Cztery klacze, które osiągnęły najwyższe ceny podczas tegorocznej aukcji Pride of Poland, wciąż pozostają w stadninach koni w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce. Po skandalu podczas aukcji, kiedy to obywatel Francji wylicytował konie za blisko 1 mln euro i nie zapłacił za nie, organizatorzy znaleźli nowego kupca z Republiki Południowej Afryki. Ten również nie wpłacił w terminie wymaganej kwoty.
Sytuacją zaniepokojona jest Alina Sobieszak, dziennikarka z „Araby Magazine”: – W tej sytuacji nie mam już nadziei, że jakiś klient się znajdzie i że te konie zostaną w tym roku sprzedane. Obym się myliła. Chociaż z drugiej strony serce mi podpowiada, że jeśli konie miałyby trafić do byle kogo, lepiej będzie, jak zostaną w stadninie i niech poczekają na następny dobry czas.
Alina Sobieszak ma zastrzeżenia do pracy Krzysztofa Kierzka, prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, organizatora aukcji. – Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, który jest właścicielem stadnin (a stadniny są właścicielami koni), nie ma właściwie nic do powiedzenia w świetle sformułowanej umowy. Oddaje ona do końca roku dysponowanie końmi panu Kierzkowi. Niestety okazał się on osobą, która nie podołała trudom organizacji aukcji – uważa Alina Sobieszak. – Odbiło się to na jej wynikach, ale nie tylko – odbiło się to też na obrazie aukcji i obrazie Polski. W tej chwili jesteśmy bardzo źle odbierani na świecie – dodaje.
CZYTAJ: Konie kupił niewiarygodny nabywca. Zamieszanie po aukcji Pride of Poland
Do zarzutów odniósł się prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, Krzysztof Kierzek: – Nie wiem czy istotą jest znalezienie winnego. Wydaje się, że najbardziej winnym jest nierzetelny kupujący, który działał w złej wierze. A to, czy teraz wskażemy kolejnego winnego, czy nie, nie wiem czy komukolwiek pomoże. Wydaje mi się, że powinniśmy się najbardziej skupić na tym, jak rozwiązać tego rodzaju rzeczy w przyszłości – stwierdza Krzysztof Kierzek.
– W polskiej hodowli koni arabskich dzieje się bardzo źle – uważa prof. Krystyna Chmiel, były doradca ds. stadniny w Janowie Podlaskim. – Polska hodowla przez tyle lat była wzorem dla świata. W tej chwili sytuacja jest żenująca: musimy się prosić, żeby ktoś raczył kupić nasze konie. To nie do pomyślenia po tylu latach, kiedy „pure polish” (czyli specyfika polskiej hodowli koni arabskich – red.) było wzorem dla całego świata. Trzeba, żeby organa nadzorujące państwową hodowlę poważnie przystąpiły do akcji. Trzeba to wszystko gruntownie zreformować od podstaw, wstrząsnąć tym, bo tak dalej być nie może. Decyzję podejmują ludzie, którzy – jak widać – niestety nie mają odpowiednich kwalifikacji albo nie mają woli, żeby odpowiednie decyzje podjąć.
CZYTAJ: Licytujący nie wpłacił pieniędzy za konie. Ciąg dalszy kontrowersji wokół aukcji Pride of Poland
– Dwie klacze z michałowskiej stadniny, które zostały wylicytowane na aukcji, a za które nie wpłynęły należności, zostały ostatecznie wycofane ze sprzedaży – mówi Monika Słowik, prezes stadniny w Michałowie. – Klub Wyścigów Konnych przedstawił innego potencjalnego kupca, który był zainteresowany kupnem tych klaczy. Stadnina wystawiła fakturę, natomiast środki nie wpłynęły na konto w terminie, który został wskazany w fakturze, czyli 10 listopada 2022 roku.
– Konie te są w stadninie. W tej chwili nie są „w handlu” i to już jest decyzja spółki. Nie będziemy po raz kolejny próbować sprzedawać tych koni, ponieważ każda kolejna aukcja dla zwierzęcia, które nie znajduje nabywcy, może łączyć się z tym, że oferowana cena będzie niższa. A tego chcielibyśmy uniknąć – wyjaśnia Monika Słowik.
W stadninie w Janowie Podlaskim pozostaje klacz Euzona, która została wycofana za sprzedaży kupcowi z RPA.
– Euzona jest w stajni podobnie jak pozostałe konie, które nie zostały sprzedane. To mankament, bo stadnina musi funkcjonować również w zakresie finansowym. Sprzedaż tych koni miała zapewnić spółce określone dochody – mówi prezes janowskiej stadniny Lucjan Cichosz. – Z Euzoną nie dzieje się nic złego. Jej właścicielem pozostaje stadnina w Janowie Podlaskim. Jeśli nie zostanie sprzedana, urodzi źrebaka.
– Do końca 2022 roku, konie, które przeznaczone są na sprzedaż, pozostają w gestii Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, czyli prezes Kierzek może je dalej sprzedawać, oczywiście za odpowiednią cenę – tłumaczy Lucjan Cichosz. – Żaden koń tak naprawdę nie został wycofany ze sprzedaży, bo nie możemy ich sprzedać bez pośrednictwa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.
Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa informuje, że wylicytowane konie pozostają w stadninach nadzorowanych przez KOWR. Spółki Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa podejmą wszelkie przewidziane prawem możliwości, żeby dochodzić odszkodowania
Koszty organizacji Pride of Poland wyniosły 335 tys. zł netto.
Jak informowali organizatorzy, na aukcji Pride of Poland wylicytowano 14 spośród 20 wystawionych koni za kwotę 1 milion 600 tysięcy euro.
MaK / opr. ToMa
Fot. archiwum