Operację guza mózgu na ukraińskiej pacjentce wykonali lekarze z SPSK4 w Lublinie. Zabieg, który został wykonany to kraniotomia wybudzeniowa, który jest rzadko stosowaną techniką podczas trudnych operacji mózgu.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Operacja guza mózgu metodą kraniotomii wybudzeniowej. Spotkanie w Klinicznym Oddziale Neurochirurgii i Neurochirurgii Dziecięcej SPSK Nr 4
21-letnia Lila z miasta Biała Cerkiew, które jest największe w obwodzie kijowskim, zgłosiła się do SPSK4 z napadami padaczkowymi. Początkowo była leczona w Ukrainie, jednak tam udało się usunąć przyczynę tych napadów jedynie częściowo.
– Kiedy zrobili mi operację w Ukrainie, nie udało się całkowicie usunąć problemu, został jakiś kawałek guza – mówi Lila. – Po dwóch latach znowu dostałam padaczki i dowiedziałam się, że nie zrobią mi kolejnej operacji w Ukrainie. Wtedy przyjechałam do Polski i usłyszałam dobre opinie o lekarzach tutaj. I ten lekarz, który jest specjalistą w swoich fachu, powiedział, że bez problemu mnie tu zoperują.
Kolejnej operacji nie mogła być tam poddana ze względu na trwającą wojnę. Ponadto, kraniotomia wybudzeniowa wymaga licznego zespołu operacyjnego, w którego skład wchodzi – w tym przypadku – 9 osób, m.in. neurochirurg, neuropsycholog czy elektrofizjolog.
– Przyczyną ataków padaczki u pani Lili był guz, który znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie okolicy ruchowej – mówi prof. Radosław Rola, kierownik Klinicznego Oddziału Neurochirurgii i Neurochirurgii Dziecięcej w SPSK4 w Lublinie. – W takiej sytuacji optymalnym rozwiązaniem jest wykonanie zabiegu, który polega na obudzeniu pacjenta w czasie zabiegu po to, żeby można było na bieżąco kontrolować czy jakikolwiek następny krok, który wykonamy w trakcie zabiegu, nie spowoduje jakichś uszkodzeń neurologicznych. Ta kontrola polega na tym, że w momencie, kiedy pacjent jest wybudzony, współpracuje z neuropsychologiem, a my w trakcie tejże współpracy, kiedy pacjentka wykonuje zlecone przez panią psycholog zadania, my wywołujemy stymulację kory mózgowej, bądź stymulację pod korą, po to, żeby sprawdzić, czy działając w tym obszarze, nie spowodujemy jakichś szkód.
Fot. dr n. med. Agnieszka Cegiełkowska-Bednarczyk/ nadesłane
Dopiero po potwierdzeniu, że obszar działań jest bezpieczny, można wyciąć kolejny fragment guza. Zadania, które pacjentka musiała wykonać, na pozór nie były trudne, ale kluczowe dla jej sprawności pooperacyjnej.
– Te zadania to ruchy palcami, stopą oraz liczenie do 20, które trzeba wykonywać jednocześnie – mówi neuropsycholog dr Agnieszka Cegiełkowska-Bednarczyk. – Pani Lila musiała udźwignąć ten stres i musiała słuchać poleceń w którym momencie co ma robić, kiedy ma przerwać, kiedy ma szybciej robić, bo na przykład jak jest za wolno, musi to przyspieszyć, więc musiała być skupiona na poleceniach. Ten zabieg trwa długo, więc poziom stresu jest wysoki. Ona wszystko słyszy, bo jest świadoma na sali operacyjnej. Poradziła sobie rewelacyjnie. To zadanie jest dużym wyzwaniem dla każdego człowieka. Żeby w takiej operacji uczestniczyć, trzeba mieć pewne predyspozycje psychiczne. Dlatego pacjent wcześniej jest diagnozowany przez neuropsychologa nie tylko pod kątem, jakie ma zaburzenia i dysfunkcji czynności poznawczych ale też pod kątem tego, jaką ma konstrukcję osobowości i adaptacji do stresu.
