W tym roku wydaliśmy ponad dwa razy więcej pozwoleń na broń palną niż rok temu – poinformowała Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie. Zwiększone zainteresowanie widać też w klubach strzeleckich i sklepach z bronią.
CZYTAJ: Strzelectwo, walka wręcz i pierwsza pomoc. Każdy może trenować z wojskiem
– Liczba pozwoleń rzeczywiście jest na rekordowym poziomie – przyznaje nadkomisarz Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie. – Od początku tego roku wydaliśmy już blisko 2 tysiące pozwoleń na broń. Można powiedzieć, że to niemal dwukrotny wzrost w stosunku do sytuacji w ubiegłym roku, a więc to zainteresowanie znacznie się zwiększyło, zwłaszcza od momentu wojny w Ukrainie.
Najwięcej wydawanych pozwoleń dotyczy broni na cele łowieckie i sportowe. Szczególnie popularna jest ta ostatnia grupa. – Może też dlatego, że łatwiej pozwolenie na tego typu broń uzyskać – dodaje Andrzej Fijołek.
Żeby otrzymać pozwolenie trzeba spełnić szereg wymogów – m.in. mieć ukończone 21 lat i przejść badania psychologiczne. Pozwolenie na broń sportową można otrzymać wyłącznie po zapisaniu się do sportowego klubu strzeleckiego – zastrzega Tadeusz Mostowiec z klubu Snajper Lublin. – W roku 2022 przybyło tylu członków, ile przez 10 lat w klubie. Przekrój wiekowy to od 20 do 84 czy 85 lat – tyle miał rekordzista, pan Jan.
Nowi członkowie nie ukrywają, że głównym powodem zainteresowania bronią i strzelectwem jest wojna w Ukrainie. – Nie wszyscy idą w kierunku sportowym. Wybierają ścieżkę, by zdobyć broń, głównie do ochrony miru domowego – dodaje Tadeusz Mostowiec.
Na jedną licencję można kupić kilkadziesiąt sztuk broni – to w zależności od województwa. To, że broń znika z półek w tempie błyskawicznym przyznaje właściciel jednego z lubelskich sklepów. – Takim pierwszym wyborem jest AR lub jego klon, czyli amerykańskie karabinki na amunicję. Kupują głównie opierając się na swojej wiedzy internetowej. Teraz chyba wszystko się tak kupuje, że najpierw spędzają czas oglądając opisy w Internecie, a później naładowani wiedzą przychodzą do sklepu. Czasami nawet się w ogóle nie odzywam, bo po co, skoro oni wszystko już wiedzą.
Duże zainteresowanie bronią nie cieszy mieszkańców Lublina, którzy zdanie na ten temat mają w większości negatywne. – Sytuacja w Stanach pokazuje, że jednak nie do końca to się sprawdza na dłuższą metę. Być może teraz, w obliczu wojny, ma to sens, ale w perspektywie czasu myślę, że są później wynaturzenia. Dzieciaki mają dostęp do broni.
– Nigdy nie miałem przeczucia, że potrzebuję broni, żeby się obronić. Według mnie to całkowicie niepotrzebne – dodaje mieszkaniec Lublina.
CZYTAJ: Wzrosło zainteresowanie bronią. Powód jest jeden: obawa przed wojną
To, co zmieniło się w ostatnich miesiącach, to zainteresowanie zajęciami i kursami na prywatnych strzelnicach. Jarosław Cieślik z Lubelskiego Centrum Strzeleckiego potwierdza, że ruch wrócił do przedwojennej normy. – Ten bum trwał mniej więcej miesiąc. Luty do końca marca to było praktycznie stuprocentowe obłożenie i kolejki, natomiast równie gwałtownie jak to się zaczęło, mniej więcej tak samo gwałtownie w połowie kwietnia zaczęło się kończyć. Ci, którzy robią pozwolenia, dochodzą do przekonania, że chcieliby mieć tę broń w domu, a nie korzystać z niej na zasadach komercyjnych.
To, co dodatkowo wpłynęło na spadek zainteresowania komercyjnymi strzelnicami, to cena – niezależnie od miejsca, w wyniku rosnącej inflacji droższe są zarówno same zajęcia, jak i koszt amunicji.
Statystycznie na 100 Polaków przypadają niecałe 3 sztuki broni. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych ten współczynnik jest ponad 40-krotnie większy.
FiKar/ opr. DySzcz
Fot. Filip Karman