solskiej i Roztocza miało miejsce kilka bitew i wiele potyczek powstańczych z 1863 roku. Największa bitwa wygrana przez powstańców to bitwa pod Panasówką. Były tez i mniejsze potyczki: pod Józefowem, w okolicach Aleksandrowa i też w lasach w kierunku na Tomaszów, okolice Długiego Kąta.
– Wspólnie z kolegami stworzyliśmy grupę, która działa przy Muzeum 3. Dywizji Piechoty Legionów – opowiada Artur Mielniczek, pasjonat i hobbysta. – W tej chwili działamy na terenie Nadleśnictwa Józefów, bo tam mamy wydane zgody. W ostatnich dniach prowadziliśmy poszukiwania w okolicach Długiego Kąta. Mieliśmy podejrzenia, że może jest tam coś z września 1939 roku. Penetrując teren przypadkowo natrafiliśmy na kule ołowiane, prawdopodobnie systemu Lorenza.
– Piękne znalezisko – chwali Maciej Podgórski, właściciel Muzeum 3. Dywizji Piechoty Legionów w Zamościu. – Dołek 20-centymetrowy. Praktycznie to na wierzchu było. Wyciągamy jedna, dziesiąta, setna. Już później tak fajnie się zrobiło. Kupa taka usypana. Kilkunastu chłopaków patrzy co dalej będzie. Może jakieś muszkiety pod spodem, pistolety jeszcze z powstania. Niestety, okazało się, że została tylko amunicja.
– Po wstępnym wyczyszczeniu znalezisko zgłosiliśmy konserwatorowi zabytków – mówi Artur Mielniczek. – Oprócz kul udało się znaleźć 7 zapłonników do pistoletu owiniętych w papierek.
CZYTAJ: Archeolodzy w Żyrzynie badają miejsce jednej z najsłynniejszych bitew powstania styczniowego
– Wszystkie są tej samej wielkości, nie były w lufie karabinów – tłumaczy Wiesław Koman. – Jedna kula ma długość 2,5 cm. Średnica 1,4 cm. Waga jednej kuli to jest 27,6 grama, natomiast cały zbiór waży 18,8 kilograma. Jest to dość ciężki zestaw, żeby to łatwo przenieść.
– Być może została wysypana – zastanawia się Maciej Podgórski. – To jest jednak ciężar nieść 18-20 kilo przez lasy, uciekać. Nie wiadomo, czy po tej bitwie powstańcy nie byli ścigani przez wojsko carskie. Pistolet, karabin na plecy można wziąć. Z taką ilością amunicji nie ma szansy uciec. Ja to niosłem do konserwatora zabytków, 300 metrów i byłem cały spocony, kiedy wszedłem na górę.
– Prawdopodobnie są dwie wersje odnoszące się do tego znaleziska – mówi Wiesław Koman. – Pierwsza, że te kule zostały zdjęte z taboru w celu dostarczenia na linię bitwy. Druga wersja, że to być może jakaś partia zaopatrzenia amunicji dla powstańców. Została przeniesiona przez granicę i w miarę bezpiecznym miejscu zakopana, żeby później wydobyć i dostarczyć to do oddziałów powstańczych. Zostało to zapomniane albo osoba, która to zakopywała, zginęła. Trudno w tej chwili powiedzieć.
Znalezisko będzie można oglądać w zamojskim muzeum Arsenał. Ołowiane kule znajdą się na wystawie poświęconej 160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego.
AP / opr. PrzeG
Fot. AP / Lubelski Wojewódzki Konserwator Zabytków FB