– Pacjent wybudzony w trakcie zabiegu ma świadomość, że operowany jest jego mózg i że także od jego współpracy zależy przebieg tego zabiegu. Jeśli jednak nie wytrzyma lub wystąpią napady padaczkowe, trzeba go uśpić ponownie. W tym przypadku to nie miało jednak miejsca. – Gdybyśmy wykonywali operację w standardowy sposób, bez wybudzania, bez kontaktu z pacjentką, skończyłoby się to niedowładem – podkreśla prof. Rola. – U pani prawie na pewno byłoby istotnie wyższe ryzyko tego, że wystąpi niedowład, głównie ręki, ale też i nogi, bo guz był tak położony, że i kora ruchowa, odpowiedzialna za ruchy ręki i kora ruchowa odpowiedzialna za ruchy nogi, były w bezpośrednim sąsiedztwie guza. To raz. A dwa, że również drogi nerwowe, które z tej kory idą dalej do rdzenia były w bezpośrednim sąsiedztwie.
– Najczęściej zabieg kraniotomii wybudzeniowej wykonuje się u ludzi, którzy mają guzy w okolicach mownych, czyli w sąsiedztwie tej części kory mózgowej i dróg nerwowych, które odpowiadają za mowę, bo wówczas ciężko monitorować reakcje na nasze ruchy u pacjenta, który śpi – tłumaczy prof. Rola. – O ile drogi ruchowe można zlokalizować za pomocą elektrofizjologii, czyli stymulacji, nawet wtedy, kiedy pacjent śpi, o tyle w przypadku mowy nie da się tego zrobić. Generalnie rzecz biorąc, to faktycznie jest metoda, która daje możliwość oceny jakichś unikalnych umiejętności. Ktoś, kto grał na instrumencie, ktoś, kto na przykład używa wielu języków, powinien być właśnie wybudzany z tego względu, że tutaj zasadniczą komplikacją jest fakt, że reprezentacja korowa różnych języków nie pokrywa się ze sobą. Ktoś, kto w swoim ojczystym języku komunikując się używa pewnego określonego obszaru mózgu, to nie znaczy, że na przykład angielski czy niemiecki będzie też w tym samym obszarze. Taki pacjent staje się, w miarę tego, jak jest złożony jeżeli chodzi o umiejętności, to staje się też coraz większym wyzwaniem dla zespołu wykonującego, bo tak naprawdę jeśli mamy kogoś, kto posługuje się czterema językami, to wszystkie cztery powinny zostać zmapowane w czasie zabiegu.
Na zdj. (od lewej) Damian Drożdżal, elektrofizjolog, dr n. med. Paweł Szmygin, neurochirurg, Lilia Liashehenko, pacjentka, prof. dr hab. n. med. Radosław Rola, neurochirurg, kierownik Klinicznego Oddziału Neurochirurgii i Neurochirurgii Dziecięcej SPSK Nr 4 w Lublinie, dr n. med. Agnieszka Cegiełkowska-Bednarczyk, neuropsycholog, Oleksandr Melnyk, instrumentariusz. Fot. Alina Pospischil/ nadesłane
– Dlatego zespół trzeba w takich sytuacjach rozbudowywać o osoby, które np. komunikują się w tych językach. Jeśli pacjent przykładowo gra na skrzypcach, w trakcie zabiegu musi tę czynność wykonywać, bo próby, którym została poddana pani Lila, nie wyłapią takich niuansów. 21-letnia Lila będzie teraz pod opieką szpitala. Na pytanie, jakie ma dalsze plany, odpowiada: – Nie wiem, mamy teraz trudną sytuację w Ukrainie. Dlatego ciężko powiedzieć, jakie mam dalsze plany, ale bardzo podoba mi się tu medycyna i jestem bardzo zadowolona z tego zabiegu, dlatego chciałabym tu zostać pod opieką specjalistów.
Lekarze wycięli wszystkie części guza, które można było bezpiecznie usunąć. Pozostał jednak niewielki obszar, w który lekarze nie mogli ingerować, ponieważ powodowało to zaburzenia ruchowe. Jest jednak szansa, że jest to tylko obszar obrzęku okołooperacyjnego, który nie będzie stwarzał problemów. Za trzy miesiące lekarze wykonają rezonans, który pokaże, czy wszystko funkcjonuje prawidłowo.
W SPSK4 w Lublinie zabiegi kraniotomii wybudzeniowej wykonywane są dopiero od tego roku. Pani Lila była siódmą pacjentką poddaną takiej operacji. Zabieg, któremu została poddana 21-latka był za to pierwszym, w którym został wykorzystany tłumacz z języka ukraińskiego. W tym przypadku był to instrumentariusz placówki Oleksandr Melnyk.
EwKa/ opr. DySzcz
Fot. Iwona Burdzanowska/ nadesłane