Służby wojewody lubelskiego na polsko-ukraińskiej granicy w Lubelskiem są gotowe na kolejną falę uchodźców. Powodem są prognozowane mrozy i problemy energetyczne w Ukrainie oraz eskalacja działań zbrojnych.
W sobotę (26.11) w województwie lubelskim granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad tysiąc osób w ciągu doby – to największa liczba uchodźców od wielu miesięcy – poinformował wojewoda lubelski Lech Sprawka.
CZYTAJ: Włodawa: mieszkańcy usłyszeli głośny wybuch. Starosta uspokaja [AKTUALIZACJA]
Chociaż sytuacja na granicy w Hrebennem jest stabilna i spokojna, służby wojewody, przygraniczne samorządy i organizacje pomocowe są w pełnej gotowości na przyjęcie uchodźców z Ukrainy. Chęć pomocy wyrażają także okoliczni mieszkańcy, między innymi Krzysztof Ulanowski, który od początku wojny w Ukrainie nie schował namiotu sprzed swojej posesji. – W razie „w” wchodzimy do namiotu, stawiamy jakiś stolik, herbatę, chociaż dla dzieci. Człowiek jest człowiekiem i każdemu trzeba pomóc.
Od początku wojny przed przejściami z Ukrainą działały punkty pomocowe, między innymi uciekającym przed wojną pomagali Rycerze Kolumba. – Dostajemy na bieżąco informacje z granicy w Hrebennem i Zosinie. Na razie nie ma potrzeby być tam na miejscu – mówi Marcin Wojciechowski z Tomaszowa Lubelskiego. – Jeżeli będzie taka potrzeba, jesteśmy w stanie w ciągu 2 godzin postawić duży namiot i zaopatrzyć uchodźców w podstawowe rzeczy, które umożliwią im dalszą podróż w głąb naszego kraju.
CZYTAJ: Lubelskie: rośnie liczba uchodźców przybywających z Ukrainy
– Na razie pomagamy w inny sposób – dodaje Wojciechowski. – Cały czas wysyłamy też pomoc humanitarną do Ukrainy. Ostatnio wysłaliśmy ok. 20 tysięcy paczek, czyli tyle, ile jest mieszkańców Tomaszowa. W tych paczkach mamy wyżywienie. Wysyłamy to na linię frontu za pośrednictwem Kurii Metropolitalnej we Lwowie.
– Po drugiej stronie granicy, w Rawie Ruskiej, kolejek na tygodniu także nie ma – mówi Olek z Rawy Ruskiej. – Na razie spokojnie, kolejki są tylko w weekend. A tak to przeważnie miejscowi jeżdżą – na zakupy, w swoich sprawach. My także spodziewamy się kolejnej fali. Teraz trudno z opałem, gazem, drewnem. Myślę, że ludzi ze Wschodu będzie więcej.
– W sobotę mieliśmy największą liczbę uchodźców od wielu miesięcy, ponad 1000 osób w ciągu doby. W niedzielę ponad 900 – mówi wojewoda lubelski Lech Sprawka. – Na przestrzeni ostatnich 2 tygodni to są 2 największe liczby. Jeśli sprawdzą się prognozy atmosferyczne, które mówią, że w okolicach 5 grudnia na terenie Ukrainy temperatury spadną nawet do minus 30 stopni Celsjusza, może wywołać to impuls ze strony uchodźców, szczególnie migrantów wewnętrznych ze wschodniej i południowej Ukrainy, którzy są w tej chwili na terenie obwodów np. lwowskiego i wołyńskiego. Plus do tego oczywiście jeden wielki znak zapytania związany z charakterem działań zbrojnych, które podejmą Rosjanie. To może wywołać gwałtowny impuls i wtedy trzeba po prostu szybko te działania uruchamiać.
Te działania to m.in. uruchomienie zawieszonego punktu recepcyjnego w Lubyczy Królewskiej. – W przeciągu kilku godzin jesteśmy w stanie odtworzyć działanie punktu – zapewnia burmistrz Lubyczy Królewskiej Marek Łuszczyński. – W lutym było trochę inaczej, bo zbliżała się wiosna. Teraz jest w drugą stronę, zbliża się zima i może być potrzebna pomoc, nawet jeśli tych uchodźców będzie mniej. Jest zima, może być bardzo duży mróz. Jak ktoś przekroczy granicę, zechce napić się herbaty czy kawy, ogrzać się czy wypocząć. Jesteśmy na to przygotowani. Na pewno będziemy pomagać, tak jak pomagaliśmy. Każdy ma swoje zadanie. Tak samo gmina, ale też służby myślę, że zdobyły doświadczenie w tych pierwszych miesiącach wojny. Patrząc na to, co dzieje się w Ukrainie, obawiam się, że – może mniejsza, ale jednak jakaś – fala uchodźców dalej będzie.
Od początku wojny w Ukrainie w Tomaszowie Lubelskim działa punkt recepcyjny przy Ośrodku Sportu i Rekreacji. W lutym uchodźców w punkcie było ponad 6 tysięcy, w marcu – ponad 18, w listopadzie – tylko 38 osób. – Na początku przyjeżdżali organizowanymi transportami – opowiada koordynatorka i pracownica punktu recepcyjnego w Tomaszowie Lubelskim, Bożena Służewska. – Na chwilę obecną, czyli już od września, zaczęły przyjeżdżać osoby swoimi prywatnymi samochodami, bo skończyły się tam finansowania różnych organizacji czy państwa na przyjazd tych osób do Polski.
W punkcie przebywają różne osoby, najczęściej są to matki z dziećmi, osoby z niepełnosprawnościami i rodziny wielodzietne. – Pomoc w takim punkcie to nie tylko zabezpieczenie noclegu, wyżywienia i sanitariatów, ale pomoc w zakwaterowaniu uchodźców, a z tym w tej chwili mamy problemy – przyznaje Bożena Służewska. – Musimy znaleźć noclegi osobom, które przyjeżdżając tu nie mają celu, nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Niektórzy chcą zostać w Tomaszowie. Tomaszów jest w tej chwili już przepełniony, trudno znaleźć jakieś zakwaterowanie. Szukamy gdzieś dalej, czy w województwie, czy nawet poza.
CZYTAJ: Lubelskie przygotowuje się na kolejną falę uchodźców
Mimo tego Tomaszów jest przygotowany na napływ uchodźców. – Mamy punkt na 130 miejsc – dodaje Bożena Służewska. – Jeżeli będzie potrzeba, zostaną utworzone bazy noclegowe na terenie miasta, które w bardzo krótkim czasie – godzina, dwie – możemy przygotować.
Działalność 4 punktów recepcyjnych w gminach przygranicznych jest zawieszona, ale – jak zapewnił wojewoda lubelski – w każdej chwili mogą zostać rozwinięte. Dodajmy także, że w miejscach stałego zakwaterowania na Lubelszczyźnie przygotowanych jest 7 tys. miejsc dla uchodźców, z czego 4,5 tys. jest zajętych. Jak mówił wojewoda, jeśli zajdzie potrzeba, to liczba dostępnych miejsc może zostać szybko zwiększona do 10 tys., a docelowo nawet do 25 tys.
AP / opr. WM
Fot. AP